Ostatnie odpowiedzi na forum
Aniaas, nie zabrzmiało chamsko, tylko bezczelnie, bo nie masz żadnego prawa mnie podsumowywać za całokształt. Już tu trochę jestem i stwierdzenie, że na wszystkich to też nadużycie. I daruj sobie ocenianie mnie, bo mnie nie znasz. Co więcej nic z moich wypowiedzi nie zrozumiałeś, skoro odebralaś je jako atakowanie wszystkich. I nie gniewam się, bo mnie Twoja opinia nie obchodzi. Co więcej, żebyś miała jeszcze dodatkowe do mnie pretensje to Ci powiem, że denerwuje mnie ciągłe mówienie o bohaterskich pacjentkach walczących z rakiem, bo bohaterski to był powstaniec warszawski albo żołnierz pod Monte Cassino, a my jestesmy po prostu chore i leczymy się bo musimy jeśli chcemy żyć. Jest wiele ciężkich chorób i nikt nie walczy, wszyscy po prostu chorują. Ja akurat jestem po prostu chora i nie lubię tych tekstów o bohaterstwie a czytam je co chwila. Miłego dnia :-)
Aniasas, mną jesteś rozczarowana? Trudno, forum to nie konkurs popularności. Jestem jaka jestem. Co do pytania o chemię. Jakiekolwiek skutki chemii odczuwałam dopiero 2, czasem 3 dni po wlewie. W moim przypadku były to bóle kości stóp i dłoni. Były do przeżycia, nie brałam przeciwbólowych, tylko starałam się rozruszać bolące kończyny. Mdłości miałam prawie żadne, a przez całe leczenie wymitowałam tylko raz przez jakieś pół minuty. Byłam też dosyć senna, ale to dobrze, bo cierpienie najlepiej przespać. Przeszkadzały mi niektóre zapachy i nie czułam smaku niektórych potaw- smakowały zupełnie inaczej i miałam jakiś metaliczny posmak w ustach. Na mdłości nie brałam leków, tylko piłam parę łyków coli i ssałam tictacki. Włosy bardzo szybko obcięłam, żeby mi się nie walały po poduszce i chałupie. Zwyczajnie mąż mi je zgolił maszynką. Jakoś nie miałam z tym problemu, a mąż ciął i płakał. Jednak włosy nieważne, bo odrosną. Życie i zdrowie są ważne. Dieta lekkostrawna. Nie łamać się, wierzyć, że będzie dobrze. Alleluja i do przodu :-)
Nie wiem jak innym, ale mnie na te bóle po chemii nie pomagały tabletki przeciwbólowe, ale ruch tymi bolącymi kończynami. Trochę je na siłę rozruszałam, pospacerowałam z wysiłkiem po domu i na kilka godzin był spokój. A ja się na nikim tu nie wyżywam. Myślcie sobie o mnie co tam chcecie.
Niech szlag trafi tego przeklętego raka i w ogóle wszystkie choroby swiata!
Lilith, wybacz ale u mnie hormony też czasem szaleją, choć z mniej miłych powodów. Wcale nie chciałam Ci ciśnienia podnosić.
Myślałam, że mi posta zjadło i pisałam jeszcze raz
Lilith, ja pisałam o tych, którzy juz kończą terapię z całkiem dobrym skutkiem, a ciągle żyją chorobą i w niej tkwią. Ci chorzy borykający się wciąż z leczeniem to całkiem inna bajka. I nie zloszczę się, tylko piszę co w danym momencie czuję. To forum nie powinno służyć tylko do klepania się wzajemnie po plecach, inaczej nie byłoby z niego żadnego pożytku. Miłego dnia :-) Pozdrawiam :-)
Lilith, przestań mi mówić, że mi łatwiej. Skoro nie jestes chora , to nie wiesz. Opiekujesz się chorym, nie jesteś chora. I nie wiesz ani jakie dolegliwości mnie trapią ani jak żyję, bo nie piszę o tym na forum. Nic nie wiesz. Wiadomo, że bliscy chorych też cierpią. Każdego możliwego stresu szczędziłam moim bliskim i brałam wszystko na klatę. Mam kochającego troskliwego męża. Jednak jak choroba wróci, to ja będę umierać w męczarniach nie on. To spora różnica. A Ty jako osoba zdrowa nie masz żadnego prawa mówić mi, że mi łatwiej. Może mi to powiedzieć inny chory, TY NIE!
Do chemii się nijak nie przygotowywałam. Ważne jest tylko nie złapać żadnej infekcji, bo mogą wtedy odroczyć chemię, a każdemu zależy żeby leczenie przebiegło bez zakłóceń.
Lilith, i to nieprawda, że z czasem jest łatwiej. Nie jest. Przed każdą kontrolą boję się bardziej, bo myślę: tyle czasu bez wznowy, to pewnie teraz już bedzie. Choćbyś się opiekowała dziesięcioma bliskimi, to i tak nie masz pojęcia co czuje chory. Nie jest mi łatwiej, tylko chcę żyć jak każdy bez myślenia ciągle o chorobie i do tego namawiam. To wszystko. A spokoju nie mam trzy lata, tylko 25 miesięcy i to wcale nie jest żaden spokój niestety.