Czytasz w myślach Czarownico? Rzadko zadawałam sobie pytanie: dlaczego zachorowałam? Bo w sumie czemu nie ja skoro tylu ludzi choruje. Jednak kiedy ktoś odchodzi, zadaję sobie pytanie: Dlaczego akurat u mnie leczenie jak dotąd było skuteczne, kiedy u innych dziewczyn często zawodziło? i jest mi jakoś głupio i niezręcznie, choć przecież nie mam na to wpływu.
No to będę nudna i powtórzę to co już pisałam: dla mnie jest to "rosyjska ruletka" ............
Widzę, ze nie jestem odosobniona w swoich odczuciach, w tym samym czasie zachorowałyśmy z koleżanką, ona choć leczona w luksusowej prywatnej klinice po kilku miesiącach odeszła, jak spotykam jej rodzinę to zawsze mi niezręcznie, prawie tak, jak to ja miałabym wybór która z nas przeżyje i choć wiem, ze takie myślenie jest absolutnie nieracjonalne to nie potrafię inaczej
Mnie odczucie towarzyszy również kiedy siedzę na oddziale jednak jako pacjentka poradni a nie oddziału szpitalnego.Jakieś podświadome wyobcowanie i wyrzuty sumienia.Wiadomo że jest to głupie ale wynika z naturalnych psychicznych emocji.Podobnie przecież mają osoby ocalone cudem z katastrof kiedy inni zginęli...Nie pomoże tu nasza teoria ruletki o której też dawno temu sama pisałam.Choroba ruletka,wznowa ruletka i śmierć ruletka.Tylko pytanie dlaczego u mnie narazie nabój w lufie...Chyba tylko Ten na górze wie coś na ten temat.
Ja dziewczynki za niedługo wylatuję w to samo miejsce gdzie dla mnie zakończyło się oficjalnie moje zdrowie.Kilka dni potem byłam już z diagnozą guza w szpitalu.Lecę za słońcem ale też wrócą wspomnienia.Może to i dobrze bo będzie symboliczna kontynuacja przerwanego zdrowego życia.No zobaczymy ... Oczywiście od razu zdementuję tematy zmiany klimatu i rzekomego złego wpływu na nasze zdrowie. Zmieniałam go od czasu choroby kilkakrotnie ...
Wyrzuty sumienia,że jesteś zdrowa!!!! Przecież to wspaniałe i tylko radość!!
....pamiętam,że wynik z biopsji guza węzła odebrałam właśnie po powrocie .... ze słonecznych wakacji,w lutym, a był to "swoisty"prezent urodzinowy i na rocznice ślubu .......21 luty-ślub , 28 luty urodziny a potem rak.
Witajcie. Czytam forum od kilku miesiecy.W koncu postanowilam napisac.. Pod koniec marca u mojej mamy zdiagnozowano guza jajnika. Marker prawie 1500 .Szok , niedowierzanie.... Pod koniec kwietnia operacja radykalna , FIGO3c . Mama ma usunieta czesc jelita i wyloniona stomie. Mama osoba silna , energiczna ,zawsze jej wszedzie pelno. W szpitalu po operacji zalamala sie , glownie przez stomie . To byl szok, przed operacja nic nie bylo wiadomo. Mama przeszla 6 kursow chemii , teraz jest na samym avastinie. Nie potrafie sobie poradzic z ta choroba , staram sie zyc normalnie ale caly czas jest gdzies z tylu glowy.. pozdrawiam wszystkich
Anna4, dobrze, że się odezwałaś. Mam tak samo jak Ty. Bardzo się boję o Mamę. Od diagnozy (maj2016) praktycznie nie żyję niczym innym. Szukam opcji leczenia, czytam, wspieram, namawiam, proszę itp, itd. Czasami chce mi się ryczeć i wtedy się chowam. Nie poddawaj się! A jak masz chęć to pisz też do mnie na priv, razem raźniej.
Gdzie się leczycie?
My w najbliższy poniedziałek zaczynamy drugą chemioterapię:-(
Dobrego weekendu Kochane!