Ostatnie odpowiedzi na forum
Hej Zaskoczona.
Pracuję zawodowo, praca biurowa. Po operacji usunięcia tarczycy rok temu, miałam miesiąc zwolnienia. Na wyniki badania histopatologicznego po operacji czekałam ponad 4 tygodnie. Zbiegło się oczekiwanie ze zwolnieniem. Po "jodowaniu" prawie 2 miesiące zwolnienia. Takie długie zwolnienie nie jest konieczne, akurat ja doszłam do wniosku z moim lekarzem, że organizm musi odpocząć po wszystkim. Następnie przy drugim odstawieniu Euthyroxu, do kolejnego badania w Zgierzu, 2 tygodnie zwolnienia przed wizytą w szpitalu (bez hormonu, chodziłam już na "rzęsach) plus miesiąc zwolnienia po wizycie. Obyło się bez kolejnego radiojodu, ale organizm zanim się rozkręcił po miesiącu bez Euthyroxu, trochę to trwało.
A teraz pracuję jak zwykle bez problemu. Odpukać, czuję się ok.
Witam wszystkich.
Powracam do tematu ślinianek po radiojodzie. Czy ktoś z Was miał jakieś problemy, po dłuższym czasie od jodowania? Ja mam objawy jak przy kamieniach w śliniance. Od czasu do czasu puchnie mi ślinianka za uchem, podczas jedzenia, picia. Czasami jest nawet wielkości jajka kurzego. Boli. Czekam na wizytę u laryngologa.
Hej Wszystkim. 2 dni temu zaczęła mnie boleć ślinianka za lewym uchem. I lekko ją wywaliło.8 miesięcy po radiojodzie leczniczym, w październiku miałam diagnostyczny. Czy ktoś wie, co się dzieje z moją ślinianką? Mieliście takie powikłania?
Biorę środki przeciwzapalne, przykładam butelkę z ciepłą wodą. Lekarz w poniedziałek.
anetta78
Ja z dwojga złego chyba wolę jak lekarze zbyt szybko(?) powiedzą, że wszystko ok. Przypomniała mi się śmieszna historia z mojego pobytu w szpitalu, kiedy to szukano u mnie przyczyn złego samopoczucia. Lądowałam 2 razy na "ostrym dyżurze" w nocy. Miałam powody, to nie była hipochondria. Min. "badała" mnie laryngolog ze swoją asystentką (studentką medycyny?) Wszyscy bawili się świetnie. Na koniec pani laryngolog powiedziała: nie chcę pani martwić, ale to chyba rak mózgu. Nie miałam ani rezonansu zrobionego, ani innych tego typu badań. To była diagnoza "na oko". Wyszłam z gabinetu i mam radochę do dzisiaj. Była blisko, od głowy wraz z jej zawartością niedaleko do tarczycy i mojego raka, który już wtedy tam siedział.
Więc wolę lekarzy optymistów :-)
Bułka601
Serdeczne gratulacje!!! Witamy w gronie ozdrowieńców. A Wy dziewczyny na początku drogi jesli chodzi o leczenie, czytajcie i uwierzcie, że zaraz też bedziecie zdrowe.
angi_83
Należę do szczęśliwców, którzy w tym roku juz 2 razy zdążyli być w Zgierzu na leczeniu. Lepiej nie mogłaś trafić. Lekarze i opieka super. Weź coś dobrego do jedzenia, bo catering taki sobie, chociaż panowie przemili i wszystkich pacjentów pamiętają i pieczywa nie żałują :-) Co do leczenia radiojodem, warto chwilę pobyć bez bliskich jeżeli to cena za wyzdrowienie. Przy wypisie każdy ma inne wskazówki i nie martw się na zapas. W szpitalu będziesz tydzień ( o ile faktycznie będą Cie leczyć radiojodem), a potem w najgorszym razie 2 tygodnie z dala od dziecka (branie na ręce, przytulanie). Ale pamiętaj, to nie forum "decyduje" i informuje o takich rzeczach, tylko lekarze na miejscu, więc lepiej pytaj u źródeł = szpital. Każdy z nas miał różne wytyczne. Jak ktoś słusznie napisał, osoby na tym forum to nie lekarze, opowiadamy jedynie o swoich przeżyciach, subiektywnych odczuciach.
Fasola1983
Dzięki , no nie mówiłam, że tu na forum znajdą się rekordziści w poziomie TSH?
Ona 26
Oj, pomogło, pomogło.....
