Pozdrawiam wszystkich serdecznie:))
Kochani, wiem, ze nie zawsze chce się pisać, ale czasami trzeba wesprzeć innych,
dlatego nie lenić się tylko dzielić się radami i doświadczeniem:))
kaja1 dziękuję, ucałuję je od cioci Małgosi:), cieszę się z Tobą z dobrych wyników i tak trzymaj:), Już będzie dobrze:).
agap
Nasz lekarz mówił, że w takich sytuacjach nakłuwa się moczowód aby odciążyć nerkę i resztę układu.
Chciał to zrobić u mojego Taty aby odciążyć urostomię i dać jej możliwość zrośnięcia się bez moczu. Niestety zabiegu tego nie da się wykonać - o kuriozum - bo moczowody nie są powiększone.
czarownica44 - DZIĘKUJĘ
kaja1
wynik histopatologi po operacyjnej to pT4aN2 z tym, że w 2/3 węzłów chłonnych z odcinka "P" "rak przekracza torebkę" - gnida zdążyła się rozsiać zanim została usunięta.
Witajcie kochani :)
Dawno nie pisałam, ale czytam na bieżąco. Cieszę się z każdej dobrej wiadomości, wiec podzielę się też naszymi. Zatem wszystko jest w porządku, tomografy 3 razy robione do tej pory od operacji, czyściutkie, a to już 7 miesięcy minęło. Mąż dostał coś na kształt 2 grupy, ale trwają wyliczenia ich wewnętrzne, bo w tych 5 potrzebnych do renty latach składek, mąż ma rok u zagranicznego pracodawcy i muszą to potwierdzić, a to trwa i trwa. Zatem mąż wrócił do pracy na 1/2 etatu i nadal jest zawodowym kierowcą. Czuje się dobrze, choć po drodze nie ominęły nas problemy z bakterią i pobyt w szpitalu, ale antybiogram i właściwe leki pomogły. To tyle u nas.
Remil - strasznie mi przykro, musisz być silny za was dwóch. Czegoś jednak nie rozumiem, nie pisałeś chyba o wynikach histopatologicznych po operacji, więc nie rozumiem, czemu jest mowa o hospicjum?
Czarownica - ucałuj te cudne maluchy od cioci Małgosi :) Czas biegnie Kochani, choćby na przykładzie tych maluszków, które w naszej asyście przychodziły kolejno na świat, ajuż są taaakie duuuże :)
Margo-super, że już po wszystkim. Teraz będzie już coraz lepiej, opanujesz wszystkie te trudne sztuki workowo-basenowe i życie wróci do normy. Mój mąz też na początku był załamany i chorobą, a potem próbami ustabilizowania wypływu moczu 9ma pęcherz jelitowy), a dziś ma swoje wypracowane sposoby na wszystko, nauczył się reakcji organizmu i odczytywania sygnałów i jest ok. :)
Asiatol, cieszę się, że znalazłaś lekarza
Heniu- fajnie, że byłeś w Łodzi na Motobazarze, też tam bywam i bardzo lubię :)
Pozdrawiam Kochani i zdrówka życzę oczywiście :)
dona1955
Odebrałam wyniki tomografu, mąż ma nowy problem wodonercze oraz powiększony przewód moczowy, znowu zaczyna go boleć nerka, ale podczas rozmowy z lekarzem dowiedział się że na razie nie będą go operować. Myślę że jest to spowodowane słabą kondycją zdrowotną a i dużymi zrostami, które jak opisano na tomografie zasłaniają przyczynę powiększenia moczowodu.
Lisbeth S. zostanie jeszcze trochę innych narządów, a jeśli chodzi o to co usuną to i tak braku się nie odczuwa, jedynie ten pęcherz którego nie będzie daje się we znaki, ale nie ma tragedii:))
Dobrze, że pytasz, po to jesteśmy tu wszyscy, żeby dzielić się informacjami i podtrzymywać się na duchu:))
Pozdrawiam:)
remil przykro mi, że tak się dzieje, a nie inaczej, ale walczcie do końca i bądźcie dobrej myśli. Ja cały czas wierzę , że będzie dobrze, wszystko się wygoi i wróci do normy:). Ty też się nie poddawaj . Zapisałam sobie Twój e-mail, mój jest na forum, ale podam raz jeszcze czarownica44@o2.pl
Pozdrawiam i trzymam kciuki:)
karolina23118 - najważniejsze to się nie poddać. Wiem co czujesz i jak boli to co słyszysz od taty. Mój mówił dokładnie to samo. Nawet w szpitalu odgrażał się, że jak tylko wyjdzie to się powiesi. Powiedziałem o tym lekarzowi prowadzącemu a ten ściągnął psychiatrę podali leki i ostatnio już nie słyszę takich tekstów.
Jedyne co mogę ci podpowiedzieć to to co przeczytałem tutaj na forum.
ZARAŻAJ TWOJEGO TATĘ WIARĄ I OPTYMIZMEM.
MUSI WIDZIEĆ CIĘ UŚMIECHNIĘTĄ (nawet gdybyś płakała za ścianą - wiem, że łatwo się mówi ale uwierz mi - mój Tata nadal nie wie jak jest źle - mimo że wychodzę z sali niby na pociąg i później wyję pół drogi do centralnej to kiedy wracam następnego dnia to opowiadam mu o sukcesach współtowarzyszy z forum, maluję mu wizję, że jak wyjdzie ze szpitala to zabieram go na piwo i ja stawiam, itp.)
MUSI UWIERZYĆ ŻE WIESZ WSZYSTKO O TEJ CHOROBIE
MUSI CI ZAUFAĆ ŻE PRZEPROWADZISZ GO PRZEZ TEN TRUDNY CZAS
a zobaczysz że ZWYCIĘŻYCIE jak nasza czarownica!!!
Większości się udaje a życie z woreczkiem nie takie straszne jak się w pierwszej chwili wydaje. Poczytaj "donę" "heńka". U mojego taty niewiedza była najgorsza bo myślał o worku który będzie nosił w ręku z długą rurką - tak jakby cewnik u mężczyzny.
Do wszystkiego musicie dochodzić śpiesząc się powoli.
Nie znam twojego taty i nie wiem czy moja metoda zadziała ale jak będziesz chciała to ci napiszę jak ja to zrobiłem.
Trzymam kciuki
Witam
Czarownica pytałaś co na to profesor otóż: dzisiaj powiedział mi, że mój Tata NIE DOSTANIE chemii.
Zbyt zaawansowana, jego zdaniem, choroba nowotworowa + zbyt słaby organizm, który nie może poradzić sobie z wygojeniem się po operacji.
Powiedział, że jeśli uda się (tzn. zagoi się zespolenie urostomii z moczowodami i przestanie lecieć z drenów) to puszczą mi Tatę do domu ale powinienem rozejrzeć się za hospicjum przynajmniej na tą końcową fazę.
A jeśli nie to zostanie do końca u nich na oddziale.
Zostało nam kilka miesięcy bo gnida rośnie...