od 2015-09-18
ilość postów: 1460
Pozwólcie,że się na moment wtrącę otóż nikt w niczyjej kieszeni nie siedzi i naprawdę wiem co piszę, mam kontakt z ludźmi poprzez swoją pracę co do których większość obok by pomyślała, że "Ci to mają" itp. podczas gdy wcale tak nie musi być...Druga kwestia częściowo powiązana z powyższym to taka,że każdy może prosić o pomoc, rak powoduje, że wpada się w panikę, potrzeba wsparcia ale i konkretnych pieniędzy. To czy ktoś prosi czy nie prosi to wyłącznie jego sprawa. A poza tym wszystkim osoba medialna, znana większości która zachoruje i choruje na naszych oczach może zdziałać dużo więcej co właśnie w przypadku Kory ma miejsce.
Ketra u mnie w czerwcu minęły 3 lata od diagnozy a w październiku będę świętować 3 rok od mojej radykalnej histerektomii. O każdej z nas możesz dowiedzieć się wchodząc na nick, poza tym na głównej stronie masz bardzo pożyteczne i potrzebne BIO gdzie dla nas specjalnie anonimowo dyżurują lekarze. Sierotka pisze o kręgosłupie, ja również uważam i wcześniej napisała, że bóle lędźwiowe czy nóg idą właśnie od kręgosłupa, przynajmniej u mnie tak było. Pytasz o moją terapię/ja po radykalnej uniknęłam naświetlań, chemii. Mój rak chociaż w wysokim stopniu złośliwości został zdiagnozowany we wczesnym etapie.
Ketra słuchaj z tymi symptomami to też różnie bywa, ja jestem z wątku rak szyjki macicy i chyba tylko ja jedna miałam plamienia międzymiesiączkowe, w zasadzie przez ostatni czas przed diagnozą moja miesiączka się nie kończyła/no dosłownie od rzeczywistej miesiaczki po plamienia itp., miałam też bóle z tyłu takie jakby lędźwiowe ale po czasie powiedzieli mi, że to raczej (z naciskiem na raczej) od kręgosłupa, upławy itp. były ponoć z powodu stanu zapalnego tak więc ja z kolei bylam lata 2,3 leczona na stany zapalne. Cytologię robiłam jak trzeba i zawsze była grupa II a więc żadnego alarmu nie było. Tak więc jak widzisz jakieś sygnały mogą być ale nie muszą bo ja wiem, że dziewczyny z tego mojego wątku takich jak ja w większości symptomów nie miały. Coś mi przyszło do głowy..chodzisz całe lata do tego samego lekarza, może być zmieniła i poszukała innego, nie dlatego, że Twój może czegoś się nie dopatrzył ale tak dla świętego swojego spokoju. A pielęgniarki....no cóż, czasem w dobrej wierze coś powiedzą a potem my się tej informacji kurczowo trzymamy, naprawdę nie warto łapać ludzi za słowa. Trzeba poczekać na wynik. Wynik przyjdzie to będzie wszystko jasne. Trzymaj się i daj znać koniecznie.
Ketra cześć tak czy inaczej dobrze,że tu trafiłaś bo po prostu trzeba czasami się wygadać, nie jesteś pierwszą tutaj która trafiła z przeróżnymi czarnymi myślami a skończyło się na stanie zapalnym czy w każdym razie na czymś zupełnie dalekim od raka. Każdy się boi wyników i w czasie czekania na nie ten czas dłuży się masakrycznie, a w tym czasie mamy całe mnóstwo najgorszych scenariuszy, o sobie nawet nie wspomnę bo ja byłam przekonana, że po mojej diagnozie w czerwcu niedożyję świąt grudniowych... Nie wiem jak wygląda cała procedura z odbieraniem wyników w Holandii, tu czeka się średnio ok.2-3 tygodni,w zależności od ośrodka wyniki przekazuje lekarz wyłącznie os.zainteresowanej. W Anglii z kolei z tego co wiem jest jeszcze inaczej, tam odebrać wynik może każdy bliski, po prostu w recepcji. Ketra ja myślę, że z tymi przeżyciami jest tak,że teraz w oczekiwaniu jesteś przewrażliwiona, taka krucha jak napisałaś ale kiedy będziesz miała dobry wynik w ręce to będziesz chciała góry przenosić ze szczęścia. Życzę Tobie tego właśnie, daj znać co i jak, trzymam kciuki🙂
