Hejka Kochani :)
Dona, cieszę się bardzo. Wiem, co znaczy czekać na wyniki... Ech. Super, że chociaż ten aspekt masz z głowy.
Janku, odejście kogoś, kto tu był lub kogoś nam bliskiego jest dołujące, faktycznie, ale ja nauczyłam się, że każdy przypadek jest inny i że nie należy generalizować. Na początku choroby męża wyczytywałam wszystko, co tylko było dostępne dla zwykłego człowieka i zmartwienie mnie zabijało, potem już wiedziałam, że trzeba iść torem własnego leczenia i tu na forum pytać o rzeczy potrzebne. Cóż, nie każdemu się udaje pokonać gada, to nasza codzienność. Ja właściwie tu nie wróciłam, tylko miałam krótką przerwę. Sami rozumiecie, że gdy jest ciężko, człowiek chce wylać żale, a dla zmagających się z chorobą, nie zawsze jest to przyjemne...
Bolek, masz rację z tą rodziną, to prawda, że tu stajemy się sobie bliscy i choć to choroba jest tym, co nas łączy, to zawsze chcemy najszybciej podzielić się tu naszymi troskami i radościami. Widzę, że tak źle tej chemii nie znosisz, to dobrze. Mój mąż w dniu podania czuł się dobrze, potem kolejne dni strasznie wymiotował i czasami miał podwyższoną temperaturę, dzień przed chemią znów wracał do życia i tak w kółko. Ale ludzie tam przyjeżdżali po chemię, jak po witaminy, super się czuli i nie narzekali.
Eliee, fajnie, że spacery w udziale przypadły Tobie, zawsze to jakaś odskocznia choć na chwilę, co do jedzenia, to zdrowe produkty na pewno pomagają w walce z chorobą. To tyle w ten piękny, jesienny wieczór. Buziaki Kochani.