Ostatnie odpowiedzi na forum
U mnie już pierwsza diagnoza brzmiała FIGO4. Jednak minęło już od niej 2,5 roku i na razie bez wznowy. Cieszmy się więc każdą remisją i wierzmy, że będzie trwać i trwać i trwać... :-)
Wesołych świąt :) Spokoju, radości, zdrowia i samych dobrych chwil Dziewczyny :-)
Myślę, że suplementami można wspomóc odporność organizmu, żeby łatwiej zwalczał zwykłe infekcje i mógł nieobciążony innymi kłopotami w spokoju walczyć z rakiem. Myślę, że można suplementami wspomóc nerki, wątrobę czy inne narządy, żeby lepiej znosiły chemię i się po niej regenerowały. Jednak w cudowne metody lecznicze na raka nie wierzę, choć na początku swej drogi chorobowej myślałam, że istnieją. Teraz wiem za to, że wyzdrowieć może każdy, tylko musi mieć odrobinę szczęścia. Jedyne co robię dla zdrowia to unikam cukru, jem więcej ryb niż mięsa i jak najwięcej zielonych warzyw. Co ma być to bedzie. Chciałbym, żeby każda z nas wyzdrowiała i już zawsze była zdrowa :-)
Oj ten grudzień. Ja dwa lata temu w Sylwestra wracałam do domu po ostatniej chemii. W święta nie będę się w tym roku martwić, bo kolejna kontrola w lutym, więc myślenie o chorobie zawieszam na kołku. Chcę czy nie chcę tydzień dwa przed kazdą kontrolą dopada mnie strach. Jeśli idzie o chemię w pierwszym rzucie leczenia, to nie ma się co bać. Jak dostałam w szpitalu broszurki o skutkach ubocznych, to byłam przerażona, ale poza wypadnięciem włosów i bólami rąk i nóg, z którymi walczyłam głównie gimnastyką rąk i spacerami po mieszkaniu, nic się więcej nie działo. Z mojego doświadczenia, to najważniejsze nie nabawić się infekcji w trakcie chemioterapii, więc zażywałam witaminę C, rutinoscorbin i czosnek w tabletkach. Jeśli idzie o suplementy, to przez krótki okres interesowały mnie wszystkie nowinki, jakbym miała od tego cudownie ozdrowieć. Jednak przez czas choroby zdążyłam zauważyć, że ludzie zdrowieją i z suplementami i bez nich, podobnie ze wznowami, więc zarzuciłam cudowne środki. Staram się tylko unikać infekcji i zdrowo odżywiać. Resztę czas pokaże. Zdrówka Dziewczyny :-) Pozdrawiam :-)
Nawet jeżeli kogoś całkowicie wyleczą, to w papierach zostanie mu dokładnie ten sam poziom zaawansowania choroby. Ale to nie ma znaczenia. Ważne żeby być zdrowym. I nie przywiązuj zbytnio uwagi do tych cyferek, figo 1 2 3 czy 4, bo to często nijak się ma do efektów leczenia. Trzeba po prostu wierzyć, ze wszystko będzie okay :-)
Traszko, to nie tak, że ktoś tęskni za oddziałem czy lubi biegać na badania. Jednak po skończonej terapii zostaje gdzieś tam w człowieku świadomość, że choroba może wrócić. Kontrole w poradni przyszpitalnej dają coś w rodzaju poczucia bezpieczeństwa. Kiedy przychodzi czas kontroli co pół roku, a nie jak dotąd co trzy miesiące, można poczuć się mniej bezpiecznie. Ja wiem, że każda z nas pisze po zakończonym leczeniu, że już zawsze będzie zdrowa, jednak w praktyce tylko nieliczne mają to szczęście nigdy już onkologii nie oglądać. Stąd nasze przywiązanie do wizyt kontrolnych- boimy się, że przy rzadszych coś przegapimy.
4 lata, to już trochę minęło Czarownico. Zobaczymy, jak to będzie u mnie. W lutym się przekonam. Tak piszę jakby w międzyczasie nic się nie mogło wydarzyć. Optymistka. Na razie od operacji ( miałam jedną) 26 miesięcy i 23 od ostatniej chemii. Nie wiadomo po co człowiek to liczy, a jednak liczy. Nigdy nie wiadomo co się zdarzy jutro. Oby każda z nas była zdrowa jak najdłużej, a najlepiej już zawsze :-)
Czarownico :-) Skoro kontrole od teraz co pół roku- znaczy wszystko okay. Gratuluję :-) Jeśli u mnie w lutym wszystko będzie dobrze, to też wejdę w ten tryb, bo doczytałam, że wizyty co pół roku po dwóch latach od ostatniej chemioterapii bez wznowy. Jeżeli tak jest faktycznie, to z jednej strony fajnie, że zdrowie dopisuje, a z drugiej przy częstszych kontrolach człowiek czuje się bezpieczniej. Wiadomo, można prywatnie, ale u mnie budżet słabawy. WSPANIAŁYCH MIKOŁAJEK DZIEWCZYNY :-)
O jejku. Trudno, bedzie trzeba przeżyć i to. Dziękuję Czarownico :-) Powodzenia na kontroli :-)