No właśnie nie jest to wcale tania sprawa ale jeśli ma pomoc to chyba warto. Ja wypłakuje się mojemu chłopakowi..ale wiadomo ze nie chce go tez ciagle obciążać widokiem mnie szlochającej i mówiącej o moich obawach. Ale z drugiej strony chyba na tym polega związek, na wsparciu. Niestety życie na pewno nam jeszcze niejedna trudna sytuacje ześle w której trzeba będzie sobie jakos radzić. A jeśli Tobie chociaż troszke pomagają te wizyty to powinnaś kontynuować:* jak tylko będą środki.
Ilonko czy Twoja mama i wy dziewczyny dostalawalyscie z chemia zastrzyki na pobudzenie szpiku kostnego?
Prywatnie chodzę byłam jak narazie 4 razy ... na jakiś czas przerwalam ponieważ mnie na to nie stać ... u mnie wizyta kosztuje 100 zł za godzinę... byłam raz w tygodniu wyplakalam się wygadalam ... troszkę mi było lżej;) u mnie jest ten minus że poprostu nie mam z kim o tym pogadać wyplakac się ... i to wszystko w sobie trzymałam ... nawet jeszcze nie raz pójdę do psychologa ... odkąd mama zachorowała, psycholog stwierdziła u mnie również lęki i nerwice z tego stresu ... polecam kochana chociaż żeby pójśc z 2/3 razy ... ;)
Tak, ja tez myśle o tym codziennie i żyje w ciągłym strachu o życie najbliższej mi osoby. Teraz jak jeszcze jestem na odleglosc to już w ogóle ciezko, dlatego chce to jak najszybciej doprowadzić do końca i wrócić na przyszły rok jakos bo pomimo ze chciałabym wierzyć ze mama wyzdrowieje to trzeba się liczyć z powaga sytuacji i nie chce tracić cennego czasu. Marker ma 56 po drugiej chemii..już sama nie wiem czy to dobrze czy zle, na pewno mogłoby być lepiej.
A powiedz Ilonko te wizyty u psycholog pomagają Ci? To prywatne czy na NFZ? Mama wie ze chodzisz czy raczej trzymasz to w tajemnicy?
mar.s nawet niewiesz jak doskonale Cię rozumiem ... choć mieszkam z mamą na codzień i taty nie ma Bo pracuje jako kierowca zawodowy to 90 % myśli jest o mamie jak to będzie, co zrobić żeby było lepiej i tak dalej ... ja bzikuje A nawet nie potrafię inaczej , nie potrafię się bawić, śmiać ani nic... zaczęłam chodzić do psychologa bo sobie nie radzę przez to cholerne chorobsko :/
No i może być w tym dużo prawdy bo widzicie 2,5roku od ostatniej chemii a u mamy była wznowa właśnie na 1 węźle chłonnym. Znowu zostało dużo wycięte. Dziś ma być trzecia chemia ale jeszcze nie wiem czy mama ja dostała, ja już od wczoraj w Szkocji.
W przyszłym roku wracamy. Nie chce tu siedzieć z myślą ze ta choroba jest tak przewrotna. Po tym jak już raz wróciła bardzo się boje, chce być bliżej rodziny. Mojej mamy koleżanka z która była operowana i zaczynała z ponad 1000 markerów czuje się słabo i traci nadzieje, to nie pomaga. Ja tylko wciąż się dziwie skąd taki twór się bierze i aż wierzyć się nie chce ze nie ma na to skutecznej metody dającej 100% wyleczenia. Ale już Wam nie smęce:-) po prostu mam gorszy dzień.
Pozdrawiam i przepraszam jeśli komuś przeszkadzają moje marudki:-)
Może tak być, jeśli to zagrazalo życiu mamy. To o wiele bardziej skomplikowana operacja. Natomiast zrobiłaś ci trzeba ale widocznie mama miała zagrożone życie. Mnie nie chcięli coc oprócz raka byłam zdrowa jak koń.
Nie do końca kochane ... jezdzilam prywatnie gdzie się da i obiecali że podczas operacji wytną węzły okoloaortalne jak i resztę... przyszło co do czego po operacji poszłam do lekarzy i powiedzieli że wycieli wszystko ... cieszyłam się normalnie skakalam pod sufit... po tk okazało się że jednak węzły okoloaortalne nie zostały wycięte, i zostały dwa guzki w prawym płacie wątroby 0,3mm i 0,4mm... Jak poszłam do lekarzy i zapytałam się co to jest przecież wszystko podobno zostało wycięte jak i węzły okoloaortalne to powiedzieli z podniesionym głosem że i tak wiele zrobili dla mojej matki, że zrobili wszystko co mogli A jak by usunęli te węzły chłonne w śródpiersiu to by nie przeżyła operacji ;( że wycieli cała resztę i że była operowana 7 godzin
. Także chociaż byłam pewna że jest wszystko cudownie jednak się okazało że nie chociaż starałam się jak .mogłam...
Nie do końca kochane ... jezdzilam prywatnie gdzie się da i obiecali że podczas operacji wytną węzły okoloaortalne jak i resztę... przyszło co do czego po operacji poszłam do lekarzy i powiedzieli że wycieli wszystko ... cieszyłam się normalnie skakalam pod sufit... po tk okazało się że jednak węzły okoloaortalne nie zostały wycięte, i zostały dwa guzki w prawym płacie wątroby 0,3mm i 0,4mm... Jak poszłam do lekarzy i zapytałam się co to jest przecież wszystko podobno zostało wycięte jak i węzły okoloaortalne to powiedzieli z podniesionym głosem że i tak wiele zrobili dla mojej matki, że zrobili wszystko co mogli A jak by usunęli te węzły chłonne w śródpiersiu to by nie przeżyła operacji ;( że wycieli cała resztę i że była operowana 7 godzin
. Także chociaż byłam pewna że jest wszystko cudownie jednak się okazało że nie chociaż starałam się jak .mogłam...
Nie ma co sobie zadawać pytania mam czy nie mam. Trzeba wiedzieć co zrobić w razie złej diagnozy. Kobiety błądzą poomacku bo któż przecież jak nie lekarz powie wszystko. Niestety nie wygląda to tak różowo. Większość dowiaduje się o wszystkim zbyt późno, gdzie ruszyć z problemem.