Ostatnie odpowiedzi na forum
Cześć Olu, gratulejszyn:))) Jak ten czas szybko leci, ja już prawie 2 od diagnozy. A jaki miałaś stopień złośliwości? Ja 3g to pewnie rak się o mnie upomni:(((
nauczycielko, rozumiem, że wznowa? Dlaczego tylko karbo? Masz mutację?
Są tu kobitki ze wznowami, piszą, że da się przeżyć. Humor je nie opuszcza:))) Na pewno wesprą Cię radami. Mogę tylko napisać, że moja mama jest po 4 rzutach chemii i żyje dalej.
No i miłka chyba dziś operowana była.
Jasia, nie wiem, u nas jest tak, że wyniki docierają do gabinetu lekarza, który dał skierowanie i pacjent w zasadzie ich nie widzi. Ja swoje widziałam moment i zauważyłam tylko to, czego za mało lub za dużo, bo to jest zaznaczone.
Z leukocytami mam problem od początku choroby. Po zakończeniu chemii jakoś się nie zregenerowały. Ciągle o nich mówię, ale nikogo to nie obchodzi. Na wizytę u hematologa czekałam pół roku.
jasia, no maluśko. Jak już pisałam, nie mam tak sprężystego kroku jak dawniej, schody sprawiają mi kłopot, wszelki ruch męczy, dlatego jest podejrzenie uszkodzenia szpiku kostnego oczywiście przez chemię. Tzn, ja postawiłam sobie taką diagnozę:)))) na podstawie lektury internetu. Lekarka nic nie mówi, ale że nie też nie powiedziała, musi porobić badań, tzn. ja muszę robić.Ciekawe, co na to mój szef, jak tak ciągle będę robić sobie wolne.
A ja znów dziś u hematologa i znów wizyta 5 minut. Mam zrobić badanie na mobilność neutrofilów. Miała któraś z Was? I co to ma wykazać? Pani nierozmowna, więc nic nie wiem, tyle, że badanie trwa kilka godzin.
olga, uzbrój się w cierpliwość. Nikt Ci tu nie powie czy to rak czy nie. Badanie histopatologiczne wykaże. Jesteś młoda, mogą być różne rzeczy. Wiem, że u młodych dziewczyn zdarzają się potworniaki, czyli niezłośliwe nowotwory. Ale nie jest moją intencją Cię straszyć, raczej uspokoić.
Za to lekarka, która powiedziała: "Coś tu sobie wyhodowała !" moim zdaniem do odstrzału.
Dziewczyny, a co myśmy SOBIE wyhodowały??
miłka,
chciałabym Ci powiedzieć: Będzie dobrze, ale nienawidzę tego sformułowania. Dla mnie zalatuje lekceważeniem. Ale powiem Ci tak: wiem, że się boisz,ja też się bałam, a najgorsze, że już wtedy wiedziałam, że nic nie będzie jak dawniej. Ale mogę Cie zapewnić, że da się to przeżyć, a my tu jesteśmy dowodem na to. Trzymaj się dzielnie:))
Mnie mąż w przeddzień pójścia do szpitala zabrał do kina, żebym się wyluzowała. Był to film "Histeria". Wiecie o czym? O powstaniu wibratora czyli pośrednio o macicy, więc nie mogłam się wyluzować podczas oglądania, niestety. Ale doceniam dobre chęci.
Na razie z nart kiszka. Sypie śnieg i wieje wiatr.
I taka słabiutka dziś jestem. Nie wiem, czy to wina pogody czy peselu.
Betty, przyjmij najszczersze wyrazy współczucia.
jedynka,
widzę, że jesteśmy z tego samego miasta. Możesz napisać u kogo się leczysz? Wreszcie mogę z kimś wymienić poglądy:)))
Dziewczyny, wreszcie i u nas zawitała zima. Dziś -13. Może na nartki w weekend:))
Wrzucę swoje 3 grosze.
Prof. B był u nas ok. roku ordynatorem na oddziale ginekologii w CO i od tego roku już nim nie jest. Został wypie......, wrócił do stolicy. Nieudane operacje i komplikacje, tyle wiem drogą pantoflową, w każdym razie nie chwalili go. Widziałam go, jak odwiedzałam siostrę po laparoskopii.
Czarownica, czyli leczysz się cięgiem rok? Z jakim skutkiem, tzn, jak markery, krew...? Ciągle dobijasz raka czy to profilaktyka?
Limarri, no przykro mi:((
Ale dobrze, że leczą, że szukają alternatywy, chcą pomóc.... Bądź optymistką, musi się udać!
nana, u nas od wczoraj lodowisko. Co się postawi samochód, to trzeba odkuwać. Marznący deszcz. Chodzić strach. Zazdroszczę ci zimy.