Nana pisze co odczuwam ,wiem że to głupie ale istnieje,co nie znaczy ze tym żyję.Przychodza poprostu takie myśli i tyle.To absolutnie nie znaczy ze nie doceniam tego co do tej pory dostałam❤
Brawo Nana!!!Lepiej tego ująć nie można!!!!!!!!!!!!
Witam ponownie. Siedzę właśnie na izbie przyjęć i czekam na swoją kolej. Jutro mam operację radykalną. (jasnokomórkowy rak jajnika lewego, wycięty podczas cesaki). Boję się jej skutków. Hormonalnej terapii zastępczej nie dostanę narazie, może po chemii. Boję się bardzo jak będę funkcjonowała bez hormonów. Po wygojeniu rany czeka mnie chemia, 6 cykli Carboplatyna i taxol. Boję się jej skutków. Najbardziej się boję tego, że moja trzyletnia córcia będzie patrzyła na to co ze mną będzie się działo. Mam też dwumiesięczną Basię. Boję się jak dam radę opiekować się nią. Dużo tego strachu. Wiem, że stawka jest wysoka. Stawka najwyższa, bo życie ale smutku pozbyć się nie potrafię. Smutku za tym "normalnym życiem" i za sobą jaką teraz jestem. Zawsze miałam dystans do swojej powierzchowności a teraz przekonuję się jak bardzo lubię swoje ciało, kobiecość a nawet zawsze znienawidzone przeze mnie słabe włosy okazują się dla mnie cenne i drogie. Mam dopiero 33 lata, fajnego męża. Kochanego. I taką cudowną rodzinę. Co ze mnie zostanie, jak mnie to wyniszczy i jak zajmę się swoimi Córeczkami i jak One to wszystko przyjmą. Potrzebowałam wyrzucić z siebie te wszystkie lęki. Zrobiłam to tu bo kto lepiej zrozumie mnie niż kobiety, które przeszły tę samą drogę i mają/miały ten sam strach i smutek a także nadzieję, że po tej trudnej drodze już wszystko będzie dobrze. Proszę trzymajcie kciuki. Będę wdzięczna za rady i Wasze doświadczenia po radykalnej (chodzi mi o skutki menopauzy) i chemii. Pozdrawiam!
EwkaS, to, że się boisz jest jak najbardziej oczywiste, dziwne by było inne samopoczucie, jednak zapewniam cię, że sobie poradzisz, najgorszy jest ten czas przed operacją a potem zaczynasz skupiać się na poszczególnych etapach leczenia, Po operacji która wcale nie jest straszna po kilku dniach wychodzisz do domu w całkiem dobrej formie, oczywiście przydałaby się pomoc przy dziewczynkach. Menopauza nie musisz przechodzić ciężko, to nie prawda, że raptem się zestarzejesz i zbrzydniesz.W czasie chemioterapii będziesz miała gorsze dni, ale też nie będzie tragedii, wiosnę i lato przechodzisz w peruczce, albo jak wiele z nas w szykownych chustkach, czapkach i kapeluszach, włosy odrosną to pewne. Starsza córka twój wygląd po krótkim wyjaśnieniu przyjmie naturalnie, twoi bliscy zauważą jakie masz ładne oczy. Wiadomo, trudny czas przed tobą, ale po kilku miesiącach będziesz miała to za sobą, miałam operację w tym samym czasie i w następną zimę z fryzurą na jeża wyjechałam w góry. My dałyśmy radę to i ty nie będziesz gorsza😁
pozdrawiam
Ja też dołącze swoje 5 groszy.Bałyśmy się wszystkie,ba -byłyśmy przerażone tym co przed nami.Inaczej raczej się nie da.Trzeba to przejść.Nie bój się jednak operacji ani chemii.Wszystko tak naprawdę jest do przetrwania a jeśli zniosłaś dobrze cesarkę i nie biadoliłaś jak niektóre kobiety to szybciutko się pozbierasz.Im szybciej wstaniesz tym szybciej zaczniesz w miarę normalnie działać.Nie powinnas tylko dzwigac dziecka i tego sobie pilnuj!!!na kolanka ,na rece w łóżku owszem byle nie z ziemi czy z łóżeczka .Ja mialam 36 lat i 2 letnią Majkę.Da sie to wszystko przejść.Co do chemii to też nie każdego "chwyta"jakoś mocno.Ja ją przeszłam wzorcowo więc i Ty masz dużą szansę :)A co do późniejszego wyglądu?No cóż...pomimo iż nie biore hormonów moje rówieśniczki wcale nie wyglądają lepiej więc nie martw sie na zapas.Najważniejsze to żyć i to jest Twój CEL.Reszta ,zobaczysz nie jest tak straszna choć czasem są momenty strachu i zwątpienia.Ale my tu jesteśmy właśnie po to żeby jedna drugiej pomogla a czasem ustawiła do pionu.Do boju i tyle.Jesteś mamą i żonką więc wyjscia nie ma jak tylko :żyć!Powodzenia :)
