Ostatnie odpowiedzi na forum
Lilith, kontakt z chorym to nie to samo co być chorym i nie mów mi, że mi łatwo, bo wcale łatwo nie jest. Boję się jak każdy i jak każdy mogę mieć wznowę. A co do Avastinu, to nawet na tym forum pamiętam dziewczyny, które miały wznowę podczas kuracji Avastinem i umarły.
Domel1 Peruki to nawet nie kupiłam. Cały czas chodziłam w chustce, też miałam chemię i łysinę latem. Zachowywałam się zwyczajnie i na luzie, więc tak też traktowali mnie ludzie. Myślę, że często nam się tylko zdaje, że ludzie się na nas wielce gapią, bo jestem pewna, że nie zwracają na nas większej uwagi, a zdaje się nam tak wtedy, kiedy nas same krępuje nasz wygląd. Co do opuszczenia, to Ci przejdzie. Potem się zaczniesz cieszyć, że tylko kontrola i wreszcie trochę normalnego życia. Biochemia to tylko część składowa badania krwi . Z pobranej krwi badają składniki morfologiczne, biochemiczne i marker- po prostu odpowiedziałam szczegółowo. Nie wiem jak Was tam badają, że Wy nic nie wiecie. U mnie przed przyjęciem na chemię były badania jakie opisałam wyżej. Po skończeniu leczenia wyznaczono mi termin za miesiąc. Na jeden dzień przyjęto mnie na badania do szpitala. Było badanie krwi, usg jamy brzusznej, tomografia, rtg płuc, badanie ginekologiczne i usg dopchwowe, dostałam też skierowanie na mammografię. Potem miałam zadzwonić za kilka dni co dalej. Czy szpital i ewentualne leczenie czy kontrola w poradni. Zadzwoniłam i dowiedziałam się, że zarejestrować się za miesiąc w poradni. Potem już kontrole w poradni z badaniem ginekologicznym, usg dopochwowym i markerem. Dodatkowe badania zlecał mi ewentualnie onkolog, lekarz rodzinny i neurolog w zależności od potrzeb. Leczę się w Poznaniu na Szamarzewskiego.
Na początku po diagnozie około trzech lat temu bardzo żałowałam, że nie podano mi Avastinu. Teraz uważam zupełnie inaczej. Z mojego punktu widzenia i nabytej wiedzy, lepiej dać odpocząć organizmowi od leczenia, żeby miał siły na terapie w razie wznowy, niż katować się dodatkowo Avastinem, który może zupełnie nic nie dać a tylko dodatkowo obciąży organizm. Miałam guz na jajniku, naciek na pecherz, zmiany w płucach, Figo4, a jednak chemia i operacja dały radę. Teraz mój organizm ma czas na regenerację w razie jakiegoś nieszczęścia. Ale to oczywiście moje zdanie, którego nikt nie musi podzielać. A zamiast wydawać kasę na drogie suplementy i inne drogie specyfiki o niepewnym działaniu, wolę je wydać na zdrowsze jedzenie i na drobne życiowe radosci. Ale tu każdy sam decyduje, czy żyje tylko chorobą i myślami o wznowie, czy chce po prostu zwyczajnie jak przed zachorowaniem szczęśliwie żyć.
Przed każdą chemią miałam na oddziale badania krwi: morfologia, biochemia, markery, potem ekg, badanie ginekologiczne, usg dopochwowe, ważono mnie, a przez jakiś czas to nawet badanie moczu mi robili.
Domel1, nic nie wiem o lekach minimalizujących ryzyko wznowy. Jedni piją, palą, jedzą co chcą, niczym się nie wspomagają a wznowy brak. Inni dbają o siebie, żyją zdrowo a wznowa jest. Mogą się na mnie wszyscy pogniewać, ale przez ten cały czas chorowania doszłam do jednego wniosku, że zdrowienie to tylko kwestia cech danego organizmu- jeden pokona chorobę inny nie, niezależnie od sposobu leczenia i trybu życia.
Witaj :-) Włosy zaczęły mi odrastać po piątej chemii. Miałam 6 standardowo- taxol i carbo. Nie wiem jak to jest z tym Avastinem. Z forum pamiętam wznowy nawet w trakcie jego podawania, więc pewnie jednym pomaga innym nie. Ja Avastinu nie brałam. Jak dotąd bez wznowy. Od operacji minęło 30 miesięcy, od ostatniej chemi 27 miesięcy. Udało mi się mimo Figo 4, bo w tej chorobie nigdy nic nie jest przesądzone. Pozdrawiam :-)
Co do stresowania bliskich. Każdy jest inny. Ja od początku brałam wszystko na klatę i oszczędzałam męża i syna. Nie chciałam żeby się załamali, chciałam też żyć jak najnormalniej. Jednak zauważyłam, że każda pacjentka reaguje inaczej, w końcu nowotwór to nie przelewki. Nie każda umie udźwignąć sytuację i ja to rozumiem. Co do przerzutów do mózgu. One naprawdę pojawiają się rzadziej i raczej na szarym końcu. Tez bolała mnie głowa. Miałam niedawno tk i zmian nie ma, a ja figo 4. Co do poczucia osamotnienia po leczeniu, to szybko mija i jest okay. Pozdrawiam:)
Hej Weroniko:) Widzę, że leczysz się dłużej niż ja. Ja od lipca 2014 i startowałam z markerem ok 7000. Jestem po operacji, standardowej chemii i na razie bez wznowy. Nie mam doświadczenia z wodobrzuszem. Natomiast jeśli idzie o biustonosz, radzę kupić po prostu sportowy, taki jaki kupują sobie babeczki trenujące czy biegające. Ma tę zaletę, że na każdym leży dobrze i wygląda całkiem ładnie. Są różne fasony i kolory. Używałam w trakcie leczenia i byłam zadowona. Zdrówka :-)
Witajcie :-) Rokowaniami się nie przejmujcie. Moja pierwsza diagnoza, od razu FIGO4. W przewidywaniach około 9 miesięcy życia i to w hospicjum. Marker 6953. Pierwsza chemia- marker 3848. Druga- marker 417. Trzecia- marker 67. Operacja- marker 47. Czwarta chemia- marker 14,1. Piąta- marker 8,6. Szósta- marker- 7,8. Kontrola i badania miesiąc po zakończeniu leczenia- badania obrazowe bez zmian, marker- 7,3. 0d czasu operacji minęło 29 miesięcy, od ostatniej chemii 26 miesięcy. Wszystko okay. Badania obrazowe w normie, marker miedzy 6 a 8,raz mniej raz więcej. Nie stosowałam żadnych terapii dodatkowych, zrezygnowałam tylko z cukru, mąki pszennej, jem ryby i zielone warzywa. Żyję normalnie, w hospicjum nigdy nie byłam. Zamiast się bać o siebie i bliskich, uszy do góry, żyć jak najzwyczajniej i wierzyć, że bedzie dobrze. Pozdrawiam :-)
Marto83 Odbarczenie nie jest bolesne i przynosi ulgę. Ja nie miałam takiej potrzeby, ale znajoma niestety tak. Podłączyli dren i płyn wypływał do pojemnika. Jednak kiedy płyn wciąż nachodzi, to niestety nie jest dobry znak. Podczas całej chemioterapii tylko raz dostałam Neulastę, więc nie każdemu jest potrzebna. Pozdrawiam Dziewczyny :-)