Rak piersi
Jestem po mastektomii dwa lata i nie mogę jeszcze dojść do równowagi ,nie mam żadnego wsparcia borykam się z nim sama ,czasami mam wszystkiego dosyć.Proszę o jakieś rady bo nie mam nawet z kim o tym porozmawiać .
-
Barbara! Świetnie, że się odezwałaś! Jesteś przykładem dla innych!
-
stopciaa! Rak w rodzinie to jest taka gra. Chory udaje, że czuje się lepiej niż faktycznie, bo nie chce martwić otoczenia, a rodzina gra, że w to wierzy i jeszcze podkręca słowami typu świetnie wyglądasz! Już z tego wychodzisz, jest cudownie! Dodatkowo dochodzi pytanie zewsząd "jak się czujesz?" Te fałszywe nuty powodują, że chory zamyka się w swojej chorobie i rodzina też jest osamotniona. Według mnie powinno rozmawiać się bardzo szczerze i konkretnie. Słowo śmierć nie powinno być słowem tabu. Życie Mamy jest zagrożone, ale powinno się o tym normalnie rozmawiać, bez paniki. Chemia jest trudna do przejścia, ale w tym momencie Twoja rola powinna polegać na wyręczaniu Mamy z ciężkich zadań domowych, przekazaniu, że Mama ma prawo do słabości i jest to stan przejściowy. Nie zadawaj pytań dlaczego to Was spotkało, bo do niczego to nie prowadzi. Nie ma odpowiedzi na takie pytanie, a w licytacji z innymi przypadkami nie jesteście na czele. Przygotuj sobie konkretne argumenty, że przy takim typie raka przeżywalność jest ... ileś procentowa. Przypomnij o marzeniach Świetnym argumentem jest Barbara, która ma wpis powyżej. Spróbuj sprowadzić stan chorobowy do normalności. Wiem, że to łatwo powiedzieć. Napisałam Ci tylko to co sama czułam. Widziałam panikę w oczach dzieci i to było dużo gorsze niż oswojenie się z myślą, że może pójść coś nie tak jak statystyki wskazują. A za zdanie "jak się czujesz" gotowa była wydziedziczyć :)
-
Dziewczyny...Kobiety. Mam na imię Wioleta mam 23 lata rak jest u mnie w rodzinie od bardzo dawno... a teraz taki cios zachorowała najbliższa memu sercu osoba, najlepszy przyjaciel - mama. Jest na etapie przyjmowanie chemii...po chemii czeka na nią radioterapia.Ja tez mam guzka w prawej piersi, przebadałam go, lekarz powiedział że to nic groźnego. Jednak boję się, nie o siebie..o mame...jak wspierać jak jej pomóc? jest tak dobrym człowiekiem nie wierze że to nas spotkało...powiedzcie mi prosze jak ją wspierać co robić , jak rozmawiać? Nie mam już sił
-
Witam wszystkie panie ,dawno tu nie zaglądałam,a to z tego powodu że prawie zapomniałam o tym "gadzie''.Czytając moje wpisy poprostu śmieję się sama z siebie,a początki były straszne,ale nie warto było tak przeżywać dzisiaj o tym wiem i radze wszystkim początkującym głowy do góry i do przodu.Pozytywne myślenie to najlepsze lekarstwo.Pozdrawiam i caluję Was mocno,mocno Barbara. <3 <3 <3 <3
-
Marta83
Absolutnie nie wolno ci się dołowi i myśleć negatywnie Pamiętaj ze nie jesteś sama Jestem w podobnym wieku tez mam małe dzieci i najkochanszego męża i ani myślę się załamywać Jesteś tym w co wierzysz Jeśli uwierzysz ze choroba pójdzie i będziesz zdrowa to tak będzie i koniec Powtarzaj na głos CODZIENNIE CZUJE SIĘ LEPIEJ może to i śmieszne ale ja bardziej niż w lekarzy wierze w potęgę pozytywnego myślenia a skutki same się zrealizują Jeśli potrzebujesz pogadać to napisz do mnie na maila podam Ci nr tel mrteacherMK@Gmail.com to mój adres
A ja muszę powiedzieć że koleżanka o której wam kiedyś pisałam która przestała się do mnie odzywać w najgorszej dla mnie chwili nagle po 2.5 miesiącu zadzwoniła Nie odebrałam Nie potrzebuje otaczać się takimi osobami Mam was
Całuję
-
Marta! W trakcie chemii huśtawek nie miałam. Miałam cel i jasno wytyczoną drogę. Teraz mam niewielkie spadki nastrojów i jest to kolejny efekt antyhormonów. Ryczeć nie ryczę, ale trochę mniej podoba mi się świat, co dla mnie jest nowością. Nie wiem co Ci poradzić. Jeżeli huśtawki będą bardzo silne i będziesz czuła, że sama sobie nie poradzisz - porozmawiaj z terapeutą. Pozytywny nastrój w trakcie leczenia jest bardzo ważny. Pokazujesz srakowi, że może w d..e Cię cmoknąć.
