Ostatnie odpowiedzi na forum
Och, naprawdę wspaniale się tu zrobiło! Ruch i gwar taki, jak w jakiejś kawiarni lub na party (takim w amerykańskich filmach) :-) nawet nie sposób z wszystkimi pogadać i odpowiedzieć na wszystkie powitania i miłe słowa :-)
Jedno pytanie bezpośrednio do siebie wyłapałam, więc informuję, że takie guzy pęcherza usuwają przezcewkowo, więc na zewnątrz nie rozcinają ani jednego milimetra, stąd taki szybki powrót do domu :-) ale to pierwszy etap, bo stwierdzili, iż na pewno jeszcze jakiś guz (a nawet guzy) zostały.
Czytam wszystkie wpisy, wszystkim kibicuję i wszystkich pozdrawiam jak najserdeczniej!
Do Mariana - najszczersze wyrazy współczucia. Wiedz jednak, że matka nigdy swojego dziecka tak naprawdę nie opuszcza...
Witajcie wszyscy! nie było mnie tu "literalnie", ale byłam stałym czytaczem milczącym, bo sporo się nabiegałam w tym czasie. Przypomnę się tylko, że u mnie badania obrazowe pokazywały ten guz w takim nieokreslonym miejscu. Miało wszystko sie wyjaśnić dzieki chirurgom. I wiecie co - przyjęto mnie na oddział ginekologiczny, odesłano na urologiczny, pobrano wycinki z guza w pęcherzu i stwierdzono, że poza pęcherzem też coś nadal leży :-) Czekam na wyniki hist-pat. Czyli nadal sobie tak będę zaglądać to do was, to do Syrenek czyli dziewczyn z forum jajnikowego :-)
Będę miała po prostu dwa razy więcej znajomych :-)
Pozdrawiam wszystkie nowe osoby z którymi nie miałam się jeszcze okazji zapoznać :-)
Wróciłam!
ale w jakim stylu - z ginekologii już następnego dnia wypisali mnie na urologię, tam usunęli guza z pęcherza, strwierdzili, że oprócz tego jest coś nadal na zewnątrz od strony macicy i jeszcze jedno od strony moczowodów. Będą wycinki badać przez trzy tygodnie i w zależności od wyników - dalsze leczenie onko/gine/urologiczne.
Ale się działo, prawda? ;-)
pozdrawiam was wszystkie tutaj i cieszę się, że jest tu gwarno :-)
Hej dziewczyny!
Trzymajcie kciuki! Jutro idę wreszcie do szpitala.
Tak długo na to czekałam, a teraz bardzo się denerwuję.
Myślcie o mnie :-)
Joanna51 - nie :-)
ale fajnie, że Cię zaintrygowało. Ten którego mam na myśli był już w tak trudnej sytuacji finansowej i życiowej, że postanowił ze sobą skończyć i w pokoju hotelowym przywiązał sznur do żyrandola (bo to był Berlin i działo się przed wojną więc i hotel był z żyrandolami) ale sznur się urwał, on spadł i to go tak otzreźwiło, że powiedział sobie "Nie dam się!" i postanowił od tego momentu b e z w a r u n k o w o kochać życie :-) a żył potem jeszcze baaardzo długo. I szczęśliwie :-)
czego i nam wszystkim życzę!
Maria 811 mam nadzieję, że to nie przepowiednia tylko Prima aprilis!!!
Kucja 15, nie potrafię oczywiście odpowiedzieć na tak postawione pytanie, ale czuję, że nie medyczno-lekarskiej odpowiedzi oczekujesz. Odpowiadam zatem tak jak potrafię: ja tez czekam na pzryjęcie do szpitala 8 kwietnia, co do diagnozy - wydaje mi się, że jestem przygotowana na każdą, ale oczywiście tylko tak mi się wydaje. Może będzie Ci raźniej wiedząc, że chociażby i ja czekam z niepokojem na to, co będzie? I to też 8 kwietnia ;-) a pomyśl, ile jeszcze osób dziś póbuje się uśmiechać z bliskimi mimo takiego okropnego wewnętrznego niepokoju... Trzeba nabrać głęboko powietrza i powiedzieć: "Nie dam się!" Teraz uwaga! Konkurs: konia z rzędem tej, która odpowie na pytanie - jaki znany wirtuoz tak sobie właśnie powiedział w bardzo trudnej sytuacji życiowej? Jak zagadka "chwyci" to chętnie będę podpowiadać jakieś dodatkowe wskazówki...
Izz! Toż to uśmiech od ucha do ucha! Uszu wprawdzie nie widać, ale usta szerzej uśmiehcnięte niż zwykle ;-)
Ja mimo świąt muszę jeszcze usiąść do pracy, ale uśmiecham się już teraz, a lada moment napiszę :-)
ależ prima aprilis pogodowy! Pozdrawiam wszystkich wiosennie i świątecznie!
a ja do wszystkich smucących się z powodu drugiego już dnia Świąt: Słuchajcie, po świętach też będzie fajnie! A dla tych którzy wątpią - już nie długo weekend majowy ;-)
Witam i ja w to mroźne przedpołudnie!
Każda z was wnosi tu tyle energii i mobilizacji, że te zdrowe "flaczki" spoza forum odpadają!
Goffka, fajnie, że jesteś znowu! czekało sie tu na Ciebie ;-)
IZZ, nareszcie, nareszcie, nareszcie jesteś tutaj! :-) ale to co piszesz o lekarzach, to dramat, to mają być nasi sprzymierzeńcy, kurczę, a oni co?! Przemyśl to, co pisałam o Górnośląskim Centrum Medycznym, jak tylko coś Cię tknie, że może warto, to pomogę we wszystkim, w czym będę w stanie pomóc, Katowice nie są tak daleko :-)
a co do opisanego nastawienia do leczenia, to przykro mi, ale tak tego nie mogę zostawić i wymaluję Ci tak siarczystego maila, że pójdzie Ci w pięty! Tak Cię ustawimy do pionu, że zobaczysz! :-)
Kucja15, choć jestem ze Śląska, to bezpośrednio nie znam nikogo, kto się tam leczył akurat na ten nowotwór. Co do innych typów nowotworów słyszałam same pozytywne opinie w zakresie skuteczności leczenia, ale sporo narzekania na konieczność oczekiwania nawet po wiele godzin pod gabinetami z uwagi na wielkość tego Centrum. Czyli na pewno warto sie na to przygotować psychicznie i nie napinać niepotrzebnie, jak i prowiantowo i logistycznie ;-)
Raczku, a może chociaż kilka ćwiczeń oddechowych przy otwartym oknie? kilka promieni słonecznych...
co do mnie, to już mi wszystko jedno, co to będzie, byle tylko dociągnąć do terminu stawiennictwa do szpitala czyli 7 kwietnia :-)
Maria 811, pytałam o kilka rzeczy na Twoim porfilu, jak będziesz miała chwilkę, to napisz kilka wskazówek dla takiego szpitalnego lajkonika jak ja :-)