Pinokio masz racje! Osoba, która tego nie doświadczyła i nie miała innego wyjscia jak tylko chemia albo smierć nigdy tego nie zrozumie. Wiec pieprzenie Leo czy jak mu tam działa na mnie bardzo drażniąco. Człowiek ratuje się jak moze i łapie wszystkiego, aby żyć. Smierć meza Maby bardzo mnie zasmuciła. Cały czas myślałam, ze leczenie przyniesie efekty. Jak to określił taty onkolog każda chemia jest paliatywna. I w dłuższy czy krótszy sposób wydłuża życie! My walczymy dalej ile się da. W przypadku mojego taty poprawa jest ogromna. Tata normalnie funkcjonuje bez bólu, biegunki i całej reszty! Pozdrawiam zdrowo myślących na tym forum!
jose, czytając o chemio_"terapi" innaczej - zauważyć można jej dobre efekty. Mąż Maby po operacji skazany został na opiekę paliatywna. Maba swoimi staraniami skierowała go na chemioterapię dając jemu jeszcze dwa miesiące życia w których to stanął na nogi, pojechał do pracy, pożył. Mam-nadzieje, jej ojciec także był na to skazany. Swoim uporem i leczeniem chemioterapią postawiła ojca na nogi. Czuje sie w miarę dobrze, chodzi, żyje. Każdy dzień życia jest radością a leżenie pod paliatywną opieką zgubą.
Wspomaganie naturalnymi specyfikami typu kurkuma, zioła itd nie maja na celu zwalczenia raka tylko sprawić aby zwiększyła się odporność organizmu. To jest bardzo ważne i tyle w temacie. To oczywiście zdanie mojej skromnej osoby.
Pozdrawiam wszystkich, najważniejsze trzeba walczyć, nigdy ale to nigdy się nie poddawać i cieszyć się życiem, każdą chwilą dnia. Motywują do tego Wasze wpisy w szczególności Śp. Bolka.
Bratka mój tato bierze to samo, w czwartek będzie miał już 6 cykl. Czuje się różnie, przy pierwszej i czwartej było bardzo źle, po drugiej, trzeciej i piątej było w miare dobrze. Tata ma zmiany w jelicie wiec nie mieliśmy innego wyjscia jak tylko wziac chemie. Dodam, ze tata ma 71 lat, wiec w takim wielu może zdarzyć się wszystko. Trzymaj się i pomyśl, żeby jedna masz już za sobą.
Bratka jaka chemie dostajesz?