-
Dziewczyny czy wy też macie takie wahania nastroju? Od wczoraj tylko bym ryczała, jestem tak strasznie zła i sfrustrowana :( Wkurza mnie ten gad co chce pozbawić mnie wszystkiego, planów, marzeń, mojego dziecka pozbyć matki, męża żony :( Wydawało mi się że jestem silna, może za bardzo chciałam pokazać i teraz ze mnie uchodzi. A dziś 32 lato za mną a w gardle ściska mnie :(
-
Witam wszystkich, Olusia melduje się, wszystko przebiegło książkowo bez powikłan, już mi nie podawali przez pompę infuzyjną tylko bezpośrednio, w nocy oczywiście nie mogłam spac musiałam wziąć usypiacz, dzisiaj zrobiłam sobie zastrzyk neulasty, na noc zazyję kolejne 8 szt dyxomethazonu i to wszystko.
Jutro po południu podejrzewam ze zacznie się już ostra jazda po neulascie a niedziela jeśli się powtorzy z poprzedniego cyklu to nazywam ją czarną, oj dała do wiwatu, ale przeżyję i to mam nadzieję, jeszcze 2x i po 3 grudnia można będzie ciąć, napisała mi onka skierowanie do szpitala- musze uzgodnić z chirurgiem termin tej operacji, a za 2 tygodnie mam usg tej piersi takie porównawcze do pierwszego.
To chyba by było tyle co się mnie dotyczy, napisze po niedzieli jaka była ostra jazda, pozdrawiam Was wszystkie a szczególnie te co biorą w tej chwili co ja mrteacher, Marta,glowa do góry następna będzie smaczniejsza :D
-
Ja pomału dochodzę do siebie po piątej dawce czerwonego eliksiru :)
Ale wiem, że złe samopoczucie to kwestia psychiczna :)
Po poprzednim podaniu nie miałam żadnych dolegliwości, bo głowa była zajęta czym innym ;) A teraz za dużo wolnego czasu i mdli mnie na każdym kroku :)
Trzymajcie się kobitki.
Jutro wyruszam na basen poćwiczyć przed nieuchronnym zabiegiem.
A może jeszcze jeszcze kino .... wybieracie się na "Chemię" :)
Pozdrawiam cieplutko :)
-
Dostałam rentę na rok - pani orzecznik była spoko - czyli od dzisiaj jestem rencistką - ale numer:))) - najlepsza reakcja mojego syna: to cały rok będziesz siedzieć w domu???
Mrtacher - i następna już z głowy - te psychiczne odruchy wymiotne to niestety tak jest - ja, wchodząc na oddział chemii dziennej od razu czułam mulenie, później to przechodzi - trzymaj sie cieplutko:)))
Danusiu ????????