nadzieja...
witam ,jestem załamana,bliska mi osoba choruje na raka zoladka z przerzutem do mózgu.duzo piszecie o wsparciu ze strony rodziny,a co jesli ta osoba tego za bardzo nie chce. bardzo sie kochamy ale o chorobie nie rozmawiamy praktycznie wogóle,bo ona tego nie chce.na badania jezdzi sama,nawet nie wiem jaka jest diagnoza,wiem tylko tyle ze jest niewesoło.nie wiem ile czasu jeszcze jej zostało,ale musze wierzyc ze wygra ta walke chociaz bedzie bardzo ciezko.nie wyobrazam sobie ze moze jej zabraknąć,ze moze odejsc. jest silna,ale to dziadowstwo rozwija sie bardzo szybko i boje sie ze to ono wygra ta walke.czy ktos z was wygral z przerzutem do mózgu?
-
KORA
Witam serdecznie mam kilka uwag do Twojej wypowiedzi. Masz rację, że duże znaczenie dla chorego ma wsparcie rodziny. Widzę jednak, że ty musisz się tego nauczyć bo w chwili obecnej możesz doprowadzić do tzw. "ZAGŁASKANIA", tym bardziej używając zwrotów : cyt : "jestem załamana, o chorobie nie rozmawiamy, nie wiem jaka jest diagnoza, wiem tylko tyle ze jest niewesoło"
Szczególnie zraziło mnie zdanie "jest silna,ale to dziadowstwo rozwija sie bardzo szybko i boje sie ze to ono wygra ta walke"
Zacznij od Siebie, myśl pozytywnie, przekonaj drogą Ci osobę, że RAK TO NIE WYROK, że warto walczy, że jesteś blisko, że nie interesuje cię diagnoza bo będziecie wspólnie walczyć z chorobą.
Życzę powodzenia odezwę się jeszcze.
-
myszka
wiem ze wiara moze czynic cuda,ale to nie jest takie proste.Jesli mam chwile zalamania to Ona tego nie widzi gdyz nie mieszkamy razem. Na forum pozwalam sobie na chwile zwatpienia,nigdy przy tej osobie.rak to nie wyrok...oby to stwierdzenie i nam sie sprawdzilo.pozostaje mi gorąco w to wierzyć.
-
Koro, mam znajomą, która jest również lekarzem neurologiem, ją 6 lat temu dopadł rak płuc, po trzech latach przerzut na mózg i wyszła z tego!!! W międzyczasie przeżyła poważny wypadek samochodowy, długo chodziła w kołnierzu ortopedycznym i wyszła z tego. Ale to osoba, która wciąż jest zajęta problemami innych, pomaga innym i pewnie stąd w niej tyle siły. Rak to naprawdę dzisiaj już nie wyrok.
-
Nie mozna udawac ze nie ma choroby i ze chora nie chce pomocy
Taka pomoc jest zawsze potrzebna i jak to sie mowi jak< nie drzwiami to oknem >Nawet posiedziec przy chorej potrzymac za reke po prostu byc to jest tak cenne jak nic Bliskosc najblizszych
-
Koro! Udaje, dzielną niezależną, nie chce rozmawiać, nie chce obarczać innych swoimi problemami, myśli że powinna nieść ten krzyż sama bo to jej RAK, jej problem - skąd ja to znam....... Była w moim życiu taka chwila. Zosia-samosia.hi hi hi ale tak nie jest i być nie może. To bliscy, znajomi swoim zainteresowaniem, swoją miłością a nie jak się pewnie jej wydaje litością pozwalają przetrwać najtrudniejsze chwile. Bądź przy niej jak najczęściej, szukaj pretekstu by jechać z nią na badania, potrzymaj za rękę, przytul, mów że dacie RAZEM RADĘ dopóty dopóki w to nie uwierzy. A wierz mi bardzo szybko uwierzy w magię miłości
pozdrawiam i życzę wytrwałości Ewa
-
dziekuje wam wszystkim za słowa otuchy....
ewam,masz racje to taka zosia samosia i nie chce nas obarczac swoimi problemami,powiedziała kiedys,ze załuje ze my bliscy o tym wiemy. teraz wiem ze musze starac sie jeszcze bardziej,zeby przekonac ja ze mozna z tym wygrac,bo ona niestety straciła juz nadzieje:(
-
Ewo, mam wrazenie jakbys przeczytala wszystko to co jest w moim sercu.. bardzo trudno jest zdecydowac jak sie zachowac gdy osoba chora wszystkie gesty odbiera jako litosc. To niesamowicie delikatna sprawa.. w sercu zawierucha-spelnic prosbe i nic nie robic czy działac majac poczucie ze robi sie cos wbrew woli najblizszej osoby..
Nie znam drugiej tak silnej istoty jak Ona, zawsze twarda, usmiechnieta, widząca wszystko w pozytywnym swietle. Jakze wielkie musi byc to cierpienie skoro nawet Ona traci siłe i wolę walki.
Masz racje w takiej sytuacji my musimy odnalezc dodatkowe poklady nadziei w sobie i wlac ją w skołatane serce i zmeczone chorobą ciało naszego dzielnego gladiatora.
Dziękuję
-
Doskonale Cię rozumiem...Twoje rozterki co robić.. rozmawiać , czy udawać że nic się nie stało... Stało się... my chorzy boimy się współczucia, lęku waszego o nas, waszej bezradności czasami. Tego że nie wiadomo w sumie jak się zachować w stosunku do nas chorych.... Staraj się być z Tą osobą, weź ja do kawiarni, kina na spacer...wyciągnij ją z domu... Nie będzie Ci łatwo...to może być taka forma z jej strony obrony samego siebie przed chorobą, brak akceptacji że się jest chorym i trzeba walczyć. A trzeba walczyć!!!! Aby wygrać!!! Ja wygrałem!!! Choć nie było łatwo...ale nikt nie mówił że będzie łatwo!!! Staraj się być sobą taka jak byłaś przed chorobą tej osoby!!! Pozdrawiam misiek-n
-
misiek-n,dziekuje tak bardzo potrzebowalam podpowiedzi co robić.... w sobote jedziemy na basen:)pozdrawiam
-
W okresie leczenia nie znosiłam słów kierowanych do mnie"bedzie dobrze jestem przekonana o tym" ,jesteś" silna " dasz radę~!!!Wolałam aby ta osoba milczała.Nie znosiłam głaskania i nie znoszę w dalszym ciągu.O chorobie mówię ,nie robie z tego tematu tabu...Jest mi łatwiej..Znam przypadek kiedy z choroby zrobiona tajemnice,ta osoba wysiadła psychicznie.Nie potrzebowała ludzi nic nie robiła..To jest najgorsze.Trzeba życ normalnie chociaż to życie dalekie od normalnosci.Są jednak chwile kiedy zapominam,że jestem ciężko chora.Pravcuje w ogrodzie ,jesienią chodziłam na grzyby,jeżdżę na rowery...Mam dużo znajomych,którzy odwiedzają mnie,dzwonią,wyciągają na kawe do kawiarni.Organizuje przyjątka okolicznosciowe/imieniny/ i uczestnicze w nich u innych...Każdy inaczej przechodzi tę traumę...Pozdrawiam