Inezka
Jakie przerzuty na bank? Dzięki Bogu ten rak nie ma kosmicznego tempa rozrastania się, "przerzucania" i to też
nas wszystkich ratuje, co to sobie guzy hodowli, hodowali i pojęcia nie mieli co w nich siedzi przez lata. Ja mam zamiar żyć po chorobie przynajmniej z 50 lat, no chyba, że mi przysłowiowa cegła wcześniej na głowe spadnie. Rak ubity i nie spodziewam się na kolejnej scyntygrafii zobaczyć go znowu.
aniaw
Nic nie mów kobieto, bo ja się wzruszę, a hormony mam w strzępach i ryczę na zawołanie. Ministerstwo, łaskawca, zgodziło sie na import docelowy. No jeszcze by mieli czelność sie nie zgodzić.
Ania, może warto ruszyć z programen zbierania kasy dla Ciebie, a nie czekać na "łaskę pańską", co? Ile miesięcy kuracji musisz mieć opłacone? 18 patyków na miesiąc to dużo, ale dla chcącego-zbierającego nic trudnego. Chyba nie ma co czekać. A jak dziewczyny z forum ruszą z pomocą to ho, ho.
aniaw12
Hej, to działajmy inaczej. Jak można Ci ten lek załatwić? Gdzie trzeba "uderzać", ile pieniędzy uzbierać?
Państwo przeznacza na ratowanie życia konkretnego człowieka, konkretną sumę. I nie wyjdzie poza nią. Takie są fakty.
Ale jesteśmy jeszcze my, inni ludzie, którzy Ci pomogą i to nie jest czcze gadanie.
aniaw12, ona26
Jeszcze raz dzięki za gratulacje i dobre słowa. Nie wiem czy wiecie, ale to też dzięki Wam, osobom z tego forum, szybciej pokonałam dziadygę vel rakosława. Przez ten rok, byłyście dla mnie i źródłem wiedzy i wsparciem, aż wstyd, że czasami pomyslałam: aha, ona też tak ma i dała radę....Wiecie o czym mówię.....
Inezka
Widzę, że Ci ciężko i nie będę pisac truizmów w stylu: dasz radę. Trochę wspominałam jak bardzo mi było ciężko na początku choroby. Myślę, że najlepszy sposób, to utrzymywać kontakt z lekarzem, lekarzami, konsultować się i działać pod ich kierunkiem, a wyjdziesz na prostą. Co do tycia....Dla mnie kolejny powód do wstydu to ta myśl z tyłu głowy, która się pojawiła: no tak, jak już mam raka, to takiego od którego jeszcze utyję (odstawienie hormonów itp.itd.) A potem w mgnieniu oka się opamiętałam, bo te kilka kg, które przybyło można zrzucić w swoim czasie, to trochę taka gwarancja, że będe żyć długo i szczęśliwie.....bo to TYLKO taki rak.......
Bułka601
Wielkie dzięki za wsparcie, cieszę się, ze wszystkimi, którzy mają to już za sobą. I trzymam kciuki za tych co właśnie pokonują chorobę.
Hej dziewczyny. Niedawno wróciłam ze Zgierza z wizyty kontrolnej i jestem zdrowa. Zero przerzutów. Następna wizyta pro forma wiosną 2015. Do tego czasu, zapominam o raku.
Piszę o tym, przede wszystkim po to, żeby przeczytały to osoby, które zaczynają walkę z rakiem. Można dać mu popalić? Można.
Załatwiłam go w niecały rok, w listopadzie zeszłego roku super "news" o chorobie, w styczniu tego roku operacja usunięcia tarczycy, badania histopatologiczne: przerzuty do centralnych węzłów chłonnych (wydziarane razem z tarczycą podczas operacji) na wiosnę "radiojod" a dzisiaj jestem zdrowa. Na pocieszenie wszystkich z odstawionym Euthyroxem powiem, że mam po wyjściu ze szpitala TSH 66,7 i jakoś żyję :-) Teraz biorę "hormon" znowu od paru dni i czekam aż stanę na nogi. Podobno rekordziści potrafią mieć TSH koło 100!
W Zgierzu mają nowy, super sprzęcior do scyntygrafii. No, teraz to ja się czuję przebadana jak się patrzy. Na oddziale ruch jak na Marszałkowskiej, lekarze i panie pielęgniarki uwijają się, że patrzę zawsze z podziwem, tak samo panie salowe. Ogarniają wszystko i działa to jak w zegarku szwajcarskim.