Rak pęcherza moczowego

15 lat temu
Walczę z nim już 8 lat,po pięciu latach walki okazało się, że są nacieki i jedyne wyjście to usunięcie pęcherza i wszystkiego co jest w pobliżu. Decyzja musiała być podjęta błyskawicznie. Oczywiście zdecydowałam się na tak skomplikowaną operację. Od trzech lat mam pęcherz zrobiony z jelita, początki były trudne, ale już jest ok. Myślę, że przerzutów nie będzie, wierzę w to bardzo mocno. Pozdrawiam wszystkich chorych i zdrowych, życzę wytrwałości i wiary w siebie:))
11542 odpowiedzi:
  • 10 lat temu
    Czarownica to Ty nam wielu świecisz jak SŁOŃCE!!! Dziękuję Wszystkim za dobre słowa...no trzymam się, ale pytanie " dlaczego to moja rodzina tak cierpi" nie schodzi mi z ust!!! IWONA widzę ,że też łatwo w życiu nie było i u Was...przykre!!! Wcale się nie dziwię ,że mężowi tak trudno, mój tata płakał przy mnie jak dziecko -ALE POZWOLIŁAM NA TO JEDEN RAZ!!!potem terrorem , prawie przemocą wrócił na ziemię!!!Fakt nie było łatwo!!!FORUM POMOGŁO!!!
  • Witajcie moje Słoneczka:) Widzę, że mimo wakacji i pogody forum wrze:), z jeden strony dobrze, a z drugiej nie koniecznie, ale wierzę , ze wszystkim się wszystko ułoży i każdy wyzdrowieje:). Różnie niektórzy odbierają diagnozy, ale i tak potem dociera do nich, że trzeba walczyć i żyć dalej:). Tak więc wszyscy głowa do góry i nie może być inaczej tylko dobrze:)) Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie :) Jeśli chodzi o karty parkingowe to w Warszawie już od dwóch lat nie dają w naszych przypadkach:(.
  • 10 lat temu
    Karola0704! wiem,że będzie i musi byc dobrze!Mąż bedzie leczony w Poznaniu.Też mamy prawie 100km(98km dokładnie).Mąż nigdy wcześniej nie chorował na drogi moczowe,jednak co niektóre objawy męczą go już ładnych parę lat...(m.in.nagłe parcie na mocz i bolesne ranne problemy z oddaniem moczu).Tłumaczył to słabymi mięśniami miednicy:(Zawsze gdy tylko mu się zachciało siusiu,musiał natychmiast opróżnić pęcherz.Nie było mowy o poczekaniu nawet 5 minut. wierzę jednak że będzie ok,bo ma dla kogo walczyc,nasze córki mają 19,15 i 13 lat. Naprawdę lżej ,kiedy się można tu wygadać...
  • Witajcie Kochani iwona 73 moja teściowa poznała diagnozę że to rak w grudniu ubiegłego roku po 2 latach leczenia na zakażenie pęcherza i kamienie w cewce moczowej to było 3 dni przed świętami Bożego Narodzenia 9 stycznia miała już operację usunięcia guzów niby było wszystko ok ale pod koniec lutego okazało się że guzów jest więcej i najlepiej by było gdyby zgodziła się na radykalną oczywiście nie było o tym mowy i podobnie jak Twój mąż zmieniała temat jak my chcieliśmy rozmawiać mówiła nawet że woli umrzeć że będziemy mieć spokój w kwietniu zdecydowała się na radio i chemioterapię ale w Bydgoszczy rozmowy z lekarzami psychologiem i nami zdecydowała się na radykalną którą miała 18 lipca teraz jest różnie raz się cieszy że juz po za chwilę płacze że nie znosi już bólu i chce umrzeć my jesteśmy bez radni bo nie możemy do niej jechać nie stać nas na to bo Bydgoszcz jest ponad 100km od naszej miejscowości i wiem że przez to jest jej jeszcze gorsze samopoczucie wiem że nawet odmawia jedzenie mam nadzieję że to minie trzymam kciuki ze Twojego męża i dajcie mu troszkę czasu by sam się z tym oswoił BĘDZIE DOBRZE- MUSI BYĆ :)
  • 10 lat temu
    Kochani Czarownico44,Beato41i Kaju1! Bardzo dziękuję za słowa wsparcia,po przeczytaniu wszystkich historii napawa mnie NADZIEJA.Mój mąż jednak nawet słowa nie chce słyszeć o jakiejkolwiek operacji!!!I to mnie martwi.Ja ślęczę w necie po kilka godzin,szukam informacji a On jest jakby obok tego wszystkiego.Stwierdził dziś,że jeżeli będzie konieczny zabieg usunięcia guza przez cewkę moczową(jeszcze nie znam terminów i nazw medycznych)to muszą mu dać gwarancję że to nie wróci.Tłumaczę,że nikt nie da gwarancji....Więc co tu mówić o usunięciu pęcherza?!Ja biorę wszystko pod uwagę,tzn.nawet woreczek,czy pęcherz z jelita:( On niestety jakby nie dopuszczał jeszcze myśli o tym że jest chory.W czasie rozmów próbuję wspominaćo tym forum,że zazwyczaj cieszycie się życiem mimo radykalnych operacji,mąż wtedy natychmiast zmienia temat lub wychodzi. Nie wiem jak do niego dotrzeć,widzę,że nie chce rozmawiać....Ma skłonności do depresji( w ciągu 3 lat stracił brata,mamę i nasze nienarodzone dziecko.Po 4 latach zmarl jego ojciec.) Też mamy problemy rodzinne,jak prawie każdy.Jedna z naszych trzech córek jest dzieckiem niepełnosprawnym,wymagającym opieki.Zapomniałam dodać,że w lutym skończył mu się kontrakt zagraniczny i nie może znależć pracy.Wszystkie te czynniki sprawiają,że coraz częściej jest nieobecny,mimo,że obok. Cieszę się,że znalazłam to forum. Przesyłam dużo pozytywnej energii,której na razie mi nie brakuje(mimo wszystko).