Co do wietrzenia rany to jak najbardziej tak, wtedy szybciej i lepiej się goi, jak się z domu wychodzi to lepiej zdecydowanie ranę zabezpieczyć gazikami itp., ważne też żeby ubranie nie było obcisłe i żeby nie miało styczności z opatrunkiem/żeby nie obcierało. Sukienki się idealnie sprawdzają ale to przecież każda z nas wie. Pozdrawiam wszystkie dzielne i walczące dziewczyny🙂
Dreama jak miło czytać co tam słychać u Ciebie ale co by nie było to chciałoby się napisać "ech życie", miałaś duży problem ze zdrowiem i nerwy no ogólnie klapa, równolegle z tego co pamiętam w domu też średnio było i wtedy zazwyczaj pojawia się taki wianuszek ludzi słodko pierdząco radzących. A kiedy odżywasz, układa się, ze zdrowiem się poukładało, w domu dużo lepiej i właśnie wtedy chętnie byś razem z tymi samymi osobami usiadła i się wygadała, pośmiała, poopowiadała to w ludziach coś się zmienia, szlag ich trafia, że jak to tak...było kiepsko a teraz wracasz i jeszcze masz lepiej w pracy, no totalne przegięcie, jak ty tak możesz, cholera jasna... Dreama ja wiem, że łatwo powiedzieć no ale nic nie poradzisz, tacy ludzie są i tyle. Źle nikomu nie życzę ale jak któraś z koleżanek wpadnie w podobne piekiełko jak my kiedyś tutaj to zmieni się to egoistyczne z zerową empatią nastawienie, uwierz mi, tak jest. Raz na górze a raz na dole, nie rób drugiemu co tobie itp.itd. 🙂😁😁
gosik24 piszesz, że wszystko wokół wygląda i dzieje się dalej tylko Wy w rodzinnym świecie macie problem ale przecież wiesz doskonale, że tak nie jest. Jeszcze kiedyś rak wzbudzał przerażenie bo kojarzył się z najgorszym, a teraz prawie w każdej rodzinie ktoś chorował, choruje albo zachoruje. Życie toczy się dalej bo musi i tyle, nic więcej i nic mniej tu nie chodzi o brak empatii. Kiedy ja odebrałam swoje wyniki kiedy już było jak na dłoni co to jest i co przede mną to jak w jakimś transie pojechałam na trasę po której sobie biegam, telefon dzwonił a ja nie odbierałam, jakaś masakra. Nie wyobrażałam sobie wrócić do domu i pokazać te paskudne wyniki. Musiałam sama ze sobą trochę pobyć, choćby godzinę ale musiałam sobie wszystko samej poukładać, tak na szybko, tak sam na sam żeby za chwilę mieć siłę uspokoić najbliższych, nawet nie chciałabyś wiedzieć jakie oczy zapłakane mieli moi synowie i mój mąż.... No i życie musi się toczyć dalej i chwała Bogu bo można by było zwariować. Trzeba wspierać chorego, czasem wspólnie się wyryczeć ale potem trzeba wrócić do normalności. Tak jest lepiej, uwierz mi bo swoje przeszlam. Twoja mama po radykalnej może żyć długo i szczęśliwie, musi przejść przez tą paskudną chemię ale nie Ona jedna. Cierpi teraz ale po to, żeby potem było lepiej. Na tym portalu niejedno przeczytałam i wiem doskonale,że po burzy z reguły wychodzi słońce. Wspieraj mamę, o sobie nie zapominaj.
Andrzej69 uściskaj swoją ukochaną, wiem jak bardzo martwiłeś się o żonkę i to jest cudne jak to wszystko teraz u Was wygląda, cieszcie się życiem !!! ile wlezie 🙂🖐🖐
gosik24 no jasne przecież wiem, nie mam zielonego pojęcia skąd u mnie zwroty bezpośrednio do Ciebie,pewnie dlatego,że zawsze wolę zwracać się w danej sprawie bezpośrednio do tej do której i o której tu mowa, pokręciło mi się to wszystko, głupia sprawa, przepraszam. Ja chemii uniknęłam, u mnie leczenie przeszło bardzo prężnie i bardzo szybko.Mój rak zdiagnozowany został w początkowym stanie i to moje szczęście. W październiku mijają 3pełne lata od mojej radykalnej histeretomii a niedawno minęły 3lata od diagnozy. Nie znamy się, nie znam Twojej mamy ani Ciebie ale proszę nie pisz o wyroku bo to z gruntu nastawia człowieka na klęskę, na najgorsze a tak być nie musi.