Ja też dołącze swoje 5 groszy.Bałyśmy się wszystkie,ba -byłyśmy przerażone tym co przed nami.Inaczej raczej się nie da.Trzeba to przejść.Nie bój się jednak operacji ani chemii.Wszystko tak naprawdę jest do przetrwania a jeśli zniosłaś dobrze cesarkę i nie biadoliłaś jak niektóre kobiety to szybciutko się pozbierasz.Im szybciej wstaniesz tym szybciej zaczniesz w miarę normalnie działać.Nie powinnas tylko dzwigac dziecka i tego sobie pilnuj!!!na kolanka ,na rece w łóżku owszem byle nie z ziemi czy z łóżeczka .Ja mialam 36 lat i 2 letnią Majkę.Da sie to wszystko przejść.Co do chemii to też nie każdego "chwyta"jakoś mocno.Ja ją przeszłam wzorcowo więc i Ty masz dużą szansę :)A co do późniejszego wyglądu?No cóż...pomimo iż nie biore hormonów moje rówieśniczki wcale nie wyglądają lepiej więc nie martw sie na zapas.Najważniejsze to żyć i to jest Twój CEL.Reszta ,zobaczysz nie jest tak straszna choć czasem są momenty strachu i zwątpienia.Ale my tu jesteśmy właśnie po to żeby jedna drugiej pomogla a czasem ustawiła do pionu.Do boju i tyle.Jesteś mamą i żonką więc wyjscia nie ma jak tylko :żyć!Powodzenia :)
EwkaS, o hormonach to sobie zapomnij! Żaden lekarz nie przepisze ci hormonów po raku. Menopauza nie jest taka straszna, wszystkie ją przeżywają, jedne lepiej, inne trochę gorzej, ale ogólnie nie jest to coś strasznego. Tak, jak tu piszą dziewczyny, największym problemem będzie opieka nad dziećmi, w dodatku tak maleńkimi. A poczucie kobiecości? Ono jest w głowie, a nie między nogami (przepraszam, że wyrażam się tak wulgarnie, robię to celowo). Po operacji będziesz tą samą kobietą, co przed, tylko musisz to sobie wbić do głowy! Wytną Ci tylko macicę i przydatki, pochwa zostaje. Możesz być dalej w pełni kobietą, korzystać w uroków życia, z seksu, z bycia mamą i żoną. Możesz, co najwyżej odczuwać dyskomfort z powodu suchości w pochwie, ale od tego są różne żele, kremy do kupienia w aptece. Włosy stracisz, szok dla każdej kobiety ogromny, ale to przecież tylko na pewien czas. Zwykle po chemii odrastają gęściejsze i mocniejsze niż przedtem, często kręcone. Trzymaj się, dziewczyno, nie taki diabeł straszny, jak go malują! Dasz radę!
Anna4, witaj na forum, ja również wspieram Mamę, mają takie samo leczenie. Ja jako córka czasami mam wrażenie że trzęsę się ze strachu sto razy bardziej niż Mama. Funkcjonuje na sinusoidzie. 7lutego minie rok jak Moja Mama miała niby zwykłą operacje ginekologiczną, po której dowiedzieliśmy się że jest rak 3stopień. Gdyby nie Dziewczyny na forum i myśl, że nie jestem sama to bym oszalała, dlatego dziękuje Wam za każdy wpis. Cały czas trzymam za Was kciuki i każdej z Was życzę jak najlepiej. Serce boli, gdy pomyślę o Kucji.
chwilke mialam przerwy...bo strach jaki odczuwam o mamę czasem mnie paralizuje. Wiem jak kazdej walczacej i wspierajacej jest cieźko i ile trzeba miec samozaparcia zeby chwytac sie najdrobniejszych przeslanek nadziei. Dlatego tak bardzo Was podziwiam! Oslabia mnie moja bezsilnosc...Nana nie mam slów podziwu dla ciebie...wszystkim Wam jestem tak wdzieczna za rady i odpowiedzi. Sama nie za duzo wiem ...poza tym ze jest to wredna choroba.
