Mój mąż też palił, ale mi udało się go namówić na rzucenie palenia 4 lata temu, jak jeszcze nie wiedział, że ma raka. Plastry i gumy Nicoret mu pomogły, a jarał jak smok. Teraz bardzo się cieszy, że nie pali, bo nie wie jakby przeszedł przez chemioterapię z myślą o dymku...., gdy zdychał w łóżku. W każdym razie ja jestem z niego dumna. Ja paliłam,ale krótko, rzuciłam ze względu na stan zdrowia, ale nieraz marzyło mi się ostatnio.......Trzymam więc kciuki aniu, atunad.
Oj, spotkałabym się z Wami... na Helu, ja z Gdańska, ale póki co to lot do Pl w planach tylko. Ma któraś z Was worek??? Mężowi to najwięcej problemów sprawia ciągle przeciekający worek. Musi zmieniać co 1.5 doby. Ma pastę i taką gumę do podklejania i nic. Pielęgniarka przychodzi, wymieniają razem pomaga mu i nic-dalej to samo.Mam nadzieję, że to brak wprawy tylko, bo strasznie to męczące.
Aneta-mój mąż ma raka/miał raka pęcherza i ma worki, sam sobie radzi, właśnie minął miesiąc od operacji i już jest lepiej, trzeci dzień wychodzimy na krókie spacerki, bo strasznie się męczy, ale musi mi pomagać, bo pół roku ja w sumie wszystko sama musiałam robić przy dziecku, więc teraz pora na niego też. :)))
Na razie nie stwierdzono przerzutów,i mamy nadzieję, że już wszystko za nami.Będzie badany co kilka mies. DO nas przychodzi pielęgniarka stomijna raz w tyg, albo jak potrzeba to na telefon.Powiem CI, że mąż ogólnie radzi sobie dość dobrze, stomia nie boli, tylko rana póki się nie zagoi.Jest szczęśliwy, że to organ, który można wyciąć i wyrzucić........i mieć ten wstrętny worek i drugie życie :)) Będzie dobrze, naprawdę. Ja wspieram go bardzo, ale już powoli wdrażam do prac domowych, bo strasznie się rozleniwił przez chemię,pobyt w szpitalu, złe samopoczucie, potem operacja. A teraz pora na w miarę normalne życie !!! Będzie dobrze.