Ja też dołącze swoje 5 groszy.Bałyśmy się wszystkie,ba -byłyśmy przerażone tym co przed nami.Inaczej raczej się nie da.Trzeba to przejść.Nie bój się jednak operacji ani chemii.Wszystko tak naprawdę jest do przetrwania a jeśli zniosłaś dobrze cesarkę i nie biadoliłaś jak niektóre kobiety to szybciutko się pozbierasz.Im szybciej wstaniesz tym szybciej zaczniesz w miarę normalnie działać.Nie powinnas tylko dzwigac dziecka i tego sobie pilnuj!!!na kolanka ,na rece w łóżku owszem byle nie z ziemi czy z łóżeczka .Ja mialam 36 lat i 2 letnią Majkę.Da sie to wszystko przejść.Co do chemii to też nie każdego "chwyta"jakoś mocno.Ja ją przeszłam wzorcowo więc i Ty masz dużą szansę :)A co do późniejszego wyglądu?No cóż...pomimo iż nie biore hormonów moje rówieśniczki wcale nie wyglądają lepiej więc nie martw sie na zapas.Najważniejsze to żyć i to jest Twój CEL.Reszta ,zobaczysz nie jest tak straszna choć czasem są momenty strachu i zwątpienia.Ale my tu jesteśmy właśnie po to żeby jedna drugiej pomogla a czasem ustawiła do pionu.Do boju i tyle.Jesteś mamą i żonką więc wyjscia nie ma jak tylko :żyć!Powodzenia :)
EwkaS, o hormonach to sobie zapomnij! Żaden lekarz nie przepisze ci hormonów po raku. Menopauza nie jest taka straszna, wszystkie ją przeżywają, jedne lepiej, inne trochę gorzej, ale ogólnie nie jest to coś strasznego. Tak, jak tu piszą dziewczyny, największym problemem będzie opieka nad dziećmi, w dodatku tak maleńkimi. A poczucie kobiecości? Ono jest w głowie, a nie między nogami (przepraszam, że wyrażam się tak wulgarnie, robię to celowo). Po operacji będziesz tą samą kobietą, co przed, tylko musisz to sobie wbić do głowy! Wytną Ci tylko macicę i przydatki, pochwa zostaje. Możesz być dalej w pełni kobietą, korzystać w uroków życia, z seksu, z bycia mamą i żoną. Możesz, co najwyżej odczuwać dyskomfort z powodu suchości w pochwie, ale od tego są różne żele, kremy do kupienia w aptece. Włosy stracisz, szok dla każdej kobiety ogromny, ale to przecież tylko na pewien czas. Zwykle po chemii odrastają gęściejsze i mocniejsze niż przedtem, często kręcone. Trzymaj się, dziewczyno, nie taki diabeł straszny, jak go malują! Dasz radę!
Anna4, witaj na forum, ja również wspieram Mamę, mają takie samo leczenie. Ja jako córka czasami mam wrażenie że trzęsę się ze strachu sto razy bardziej niż Mama. Funkcjonuje na sinusoidzie. 7lutego minie rok jak Moja Mama miała niby zwykłą operacje ginekologiczną, po której dowiedzieliśmy się że jest rak 3stopień. Gdyby nie Dziewczyny na forum i myśl, że nie jestem sama to bym oszalała, dlatego dziękuje Wam za każdy wpis. Cały czas trzymam za Was kciuki i każdej z Was życzę jak najlepiej. Serce boli, gdy pomyślę o Kucji.
chwilke mialam przerwy...bo strach jaki odczuwam o mamę czasem mnie paralizuje. Wiem jak kazdej walczacej i wspierajacej jest cieźko i ile trzeba miec samozaparcia zeby chwytac sie najdrobniejszych przeslanek nadziei. Dlatego tak bardzo Was podziwiam! Oslabia mnie moja bezsilnosc...Nana nie mam slów podziwu dla ciebie...wszystkim Wam jestem tak wdzieczna za rady i odpowiedzi. Sama nie za duzo wiem ...poza tym ze jest to wredna choroba.
Moja mama jest super dzielna. Walczy z depresją...choc to nie jest łatwe. Ja staram sie jej zajac czas zeby nie byla sama i nie myslala o chorobie. Spedzamy cale wieczory po mojej pracy razem. Codziennie. Czasem tylko denerwuje sie jak ktos mnie pyta "czemu jestem taka spięta?" Albo radzi mi ogarnąć się. Albo przestac sie w koncu zamartwiać...A ja na prawdę sie staram...a i tak największymi bohaterkami sa dziewczyny walczące.
Mama ma jutro badania a jak bedą ok to we wtorek chemia. Strasznie sie boje markera bo u mamy po operacji przed pierwsza chemią byl 200 czyli bardzo wysoki...a tk bylo "czyste". Tak bym chciala zeby ten marker drgnąl a dół. No i zeby chemia mogla byc podana. Mama miala skutki chemii w calej krasie...no i jeszcze depresja...
Dziewczyny które sa zdrowe i jakos wyszly z tego - cieszcie sie i nie miejcie wyrzutów...w koncu kaźdy chory by tak chcial. To dobrze ze jestescie. To jest nadzieja dla innych.