Moja mama jest super dzielna. Walczy z depresją...choc to nie jest łatwe. Ja staram sie jej zajac czas zeby nie byla sama i nie myslala o chorobie. Spedzamy cale wieczory po mojej pracy razem. Codziennie. Czasem tylko denerwuje sie jak ktos mnie pyta "czemu jestem taka spięta?" Albo radzi mi ogarnąć się. Albo przestac sie w koncu zamartwiać...A ja na prawdę sie staram...a i tak największymi bohaterkami sa dziewczyny walczące.
Mama ma jutro badania a jak bedą ok to we wtorek chemia. Strasznie sie boje markera bo u mamy po operacji przed pierwsza chemią byl 200 czyli bardzo wysoki...a tk bylo "czyste". Tak bym chciala zeby ten marker drgnąl a dół. No i zeby chemia mogla byc podana. Mama miala skutki chemii w calej krasie...no i jeszcze depresja...
Dziewczyny które sa zdrowe i jakos wyszly z tego - cieszcie sie i nie miejcie wyrzutów...w koncu kaźdy chory by tak chcial. To dobrze ze jestescie. To jest nadzieja dla innych.
Nana, Ty zawsze wiesz co powiedzieć (napisać). Twoje odpowiedzi stawiały mnie na nogi, zwłaszcza na początku diagnozowania mojej mamy i podczas chemii. Tak mi przykro, że robal tak daje się we znaki!:(
Ta choroba jest taka nieprzewidywalna i każdy organizm jest inny. Jestem pewna że każda z Nas cieszy się z dobrych wyników innych kobiet, one dodają otuchy i tak samo jest Nam szczerze przykro gdy którejś marker skacze w górę.
30 stycznia minęły dwa lata od diagnozy mamy (betti).
Cześć Dziewczyny! Po pierwsze dziękuję za reakcję na mój poprzedni wpis. Chciałam dać znać, że jestem już po operacji radykalnej. Żyję. Tylko strasznie chce mi się pić i wciąż myślę o pączkach, które mnie w tłusty czwartek ominą. Wycieli też wyrostek więc pierwsze jedzenie dostanę właśnie w czwartek... kleik zamiast pączka ( ale i tak nie mogę się doczekać ;p ).
Na otrzewnej w miejscu wyciętego wcześniej jajnika był guz wielkości fasoli. Wycieli to. Ciekawe, że TK robione tydzień wcześniej pokazywało, że otrzewna i w ogóle reszta czysta? Mleczko odciągałam już dwa razy. Mniej niż zwykle ale nie poddam się bez walki!
Czytam Wasze wpisy od jakiegoś czasu. Wyobrażam sobie jak ciężko Wam, które patrzycie na chorobę swoich Mam. Najtrudniej jest gdy widzi się/myśli się o cierpieniu bliskich. To jest najstraszniejsze! Ja ból póki co zniosę ale jak pomyślę o cierpieniu i strachu o mnie moich bliskich, rodziców, męża, który gdyby mógł wziąby tego gada na siebie i przede wszystkim o moich córciach... Basia maleńka to będzie łatwiej ale trzyipółlatka...masakra!
I to właśnie daje kopa. WALCZ I NIE LITUJ SIĘ NAD SOBĄ! W A L C Z !!!
miałam być dziś w szpitalu na oddziale. Myślałam że będę mieć to wszystko za sobą. Okazało się że stawiłam się tylko na badania w tym znowu ca125 i he4. Kolejny termin stawienia się w szpitalu to 21 albo 26 lutego. Do tego czasu nerwowo będę wrakiem a rak będzie hulał. Nie mam żadnego stanu zapalnego ani endometriozy. A ca trzykrotnie ponad normę.he4 byl w normie jeszcze 2 tyg temu ale ca 3 tyg temu tez byl w normie chociaz w gornej granicy. A potem wystrzelilo. He4 pewnie tez juz ponad norme. Po głowie chodzą mi myśli zeby to wszystko juz zakończyć bo i tak nie ma sensu. Za słaba jestem na to wszystko.
Aga84, co Ty piszesz Dziewczyno? Jakie zakończyć? Jeszcze dobrze nie zaczęłaś leczenia a już się poddajesz? Co człowiek ma cenniejszego od życia? Każda z nas przeżywa chwile zwątpienia i załamania, każda bez wyjątku. Trzeba się wziąć w garść. Wierz mi, przez te dwa tygodnie nic się nie rozhula. Będzie dobrze. Trzymaj się:)