corkataty,
jesteśmy z Poznania,
TK w poniedziałek, i tak jak piszecie potem ostateczna decyzja,
ale już na tym etapie lekarz zaleca radyklna, stąd nasz niepokój i szukanie wiadomości i wiedzy oraz konsultacje aby pomału i świadomie podjąć decyzję,mam nadzieję, że słuszną...
Dlatego każda wasza sugestia, rada i opinia jest dla nas na wagę złota
Dzieki
jose, mi tam ciężki jezyk kompletnie nie przeszkadza. Nawet lubię.😁a reasumując: Byl bum na usuwanie pecherza w stadium t1 g3. Czemu? Głównie chodzi o jego biologie w tym momencie i to, ze jest to guz, który ewidentnie dąży do dalszej penetracji (jose, penetracji special 4U😜). Ale, no właśnie jest wiele ale, cały zachód, który niestety jest daleko przed nami wycofuje sie z tego rozwiązania, w pierwszym rzucie próbując walczyć wlewkami i ścisłą kontrola. Dodatkowo wielokrotnie juz spotkałam sie z sytuacja gdzie guzy były określane na wyrost jako high grade. Mam nadzieje, z tego co pamiętam, to twoj tato mial bardziej zaawansowany nowotwór niz T1. To trochę zmienia postać rzeczy jeśli chodzi o przerzuty do węzłów.
Córka taty: mój tato miał t2g3. Ale tato mój ma 72 lata i mimo wieku zdecydawal się urolog na operacje. Ja nikomu nic nie sugeruje tylk posze jak ja to widze. Heniek dzieki za uzananie Każdy decyzje musi podjąć sam a my możemy tylko opisać swoje doświadczenia. Zdania zawsze były - są i będą podzielone.
Heniek dzięki za dobre słowo. Przykład mojego taty jest opcją i pocieszeniem dla tych, którzy całkiem stracili nadzieje. Walczymy z tatą nadal. Wiem, ze kiedyś przyjdzie ten dzień kiedy nastąpi wznowa, ale nie myślimy o tym, cieszymy się z każdego dnia:)
Trzeba pamiętać że każdy chory osobiście podejmuje decyzję .Ratujemy pęcherz ,prostatę węzły czy ratujemy życie .Cały czas pamiętajmy że ten rodzaj nowotworu ma śmiertelność na poziomie 50%..Ciągle zapominamy że nowotwór pęcherza z reguły dotyczy osób starszych.I ten rodzaj niepełnosprawności o którym pisze J-L jest dla nich do zaakceptowania. Gorzej gdy choroba dotyczy osób młodszych .aktywnych seksualnie.Uważam że nieraz trzeba odciąć zgangrenowaną kończynę dla ratowania życia
Witam wszystkich, J-L również, w lipcu będzie 6 lat po radykalnej operacji , jestem stomikiem ale wcale nie uważam abym była inwalidą ,żyję tak jak przed radykalną, uważam natomiast że to że nie musiałam brać chemii gdyż nie było jeszcze przerzutów na węzły pomogło mi w szybszym dojściu do zdrowia po operacji bo najgorszy okres w życiu stomika to dojście do siebie po operacji a stomia to jest tylko inny sposób sikania (dla mnie to nawet wygodniejszy), codzienna zmiana worków to kwestia minuty a raz w tygodniu zmienić płytkę to kwestia max 5 minut więc gdzie tu inwalidztwo, dla facetów to najważniejszy jest sex ale czy ważniejszy od życia,chyba nie a radykalna to ratowanie życia i dlatego uważam że każdy kto zachoruje na tego rodzaju raka musi sam zdecydować czy woli wyciąć gada i żyć spokojnie czy ryzykować przerzuty i leczyć go żyjąc w ciągłym stresie i wiedząc że jest on bardzo oporny na leczenie i kiedyś musi iść na operację i oby nie było za późno bo gdy zacznie atakować inne organy to będzie bardzo ciężko, ja mego gada leczyłam przez 3 lata ,miałam 5 tur, brałam bcg i ciągłe badania i tak musiałam iść na radykalną, dobrze że gad siedział w tym czasie na miejscu , ale nie zawsze tak jest,nikogo nie namawiam do radykalnej i piszę to tylko na podstawie moich przeżyć i moich wniosków, każdy decyduje sam za siebie a jeśli ma rodzinę która stoi za nim to bardzo dobrze dla psychiki chorego, pozdrawiam wszystkich serdecznie i życzę zdrówka
Witam,
rozpętałam burzę dotyczącą podejmowania trudnych decyzji.
Ale dziękuję Wam za wszystkie wpisy, każdy jest ważny i istotny.
Przestałam męża ,,naciskać'' i ,,wskazywać'' co ma zrobić - a zaczęłam go bardziej wspierać i pokazywać za i przeciw każdej możliwości aby mógł sam zdecydować co chce wybrać.
Tak jak pisałam jest to dla niego bardzo trudne.
Byliśmy już u 2 rożnych lekarzy i tak jak pisaliście zdania są podzielone - jednak ostatecznie każdy twierdzi że radykalna jest najlepszym rozwiązaniem - najbezpieczniejszym . Teraz męża wspieram i zapewniam o tym , że jesteśmy z nim i będziemy bez względu na to jaka decyzje podejmie.
W poniedziałek tomograf - i potem czas na podjecie ostatecznej decyzji.
Mam nadzieję, że będzie dobra i przyniesie dobre efekty.
Pozdrawiam