Rak pęcherza moczowego

14 lat temu
Walczę z nim już 8 lat,po pięciu latach walki okazało się, że są nacieki i jedyne wyjście to usunięcie pęcherza i wszystkiego co jest w pobliżu. Decyzja musiała być podjęta błyskawicznie. Oczywiście zdecydowałam się na tak skomplikowaną operację. Od trzech lat mam pęcherz zrobiony z jelita, początki były trudne, ale już jest ok. Myślę, że przerzutów nie będzie, wierzę w to bardzo mocno. Pozdrawiam wszystkich chorych i zdrowych, życzę wytrwałości i wiary w siebie:))
11998 odpowiedzi:
  • ania2 jeszcze nie dorosłam do takiej decyzji:), ale Ty trzymaj się mocno postanowienia bo to okropny nałóg:P
    Pozdrawiam:)
  • 12 lat temu
    Moja kolezanka która zachorowała na raka szyjki macicy rzuciła palenie po jakis seansach w kościele u Adwentystów. Podobno to jest skuteczne.
  • 12 lat temu
    Emmo ; ja byłam u nich na kursie odwykowym. Zapraszali mnie do współpracy, znam teorię o szkodliwości, metodach rzucania, zgromadziłam dużo literatury na ten temat :))))) I bardzo umiem motywować ludzi, tylko nie rzuciłam. W środę rzucam. Jeśli nie to muszę uprzedzić lekarza "gdy będę pod narkozą a wystawię dwa palce to nie znaczy że uszkodzono mi nerw ale potrzebuję dwa razy pociągnąć " hahaha
    Jak szłam na cystoskopię musieli chwileczkę poczekać bo poszłam zapalić a pierwsze kroki po wstaniu też skierowałam w tajne miejsce w szpitalu gdzie robią to lekarze i pielęgniarki. Wiem, że to żałosne ale tak jest :))
  • 12 lat temu
    Żadne metody nam nie pomogą jeżeli same sobie nie postanowimy!Jako strasznie nałogowa mówię Wam -można rzucić to wariactwo:))))))Pomogły mi gumy do żucia-zwykłe miętowe nie z nikotyną i tak już prawie minął rok:))))))Atunad w środę rzucasz pamiętaj !obiecałaś na forum:)))))))Czarownica tylko nie składa nam żadnych deklaracji-szkoda:)))))))Pozdrawiam.
  • 12 lat temu
    szukałam wiadomości o ludziach żyjących z workiem po pęcherzu. U mojego ukochanego taty stwierdzono złośliwego raka i 15 maja idzie na operację wycięcia pęcherza i założenia worka. Nie wiem co to będzie ale jak czytam te posty to łzy same napływają mi do oczu tak bardzo się boję ale cieszę się, że znalazłam takie forum. Tata nie ma przerzutów i organizm ma czysty ale widzę, że wcale tak nie musi być. Czy po wycięciu zdarzają się przerzuty na inne organy?
  • Mój mąż też palił, ale mi udało się go namówić na rzucenie palenia 4 lata temu, jak jeszcze nie wiedział, że ma raka. Plastry i gumy Nicoret mu pomogły, a jarał jak smok. Teraz bardzo się cieszy, że nie pali, bo nie wie jakby przeszedł przez chemioterapię z myślą o dymku...., gdy zdychał w łóżku. W każdym razie ja jestem z niego dumna. Ja paliłam,ale krótko, rzuciłam ze względu na stan zdrowia, ale nieraz marzyło mi się ostatnio.......Trzymam więc kciuki aniu, atunad.
    Oj, spotkałabym się z Wami... na Helu, ja z Gdańska, ale póki co to lot do Pl w planach tylko. Ma któraś z Was worek??? Mężowi to najwięcej problemów sprawia ciągle przeciekający worek. Musi zmieniać co 1.5 doby. Ma pastę i taką gumę do podklejania i nic. Pielęgniarka przychodzi, wymieniają razem pomaga mu i nic-dalej to samo.Mam nadzieję, że to brak wprawy tylko, bo strasznie to męczące.
    Aneta-mój mąż ma raka/miał raka pęcherza i ma worki, sam sobie radzi, właśnie minął miesiąc od operacji i już jest lepiej, trzeci dzień wychodzimy na krókie spacerki, bo strasznie się męczy, ale musi mi pomagać, bo pół roku ja w sumie wszystko sama musiałam robić przy dziecku, więc teraz pora na niego też. :)))
    Na razie nie stwierdzono przerzutów,i mamy nadzieję, że już wszystko za nami.Będzie badany co kilka mies. DO nas przychodzi pielęgniarka stomijna raz w tyg, albo jak potrzeba to na telefon.Powiem CI, że mąż ogólnie radzi sobie dość dobrze, stomia nie boli, tylko rana póki się nie zagoi.Jest szczęśliwy, że to organ, który można wyciąć i wyrzucić........i mieć ten wstrętny worek i drugie życie :)) Będzie dobrze, naprawdę. Ja wspieram go bardzo, ale już powoli wdrażam do prac domowych, bo strasznie się rozleniwił przez chemię,pobyt w szpitalu, złe samopoczucie, potem operacja. A teraz pora na w miarę normalne życie !!! Będzie dobrze.
  • ania2 i całe forum, lubię palic, wiem , że to szkodliwe, ale jakoś nie mam jeszcze ochoty rzucic palenia:), kiedyś powiedziałam, że jeżeli lekarz mi powie, że jak rzucę będę zdrowa to je odstawię, nikt takiej gwarancji mi nie dał. Lekarze wiedzieli, że palę i staram się ograniczyc, czasami palę mniej, czasami więcej, ale o rzuceniu nie ma mowy:P. Oczywiście jestem za tym żeby wszyscy rzucili palenie, a ja poczekam:). Co ja zrobię, że jeszcze nie dorosłam do tego:), może kiedyś:).
