Ellie niestety rozumiem co przeżywasz, mój mąż też miewa takie stany, że nie chce już nigdzie chodzić do lekarzy, nie chce konsultować, chciał nawet zrezygnować z operacji ale jednak rozmowa z lekarzem z odpowiednim podejściem do pacjenta go przekonała. Mam nadzieję, że tato będzie jeszcze próbował.
Katiakow jak czytam takie historie to włos mi się jeży na głowie, jak to jest możliwe, ze przy takich objawach ktoś karze przyjść za pół roku na kontrolę. Szukajcie innego lekarza, nie ma na co czekać.
Joanno mam nadzieję, że powoli układasz sobie swój świat na nowo, a malutki pupil choć na chwilę pozwala Wam wszystkim zapomnieć o ostatnich trudnych przeżyciach.
Aisoog trzymam mocno kciuki za wyniki, próbuj rozmawiać z tatą
My troszkę odpoczęliśmy od tego wszystkiego, 2 maja wróciłam z pracy i spontanicznie podjęliśmy decyzję, że jedziemy z wizytą do rodziny męża do Wielkopolski, zostaliśmy do niedzieli. Jednak jak się dzisiaj rano obudziłam to poczułam już dość wysoki poziom paniki. Zostało nam tak naprawdę parę dni i zaczynamy. Strasznie boję się komplikacji po operacji, jeszcze te nasze ostatnie forumowe historie do tego dochodzą. Życie już nigdy nie będzie takie samo. Niby to rozumiem ale jednak czasem tak bardzo mi żal, ze mogliśmy dostać jeszcze troszkę tego czasu bez chorób, tej naszej radości z córeczki na którą tak długo czekaliśmy. Ehh...
Miałabym jeszcze pytanie dotyczące przyjęcia do szpitala, nie zauważyłam tego wcześniej ale na karcie z informacja dla pacjenta jak się przygotować do przyjęcia i co zabrać jest taki punkt: trzeba posiadać aktualną konsultację stomatologiczną wykluczającą istnienie zębopochodnych ognisk zakażenia Czy mieliście też takie wymagania przy przyjęciach? Jacku czy dwa lata temu miałeś też taki zapis w Urovicie ? Mąż raczej zęby ma zdrowe (choć był już jakiś dłuższy czas temu). Na bieżąco nie mam takiej konsultacji i zastanawiam się czy ogarniać gdzieś na szybko dentystę. Napiszcie proszę w tym temacie? A czy szczepienia przeciwko zółtaczce należy mieć?
Pozdrawiam wszystkich
Tośka co do konsultacji stomatologicznej , to zawsze przed operacją lekarze chcą zgody na operację od stomatologa . Ja rok temu miałam usowany woreczek żółciowy i lekarz powiedział że zaświadczenie do dentysty jest konieczne , ponieważ gdyby był jaki kolwiek stań zapalny nawet najmniejszy w jamie ustnej to w trakcie intubacji wprowadzili by bakterie do płuc i mogą się z tego powikłania zrobić . To samo się tyczy zaczerwienione go gardła . Sama miałam sytuację że anestezjolog cofnął mnie ze szpitala przed operacją bo miałam zaczerwienione gardło bo powiedział że nie może zaaintibowac bo potem mogę zapalenia płuc dostać.
Po operacji ogólnie czlowiek się czuje paskudnie , odporność po anestetykach spada więc i podatność na infekcje rośnie .
Pozdrawiam
Ela
Co się tyczy taty .... Ja rozumiem że ma dość . Ta sytuacja jest ciężka dla nas wszystkich . Tata się słabo czuje , co chwilę pojawia się jakiś krwiomocz , ciśnienie wariuje , cukry skacza . Ja w domu jestem gościem , większość dnia spędzam w samochodzie kursując między pracą , szkoła córki i tata w hotelu przyszpitalnym. Ale mój tata to osoba strasznie uparta. Ja się uparł że nie pozwoli zmienić leków które ma , bo chcieli mu zmienić niektóre leki na inne Eby były łagodniejsze na nerki , żeby wspoc serce , to rozstąp się ziemio nie poradzisz nic . Nie i koniec. I na nic się zdały tłumaczenia lekarza że to dla jego dobra , że chcą mu pomóc 😢 , nie i nie. Lekarz który teraz go prowadzi w centrum radiologii to święty człowiek normalnie. Ja bym na jego miejscu nerwowo nie wytrzymała .
Ale koniec końców ja po tych prawie już 6 tygodniach jestem u kresu wytrzymałości psychicznej i tylko modlę się żeby tata skończył to leczenie i cokolwiek ono pomogło . A mój tata jest zdania że chemia była niepotrzebna , że to mu zniszczyło nerki .i że on żadnego raka nie ma tylko lekarze chcą nr naciągnąć na kasę . Ja już nie wiem moE to jakiś mechanizm obronny że tata to tak postrzega . Ale naprawdę jak by choć trochę pozwolił sobie pomóc 😢😢
Ellie straszna ta patowa sytuacja, a myślałaś by może tatę z jakimś psychologiem skontaktować? Pewnie myslalas ale domyślam się że to nie takie proste. I rozumiem doskonale Twoje wyczerpanie myślę że ono towarzyszy nam wszystkim ale musimy dawać radę.
