Rak pęcherza moczowego
Walczę z nim już 8 lat,po pięciu latach walki okazało się, że są nacieki i jedyne wyjście to usunięcie pęcherza i wszystkiego co jest w pobliżu. Decyzja musiała być podjęta błyskawicznie. Oczywiście zdecydowałam się na tak skomplikowaną operację. Od trzech lat mam pęcherz zrobiony z jelita, początki były trudne, ale już jest ok. Myślę, że przerzutów nie będzie, wierzę w to bardzo mocno.
Pozdrawiam wszystkich chorych i zdrowych, życzę wytrwałości i wiary w siebie:))
-
karola0704 trzymamy kciuki, musi być dobrze!
-
Karola wszystko będzie dobrze,codziennie organizm będzie mocniejszy,trzeba wierzyć że się uda wygrać walkę z tym draniem,najgorsze było czekanie a teraz małymi kroczkami do przodu ku wyzdrowieniu, pozdrawiam serdecznie i trzymam kciuki
-
to znowu ja dzwoniliśmy do szpitala tesciowa dostaje tlen parametry zyciowe dobre
-
a słuchajcie mam pytanie czy po skończonej operacji ktoś z personelu w szpitalu do nas zadzwoni czy nie dzwonią w takich przypadkach
-
karola0704 będzie dobrze, nie denerwuj się , czasami tak z zaskoczenia jest lepiej:)).
Pozdrawiam i trzymam kciuki.
-
Witajcie dziś rano zadzwonili do teściowej że popełnili błąd i dziś musi się wstawić w Bydgoszczy a jutro z rana operacja my już mamy nerwy ja nie umiem sobie miejsca poszukać na szczęście mąż i córka zasnęli .trzymajcie kciuki jutro wieczorkiem dam znac co i jak mam nadzieje że będzie wszystko dobrze
-
Witajcie!
BEATA41 jakiś czas tu się nie odzywałam bo trochę było mało czasu. Wczoraj tata miał wizytę u urologa dostał skierowanie na tomografię , no i tu o dziwo czekamy tylko dwa tygodnie nie tak jak u nas w szpitalu mieliśmy czekać dwa miesiące. Wczoraj także wizyta u onkologa podstawowe badania i dzisiaj zawiozłam tatę do szpitala jutro będzie mia chemię. Mamy nadzieję że to wszystko co teraz się dziej dosyć szybko zatrzyma rozwój choroby. Tata jest w dobrej formie , wprawdzie skarży się na bóle nóg i nie ma apetytu ale tak ogólnie jest w dobrej formie. Pozdrawiam wszystkich trzymajcie się.
-
witajcie teściowa miała iść w czwartek na oddział niestety zadzwonili z Bydgoszczy że przekładają termin operacji na 22 na pytanie teściowej dlaczego że już nie ma siły na to czekanie to dostała odpowiedź że przekładają bo mają tylu pacjentów a po co pani ma leżeć bezczynnie w szpitalu, ja już z tego nic nie rozumiem wszyscy mamy dosyć tego czekania:(
-
Kama, ja z moim tatą miałam podobnie- najpierw nie chciał się leczyć potem odpływał we własny świat, zamykał się w skorupce. Ale to chyba tak musi być dla chorych to trudna sytuacja oni oswajają się z tym wszystkim i tak jak my mamy mnóstwo pytań i wątpliwości to oni mają ich jeszcze więcej.
-
Witajcie,
Beata41 trzymam kciuki za Twojego tatę , ma taką sama diagnozę jak mój mąż (G2pT2a).
My zmagamy się z chemią przedoperacyjną.Będą 2 kursy po trzy części - co 7 dni. Mąż jest po dwóch dawkach. Zapowiadanych objawów typu wymioty, biegunki nie było, samopoczucie też nie najgorsze, chociaż osłabienie odczuwalne.Niestety po drugiej dawce wyniki badań krwi były słabe - drastycznie spadły białe krwinki. Tak więc przez ostatni tydzień oszczędny tryb życia, bo odporność na bakterie i wirusy znikoma i przyjmowanie leku powodującego wzrost leukocytów. I właśnie działanie tego leku spowodowało jak do tej pory najbardziej przykre doznanie, jakim były silne bóle kości i stawów. Jutro robi wyniki i w zależności od tego będzie albo nie trzecia część chemii.
Ciągle żyjemy nadzieją, że być może do radykalnej operacji nie dojdzie,
chociaż żaden z lekarzy nam tego nie obiecał,specjaliści w dwóch ośrodkach opowiedzieli się za radykalną.
Ale wierzę w cud, póki można, bo potem trzeba będzie zmierzyć się z rzeczywistością.
Zbieram siły do tej walki czytając Wasze wpisy - jak dobrze że jesteście :D.
Martwi mnie to, że mąż jakoś tak zamyka się w sobie. Co robiłyście gdy Wasi bliscy chorzy tak się zachowywali?