Andy, nie wiem czy jestem najlepsza osobą do rekomendowania lekarzy, biorąc pod uwagę moje znikome doświadczenie w tym temacie w porównaniu z wieloma osobami na tym forum, ale napisze o nieco o swoich przeżyciach. Jeżeli chodzi konkretnie o tarczycę to od stwierdzenia u mnie Hashimoto jestem około roku pod opieką endokrynologa, który wykonuje mi również usg i znalazł mi podejrzanego guza (w swoim prywatnym gabinecie, a jak wyszło w biopsji że rak to od razu zaprosił mnie do szpitala, bo tam mają podobno lepszy sprzęt – obejrzał guza i węzły; za nic nie płaciłam). Prowadzi mnie dr Marcin Żach (nie wiem czy na tym forum można podawać nazwiska, dajcie znać – w razie co usunę) i czuje się super zaopiekowania, polecam z całego serca :) U tego radiologa, o którym pisałam w poprzednim poście byłam w zupełnie nie tarczycowej (jak sądziłam) sprawie. Sprawdziłam kto przyjmuje w mojej najbliższej okolicy i ma pozytywne opinie w internetach, tak trafiłam do dr Grzegorza Nowickiego i wydał mi się bardzo kompetentny. Wreszcie radiolog który ze mną pogadał, wytłumaczył, poradził a nie tylko dał opis badania.
Z ciekawostek w temacie usg, jak tylko wyszło mi z badań, że mam hashi, zanim jeszcze poszłam do endo to zrobiłam usg w mojej przychodni… Pani która mnie badała stwierdziła tylko wole guzowate. Podczas badania zawołała kolegę, żeby zobaczył jaką mam śmieszną tarczycę w ciapki, jak ser szwajcarski (wtedy wydawało mi, że ok, miła Pani, swobodna atmosfera, nic poważnego mi nie jest, więc fajnie – z perspektywy czasu, gdyby nie endo, który od razu mi zrobił usg na 1 wizycie, mimo że miałam świeże wyniki z tego wcześniejszego badania, to by mi tego raka nie znaleźli nie wiadomo ile jeszcze czasu).
Mam jeszcze do Was pytanie związane ze zwolnieniem po operacji. Czytam na różnych forach, że dziewczyny są na zwolnieniu i do pół roku. Trochę mnie to przeraża, bo liczyłam do miesiąca razem ze szpitalem. Nawet nie chodzi mi o samo siedzenie w domu przez tyle czasu (i rozmyślanie całymi dniami o sensie życia, marności egzystencji, przemijaniu i śmierci…), ale o powody czemu to tak długo może trwać. Czy naprawdę jest się często w aż tak złej formie, że nie da się normalnie (względnie) funkcjonować i chodzić do pracy (biurowej) przez tyle miesięcy? Szczególnie mając w perspektywie kolejne zwolnienia na, jak to ładnie określacie, spa…