Tośka no i super że pojechaliście, dzięki temu wyjazdowi było chociaż trochę czasu na złapanie oddechu a teraz postaraj się nie myśleć o złych aspektach, tylko pomyśl będzie operacja, leczenie i będzie dobrze. Musimy zawsze mieć nadzieję, wiem to trudne sama mam stany załamania ale musimy być silni dla naszych bliskich.
Marysiu jak mąż?
Joanno jak nowy członek rodziny, jak macie się Ty i Marysia?
Niestety nie takie proste. Razem z lekarzem podjęliśmy decyzję żeby onkopsycholog który pracuje w centrum radioterapii gdzie leczy się tata z nim pogadał. Poprostu przysiadł się do niego i zaczął rozmowę . Uznaliśmy że tak niezobowiazujaco będzie dobrze , że tata nawet się nie zorientuje . Ale tata powiedział że on nie jest świrem i tu cytuje żebyśmy to my się u psychologa leczyli a nie on . No masakra poprostu jest. Potem był zły na mnie ze chce z niego wariata zrobić . A ja tylko chciałam dobrze 😢
Katiakow koniecznie poszukajcie innego lekarza, czas się liczy. Poszukajcie kogoś z najszybszym wolnym terminem, nawet prywatnie.
Ellie88 tata potrzebuje czasu, wypiera chorobę. Mój tata też teraz myśli że ominie go operacja. On nawet jak miał ostry atak bólu to nie chciał iść do lekarza. A potem mówił że po lekarzach go ciągamy.
Tośka trzymam kciuki.
My dzisiaj jedziemy po wypis, popytam co teraz po kolei. Zapytam też czy może da się już pozbyć cewnika.
Pozdrawiam
Witam.
Katiakow,również uważam aby zmienić lekarza i to koniecznie jak najszybciej,zbyt dużo czasu już zostało stracone.Ta decyzja lekarza to kompletne nieporozumienie.
Ada,jak przygotowania do zabiegu,wszystko dobrze?
Joasiu,co u Ciebie?i jak tam nowy członek rodziny?
Ellie,trudna sytuacja,nie potrafię Twojego taty zrozumieć,zrozumiałbym że uparł by się co do np. koloru koszuli ale nie do tego kiedy wchodzi życie.Trudno coś doradzić kiedy nic na nie go nie ma wpływu ale myślę,że próbować trzeba,oczywiście w jakiś delikatny sposób aby nie odniosło odwrotny skutek.Ellie trzymam,może nastąpi przełom.
Tośka,jak mogę zapytać w jaki rejon Wielkopolski jeździcie?Bo tak się składa,moje korzenie z tamtych stron wywodzą się.
Tosiu,nie chciałbym Cię wprowadzić w błąd bo nie pamiętam tego ale wydaje mi się,że tego nie miałem,doskonale za to pamiętam,że miałem zrobić posiew moczu i ewentualnie jak są bakterie to wyleczyć.Trochę czasu minęło i pewnie nastąpiły zmiany.
Marysia dalej milczy.🤔
Pozdrawiam Jacek.
Hej Kochani.
U nas mega smutno,na razie etap ,który najlepiej odzwierciedla cytat:"I dokąd Cię zabrano z domu,w którym rąk Twoich wszędzie pozostały ślady?"
W nocy nadal nie dam rady spać,dziś wróciłam do pracy,ale nie dałam rady praktycznie nic robić,wciąż płakałam,słowem koszmar trwa.Może kiedyś będzie trochę lżej,na dzień dzisiejszy jest strasznie.
Piesek jest słodki,obowiązków przy nim masa ,rozrabia non stop. On jedyny w naszym domu ma dobry humor..
Tośka,już zaczynam się denerwować piątkową operacją.Tak ,jak napisał Jacek ,życie jest takie niesprawiedliwe:(.Zamiast spokojnie cieszyć się ukochaną córeczką-macie teraz takie stresy..Bardzo.bardzo trzymam kciuki .Musi być dobrze.
Ado,Wy macie szpital 15 maja,to już też niedługo..Jak Tata się czuje?
Ellie88 mam nadzieję,że lekarze znajdą jakiś sposób,by pomóc Twojemu tacie..
I martwi mnie mocno milczenie Marysi.Kochana,napisz co u Was się dzieje..Zaglądam tu 5 razy dziennie z nadzieją,że w końcu wyczytam dobre wieści.
A na koniec krótko opiszę swój ostatni sen:
Wchodzę do szpitala,podchodzi do mnie lekarz i prosi bym za nim poszła.Przechodzimy przez jakieś przesuwne drzwi i znajdujemy się nagle w sali,a tam na łóżku leży moja mama,bez rurek,kabelków i się uśmiecha.Mówię,ze przecież umarła,ze ją pochowaliśmy,a ona ze śmiechem:"córeczko kochana,naprawdę nie poznaliście ,że to nie byłam ja?Ja tu jestem i leczą mnie najnowszym lekiem ,na który nie maja jeszcze pozwolenia,więc wszystko musi pozostać sekretem ,ale czuję się już dobrze"
Zdaję sobie sprawę,że to efekt tego,że mama w trumnie nie była do siebie podobna,więc mój mózg taką sobie dorobił historyjkę ,ale ten sen był taki cudowny.Życzyłabym nam wszystkim ,by ten lek istniał .
Pozdrawiam wszystkich serdecznie!