    Pozdrawiam wszystkich:)
  • 12 lat temu
    Gdy pierwszy raz usłyszałam o worku powiedziałam, że wolę zejść z tego świata. Niestety nie żyjemy tu dla siebie, z workiem czy bez wiele ludzi chce nas TU mieć. W następnym etapie uczepiłam się myśli, że będę mieć pęcherz jelitowy a jeśli nie to zamaknę się w domu jak w twierdzy z książkami, ( może sama będę pisać) internetem, tv i będę chodzić tylko do sklepów nocnych po zakupy. Od kiedy jestem na forum i czytam, że ludzie młodzi z "wstrętnym workiem" żyją pracują staram się zmienić sposób myślenia. Szkoda, że nie wiem jak taki worek wygląda i gdzie jest umieszczony. A miny znajomych i przyjaciół są "super śmieszne" jak mówię o takiej możliwości a nawet pytanie "szefowa z workiem będziesz pracować" ? ( wspaniały zespół i bardzo mnie lubią ze wzajemnością) Moja odpowiedź " tak - kupię sobie torbę na kółkach i będę go wozić" :)))))) Nie wiem przecież. Może się nie przyznam nikomu że mam worek. Na ludzi działa to gorzej niż jakby trąd mnie chwycił .........ot ....tylko poczucie humoru nas workowych uratuje :))) Dobrych myśli Wszystkim ( A może partię założymy - "Workowy Humor" ?)
  • Atunad- u mnie w rodzinie było dziecko ze stomią, więc dla mnie to nie nowość,wiem w sumie wiele i mnie tak to nie przerażało,bo wiedziałam, że z tym się normalnie żyje, ale myślałam, że mąż będzie bardziej oporny, bo ciężko z nim współpracować. Jednak okazał się grzecznym pacjentem. My już na początku leczenia, przed chemioterapią, wiedzieliśmy co nas czeka. Pokazali nam film jak to wygląda- skrót z zabiegu, potem jak się mocuje itd. dostaliśmy do domu worki, zaznaczyli mężowi mniej więcej gdzie to będzie i miał sobie w domu wypełnić wodą i spróbować z tym chodzić przez kilka dni. Potem w szpitalu jak już było lepiej to sam musiał zakładać a pielęgniarka była tylko obok i służyła pomocą, bądź radą. Nie wypuszczą do domu, póki pacjent sam się nie nauczy, no chyba, że nie chce wogóle współpracować-to wtedy pielęgniarka stomijna przychodzi pomagać do domu.
    Nasi znajomi najbliżsi to wiedzą, bo nas wspierali , rodzina wie też.Poza tym mąż nikomu nie mói-mówimy, że wycięli guza i już jest OK. Wszyscy wiedzą,że miał chemię i są pewni, że chemia i zabieg pomógł. Kto ma wiedzieć to wie, a pozostałym to wystarcza. W pracy nikomu nie powie, o ile wogóle wróci-marne jednak szanse, bo pracował fizycznie całe lata. Teraz siedzi i gra sobie w Pokera przez internet, mała śpi, ja szperam w necie co tu zrobić na odklejające się worki......chwila relaxu . Dobrej nocki życzę.
  • Witam Dorotka ma pytanie czy Twojemu mężowi odklejają się płytki? Czy odpinają się worki. Czy może mąż ma jedno częściowy sprzęt? Moja mama jest już prawie dwa miesiące po operacji też ma worki i szczerze Ci powiem że sama nie umie sobie ich przyklejać owszem próbowała na początku przyklejać na stojąco ale mama ma stomie w miejscu fałdy na brzuchu no i niestety ale płytka nawet nie probowała sie przyklejć, Więc ja jeżdże do mamy i jej zmieniam dwa razy w tygodniu czasami raz tylko zmieniamy bo gdy widze że nic sie nie odkleja i nic sie nie dzieje to nie ma potrzeby bym zmieniac. Ale na początku tez nie bylo łatwo bo sie odklejały nawet po 2 płytki na dzien i czasami to tracilam nadzieję że dam rade ale udalo sie. Byłam raz na przeszkoleniu u mamy pielegniarki po prostu pokazałam gdy sama mojej mamie zmieniala i dziwiła sie że nie jest mi straszne zmienianie tych plytek gdyz mam tylko 23 lata. Może powiem jak ja to robię: Pierwszą i najważniejszą rzecza to jest aby robic to spokojnie bez nerwów i pośpiech, następnie gdy odepne mamie worek i odleje starą płytke mierze rozmiar stomi i wycinam w nowej plytce otwór, plyke zawsze kłade na sciereczce na ciepłym grzejniku aby sie rozgrzała bo wtedy robi sie bardziej elastyczna i lepiej przylega do ciala i klej lepiej trzyma (ale trzeba pamietac aby jej za bardzo nie przegrzac bo wtedy plytka zaraz sie odkleji) w tym momęcie jak płytka jest na grzejniku obmywama mamie skóre w okół stomi i dokładnie osuszam ja gazikami, przed przylepieniem plytki biore ja i jeszcze wyginam ja troszke żeby nie była taka sztywna. i tak nastepnie przyklejam ją i dokładnie obieżdzam do okoła palcami żeby nie było powietrza i zapinam worek mama jeszcze kładzie reke na worku przez chwileczke.


Zaloguj się lub Zarejestruj, żeby odpowiedzieć lub dodać nowy temat