Rak pęcherza moczowego
Walczę z nim już 8 lat,po pięciu latach walki okazało się, że są nacieki i jedyne wyjście to usunięcie pęcherza i wszystkiego co jest w pobliżu. Decyzja musiała być podjęta błyskawicznie. Oczywiście zdecydowałam się na tak skomplikowaną operację. Od trzech lat mam pęcherz zrobiony z jelita, początki były trudne, ale już jest ok. Myślę, że przerzutów nie będzie, wierzę w to bardzo mocno.
Pozdrawiam wszystkich chorych i zdrowych, życzę wytrwałości i wiary w siebie:))
-
Jest na tym forum wielu takich co są po radykalnej i dobrze się czują i dobrze by było by czasem odezwali się i pokazali na swoim przykładzie że walka z tym gadem nie musi być przegrana, ostatnio dużo było przykładów negatywnych ale więcej jest pozytywnych tylko oni milczą, czytają ale nie odzywają się a dla obecnie walczących wpisy pozytywne są jak miód na serce, dodają sił do walki i wiedzą że warto walczyć bo można wygrać i żyć dalej normalnie, kochani wpisujcie się jak najwięcej, a może zrobimy ranking kto jest o najdłuższym stażu na tym forum, pewnie czarownica ( odezwij się) a po niej może ja - od wykrycia raka 8 lat minęło a od radykalnej 4 lata i 7 miesięcy, kto po mnie
-
Delek dobrze że napisałeś o sobie ,oby tak dalej, lekarz powiedział że czas działa na naszą korzyść i im dalej od operacji z dobrymi wynikami tym lepsze rokowania na przyszłość, cieszę się że wróciłeś już całkiem do normalnego życia i tak trzymaj, pozdrawiam i życzę zdrówka.
-
delek, bardzo dobrze, że piszesz o swoich sukcesach w walce z chorobą. Faktycznie, ostatnio było tu dużo smutnych chwil. Może złe wiadomości opuszczą forum. Nawet Heniek, który jest tu długo stwierdził, że nie było tu, w tak krótkim czasie tyłu złych wieści. To bardzo "dołujace" dla chorych i ich bliskich.
Pamiętam jak namawiales mnie na leczenie w Otwocku,żałuję, że nie zdołałam przekonać męża. Uparl się wtedy na Lublin. Przyznam, że miałam duże nadzieje, profesor twierdził, że robią tam na codzień radykalne, więc przypadek mojego męża nie jest jakiś wyjątkowy.Wyszlo jak wyszło...
Pozdrawiam :-) życzę dużo zdrowia. Tak trzymaj!
-
Kazali pić..
płyny obojętne. Trzymam kciuki za pomyślne wyniki.
-
Ja mieszkam na Podkarpaciu, mam dużo czystego powietrza i mało dobrych ośrodków leczniczych :P
-
-
Szlag z rakami! Skąd ten gad ma tyle siły? Jednego nie mogę zrozumieć, ludzie chcą lecieć na Marsa, a leku na to cholerstwo nie mogą znaleźć?
Jak to możliwe? ;-)
-
Ale masz humorek Leonie :P
Możesz przecież wciągać głęboko w płuca smog na świeżym powietrzu.
-
Aniu, u nas nie było (niestety) żadnego konsylium ani przed ani po operacji. Decyzję o zabiegu podjął profesor, a dalsze leczenie onkologiczne pozostawił nam. Szczęśliwie trafiłam na b.dobrego onkologa który teraz nas prowadzi. Teraz wiem, że po rozpoznaniu powinnam do niego (onkologa) skierować pierwsze kroki. Może nie zmieniło by to naszej sytuacji, ale..
Nie ma co "gdybac", mąż ma jeszcze jeden cykl chemii,a potem decyzja co dalej.
Mąż rozpoczął chemię równo miesiąc po zabiegu, wtedy węzły były czyste(7mm)po biopsji. Mam nadzieję, że tak zostało.
-
Konsylium zdecyduje o dalszym leczeniu. Mąż najpewniej dostanie zlecenie na chemię i trafi pod opiekę wyznaczonej poradni onkologicznej.