Kochani, witam was wszystkich serdecznie!
Iwona 73, my też rok temu dowiedzieliśmy się o chorobie, początki były trudne, prawie takie jak u was. Ale pamiętaj, że informacja o takiej diagnozie to zawsze jest szok i musi minąć trochę czasu, aby człowiek się z nią oswoił, rodzina również. Potrwa to jakiś czas i możecie mieć huśtawkę nastrojów, od łez i chwil załamania po nadzieję i krztę optymizmu – właśnie, i tych ostatnich trzeba się trzymać. Rok temu powiedziałam sobie, że muszę po prostu zaufać życiu, a strach jest szalenie destrukcyjny, paraliżuje wolę i przeszkadza w walce. Jak tylko to sobie uświadomiłam, zaczęłam tę myśl pielęgnować – u siebie i męża, pomogło.
To forum i ludzie stali się nieocenioną pomocą.
Trudne chwilę przychodzą często, ale trzeba walczyć, bo wszyscy mamy dla kogo żyć.
Wielu z bywalców forum są po operacji radykalnej i cieszą się życiem, niektórzy tak jak my przechodzą drogę związaną z usuwaniem guzów – TURbT i wlewkami BCG. Są to często zabiegi wielokrotne, na jednym żadko się kończy, chyba że ktoś ma szczęście i guż jest mały, o niskim stopniu złośliwości i nie odrasta. Ale raczysko niestety jest podstępne.
Co do trudności życiowych, to smutne, że czasem gorzko życie doświadcza – BEATA41, Gunia, g.k – przesyłam moc pozytywnego myślenia i nadziei. Raz po raz przekonuję się, że kobiety są bardzo silne i potrafią czasem na swych barkach udźwignąć to, pod czym niejeden chłop by się załamał... a więc głowa do góry!
Wiecie, ostatnio mam wrażenie, że rak to już jest jak grypa, w sensie upowszechnienia – jest wszędzie. Mój Ukochany choruje od roku, jego najstarsza córka przeszła raka 3 lata temu i jest dobrze, moja bliska przyjaciółka miała operację 2 miesiące temu i też jest OK, a teraz z kolei ojciec innej przyjaciółki dowiedział się o strasznej diagnozie, niestety chyba stracili sporo czasu... Staram się jakoś ich wszystkich wspierać, przynajmniej informacyjnie – bo to potrafię najlepiej. No i trzymamy się, wszyscy się nawzajem wspieramy. Trzeba walczyć i żyć, czego wam wszytkim kochani życzę.
Czarownica44, dobry duszku forum – jeszcze raz dziękuję, jesteś dla nas wszystkich dużym wsparciem. Stawiam Cię mężowi za przykład, no, może poza kwestią palenia, wiesz
A’propos, zastanawiam się, czy niecałe 2 tyg. po TURbT sporadyczny krwiomocz i skrzepy to jeszcze norma, czy już musimy udać się do szpitala... bo mąż trochę panikuje, ale wg mnie tak jeszcze może być, zwłaszcza, że miał bakterię i antybiotyk.
Serdecznie pozdrawiam,
Gaja