W sumie i tak źle i tak niedobrze. Fajnie, że przestało boleć, ale to obecne samopoczucie to też nic fajnego. Nawet jeśli ból jest silny, ale jednostajny, to można się do tego przyzwyczaić. Gorzej, jak są napady bólu nie do zniesienia. Przy tym bólu ja wszystko jednak robiłam, teraz nie mogę zrobić nic. Za cokolwiek się wezmę, od razu zasypiam. Nie mam kompletnie na nic siły ani ochoty. Z trudnością ugotuję jeszcze jakiś obiad. I to w zasadzie wszystko co mogę zrobić.
Lena, z ciśnieniem miałam dokładnie, jak Twoja mama. Przez około rok czasu brałam leki na nadciśnienie. Od czasu, jak zaczęłam brać przeciwbólowe, ciśnienie się unormowało i sama odstawiłam leki.
Nana specjalnie nie masz wyjścia....
Nana fajnie piszesz jak na śnietą rybę ☺ super że się odzywasz i bardzo bardzo Ci kibicujemy
Dałabym wiele żeby odwrócić skutki Twojej choroby, mojej mamy czy innych. Zawsze jak ciebie czytam Nana to staje się silniejsza i bardziej racjonalna wiec choć słowo od ciebie cieszy do licha z tym Polskim nigdy go nie lubiłam i robie byki jak pierwszak wiec do następnego wpisu
No i dzisiaj znowu przespałam cały dzień. Wystarczy, że na chwilę usiądę. Dzisiaj kurier dostarczył nowe firanki, ale przecież nie przyszło mi do głowy, żeby zamówić razem z szyciem. Jutro więc czeka mnie szycie. Jak będę tak spała jak dzisiaj, to pewnie zajmie mi to do samych świąt.
Tą chemię trochę gorzej zniosłam, ale udało się, dostałam pełen wlew taksolu i cisplatyny. W Kielcach przy cisplatynie następnego dnia przychodzi się na płukanie i dostaje zastrzyki na skrócenie czasu trwania neutropenii (jak wyczytałam w ulotce). W sumie nie wiem co bardziej spowodowało złe samopoczucie(niby nic konkretnego, a jakaś taka niemoc) , czy cisplatyna, czy te zastrzyki zarzio. Po tygodniu złapał mnie jeszcze jakiś ból pulsujący, dostałam opokan w zastrzykach i podziałało. Do czego to doszło, że człowiek cieszy się, że go do pełna zatankują trucizną.
nana, przede wszystkim dziękuję bardzo za zainteresowanie 3 mama przyjmuje obecnie paklitaksel, sam, bo platyna ją uczuliła. marker jest nadal bardzo wysoki, bo ok 5tys., ale jesteśmy bojowo i pozytywnie nastawieni, bo jeszcze ok. miesiąc temu było to ponad 15tys., więc spada dość szybko. a co do narastającego wodobrzusza, to sama nie potrafię ocenić czy rzeczywiście narasta, bo teraz mama była na trzeciej punkcji - za pierwszym razem było ok 4l, potem 9l, a teraz ok. 6l. sama mówi też, że nie czuje żeby z tym brzuchem było gorzej, tylko że po prostu co jakiś czas trzeba ten płyn zdjąć, no i i tak mimo wszystko, są pacjentki, które stawiają się na oddziale nawet co tydzień lub dwa na punkcję, u nas przerwa od ostatniej była ok. 2 miesiące. to co najbardziej mnie martwi, to te spuchnięte stopy, bo opuchlizna utrzymuje się już 2 tygodnie. pani doktor mówi, żeby się nie martwić, że tak może być po chemii, ale ja sama jestem jakoś zaniepokojona, no ale wiadomo - najbardziej przerażają te "nowe" objawy..
tak poza tym, chciałam tylko powiedzieć, że podziwiam Was wszystkie kobietki za tą wolę walki, za wytrwałość, i jako córka jednej z "Was" mam nadzieję, że otrzymujecie dużo wsparcia i miłości od swoich rodzin, a już szczególnie w okresie świątecznym! JESTEŚCIE CUDOWNE! dużo zdrówka życzę 3
Dziewczyny, która z Was miała HIPEC i żyje dłużej niż 3 lata bez wznowy?