  • 10 lat temu
    Hejka Kochani :) Beatka, co to za marudzenie?! Głowa do góry, trzeba być dobrej myśli, bo jak dopada nas załamanie, to nic nie wychodzi. Ktoś kiedyś powiedział, że "nadzieja, to najgorsze gówno, jakie wylazło z puszki Pandory"... hmm, ale skoro już jest, to trzeba się jej trzymać. Wiem, że czasem nas to wszystko przerasta, nie wiadomo co robić, a tak naprawdę nie możemy nic. Faktycznie, skumulowało Ci się trochę, ale powolutku wszystko zacznie wracać do "normy".. tylko jaka jest nasza norma?? Dasz radę! Karolka, super wieści. początek twoich wizji był tak katastroficzny, że chyba wszyscy byliśmy przerażeni :) A tu zobacz, i operacja była i zdrowie wraca. Wszystko będzie dobrze :) Heniu :), nie chcę Cię martwić, ale karty parkingowej chyba nie dostaniesz :) Od lipca są nowe przepisy i teraz wnioski składa się w Wydziale Zdrowia w Starostwie. Zasadą jest, że trzeba mieć wadę wzroku lub ruchu nawet przy tzw. jedynce. Ale próbuj :). Iwonka :) Witaj. Nie martw się, obciążenie genetyczne nie zawsze jest najważniejsze. Mój mąż miał dwa guzy, dużo większe, dziś już ponad półtora roku minęło od operacji radykalnej, od roku już pracuje i prowadzi normalne życie. Trzeba czekać na wynik histopatologiczny i potem na decyzję lekarzy. Nienormalne by było, gdybyście się nie zamartwiali, bo wszyscy to przechodziliśmy, wszyscy szukaliśmy TU właśnie porad i wsparcia. Zaglądaj do nas i pytaj. My tu jak w rodzinie :) No! A my w poniedziałek do lekarza, bo męczą męża jakieś dolegliwości fizyczne, typu problemy z wypróżnianiem pęcherza.. Będzie zatem USG na początek i zobaczymy, czy coś się faktycznie dzieje, czy jest ok. A teraz Kochani buziaki i zdrówka dużo! :)
  • 10 lat temu
    Witajcie! BEATA41 głowa do góry dasz radę musi być dobrze , na pewno trudno to wszystko zrozumieć szczególnie gdy się coś komplikuje, my musimy być silni aby wspierać najbliższych. Ja kilka lat temu przechodziłam przez chorobę męża, miał problemy z martwicą biodra, której nabawił się przez zły sposób leczenia naderwanego mięśnia. Były momenty załamania , leżący mąż małe dzieci , odpowiedzialna praca itd. ale zawsze trzeba mieć nadzieję bo przecież mamy dla kogo żyć. Teraz też jest trudno w środę zawiozłam tatę na kolejną chemię, niestety złe wyniki do tego doszły problemy z nerkami podwyższona kreatynina problem z niewydolnością a na dodatek był problem z nefrostomią. Trzy dni w szpitalu i znowu do domu i chociaż ogólnie czuje się dobrze to niestety chemię można podać dopiero jak będą dobre wyniki. Tata jest bardzo oporny jeśli chodzi o picie , ciągle mówi że mu się nie chce do tego wiadomo po pierwszej chemii brak apetytu .Mam nadzieję że będą i nie skończy się na dializach. Pozdrawiam wszystkich BEATA41 wszystko będzie dobrze. :)
  • 10 lat temu
    Dzień dobry , Iwona to ,że CZROWNICA44 już zareagowała to było wiadomo, to nasz ekspert tutaj.POZDRAWIAM CZAROWNICĘ!!!Mi bardzo pomogła, poczytaj wpisy jej , Heńka i tych którzy najczęściej się u pojawiają a naprawdę wiedzy zyskasz wiele oj bardzo wiele!!! My teraz czekamy na wynik taty za około 3 tyg.Poczytaj i mnie... ALE JA TEN TYDZIEŃ MIAŁAM MASAKRYCZNY!!! Mój mąż ma SM ale da się z tym żyć, jest czasem ciężko ale już znamy tę chorobę, mąż pracuje choroba powoli postępuje ale bez rzutów ale.............tata wyszedł ze szpitala to mój mąż trafił! Gorączka od soboty ubiegłej ponad 38 st. diagnoza w szpitalu rumień guzowaty, no jeszcze, dalej kopać leżącego!!!Przy SM to masakra , to na nogach od kolan do stóp, zero chodzenia no jak roślina,ale już powoli wraca do zdrowia.DOZNAŁAM SZOKU WIDZĄC GO W TAKIM STANIE!!! I tak mi życie leci przez UROLOGIĘ z tatą, do NEUROLOGII z mężem a teraz I do REUMATOLOGII....NIE MAM JUŻ SIŁY...ale tej psychicznej, bo aby czekaj człowieku jaki wynik będzie u taty...dalej co u męża, kiedy ta infekcja minie...co po niej zostanie...a jak przy tym SM...,tak mi tu pusto w domu bez niego..a to taty czasem nie ma a teraz męża... No musiałam to wylać z siebie...może KTOŚ słowem pocieszy...może w końcu wyjdziemy na jakąś prostą...
  • między innymi po to jesteśmy:))
  • 10 lat temu
    dzięki za podtrzymanie na duchu:)


Zaloguj się lub Zarejestruj, żeby odpowiedzieć lub dodać nowy temat