Od piątku do czwartku, no bo cały piątek też się jednak spędza w szpitalu 😁 I tak, jutro dostaniemy koło 13-14 jod i przechodzimy na izolatkę. Mówią, że nie ma tam telewizorów, ale za to są kamery które patrzą czy nie rozrabiamy haha. Co do folii to nie wiem, dopiero jutro się dowiem jak podchodzą do tematu wnoszonych rzeczy. Podejrzewam, że sprawdzają co się wnosi, bo wątpię, żeby wpuścili kogoś nie zwracając uwagi na to, że ma przy sobie laptopa, a potem kazaliby mu go wyrzucić. Ja na telefon i konsolę przenośną nintendo mam takie worki do zamrażalnika strunowe, więc nie powinno być problemu. Prawdopodobnie każą mi za to wyrzucić ładowarkę, bo jej nie mam jak owinąć.
Nie chcę żeby ktoś tu zzieleniał z zazdrości bo naprawdę współczuję odstawienia hormonów, ale po thyrogenie ja i współlokator czujemy się świetnie, żadnych skutków ubocznych. Przyjęty byłem w sobotę, i tak, po scyntygrafii lekarz omawia wyniki i można jechać do domu. Miesiąc po operacji robili mi badanie z krwi - tsh, tg i anty-tg. Anty-tg to przeciwciała, i jeśli są one obecne to często zaniżają wynik Tg, dlatego trzeba je robić razem. U mnie anty-tg wynosiło 11, i różnie w literaturze piszą, raz że poniżej 100 to nie wykrywalne, raz że poniżej 20, ale zazwyczaj się mieszczę więc mój tg był wiarygodny. Lekarz akurat mi nie robił usg ale innym, którzy byli przede mną, już tak. Podejrzewam, że było to związane właśnie z tą wartością tg, zwrócił uwagę że mam bardzo ładne tylko tsh za wysokie(miałem 14) i pewnie dlatego nie robił mi wtedy usg, bo z tak niskim tg jest mała szansa nawrotu miesiąc po operacji.
Dzień 2 i 3 w Gliwicach bardzo nudne. Dostaliśmy tylko po jednym zastrzyku o 12 i reszta dnia spędzona na telefonie. Jutro dzień podania jodu. Próbuję się pozytywnie nastawić do tej czwartkowej scyntygrafii, szczególnie, że miesiąc po operacji moja tyreoglobulina wynosiła 0.04,czyli niewykrywalna. Musiałbym naprawdę mieć pecha, żeby w te 4 miesiące od kontroli coś mi uroslo...
Maga83 dzięki! Z pewnością się wszystko przyda! Ja mam się stawić w przyszły piątek więc też opiszę wszystko, bo ja akurat nie będę miała zastrzyków :-) Może jest wtedy trochę inaczej :-D
Mam nadzieję, że to będzie tylko diagnostyka. Kilka dni kwarantanny i powrót do domku :-) Z racji małego dziecka w domu chyba wynajmę sobie coś w Poznaniu na te kilka dni. Dwulatce nie wytłumaczę, żeby nie podchodziła :-) Będę tęsknić ale... matce przyda się kilka dni wolnego :-)
Kilka wskazówek odnośnie Poznania :)
Nie ma testu na COVID. Wchodzi się wejściem E, idzie na I piętro oddział D1 do pielęgniarek po skierowanie, wraca na dół na izbę przyjęć i znów na D1 oddać pielęgniarkom dokumenty. Potem wychodzi na korytarz i czeka... Zaproszą na wywiad i badanie lekarskie, sporządzą dokumenty, pobiorą krew, trzeba oddać mocz do badania, zrobić Usg, kto musi rentgen (ja nie musiałam) i do wyra. Jeśli ktoś ma dostać zastrzyki, to są przez kolejne dwa dni. Czwarty dzień u mnie to było kolejne pobranie krwi, ustalenie dawki jodu i wyjazd do izolatki. Jod ok. godz. 13. Po dwóch dniach izolatki sprawdzają promieniowanie i wypisują do domu z zaleceniami dot. kwarantanny. Po ok. dwóch dniach trzeba przyjechać na konkretną godzinę na scyntygrafię ciała, nie ma tu opóźnień, całość z omówieniem wyniku z lekarzem trwa 20 min.
Ja byłam pierwszy raz, trochę inaczej to wyglądało u ludzi, którzy byli kolejny raz.
W szpitalu trzeba mieć maseczki, nie wolno chodzić po korytarzu. Nie ma szatni, torby nosimy ze sobą, do izolatki też. Na zwykłym oddziale na korytarzu jest czajnik i tv, łazienka i toaleta wspólne dla wszystkich. Miałam salę bez tv. W izolatce kto chciał dostawał piżamę. Do mojego pokoju przynależało wc i prysznic. W pokoju był telewizor. Czajnik w korytarzu. Nie było limitu zużycia wody.