Hej dziewczyny,
niestety, wieści i dobre i złe po pobycie w Gliwicach.Dobre, bo w szyi przy moim rozrzucie nic nie ma, czyli wszystko wyciete dokładnie, jod zgromadził się tylko w loży po tarczycy, a złe, bo mi wykryli mikroprzerzuty do płuc. Lekarka twierdzi, ze to standard i jest miliony takich przypadków, po prostu mnie beda jodować, może raz, może dwa, nie wiadomo. Na razie mam następny termin na czerwiec, w sumie ten jod to nic takiego, miałam jedynkę, oglądałam tv, czytałam i o dziwo po jodzie głos mi kompletnie wrócił, nie wiem czemu. Także z jednej strony się cieszę, że w szyi ok, bo operacja w moim przypadku to nie byłaby bułka z masłem, z drugiem mi smutno, bo znów zamkniecie. Ale 80% szans na wyleczenie całkowite, wiec jakoś mnie w tych Gliwicach na razie uspokoili, bo z doświadczenia wiem, że lekarze niechętnie mówią dobre wieści, a jeśli juz mówią to wiedzą, szczególnie w tych Gliwicach, na takiej masówce.Jestem młoda i mam szanse bardzo duże. Liczę, że jod załatwi to wszystko. Nie wiem tylko, po co mi robili dodatkową tomagrafię, skoro już na scyntygrafii cos wyszło, nie bardzo to rozumiem,a zapomniałam zapytać. Bo scyntygrafia chyba dokładniejsza od tomografii??? Może ktoś wie? Czy to taka procedura? Poza tym czy ten jod, co mi teraz podali nie podziała do tego czerwca na te przerzuty???Myślałam, że to pół roku działa i potem ew. następne jodowanie, a ja mam już w czerwcu....