Czarownica, ja też. Chyba mi więcej nie trzeba. Kiedyś podczytywałam inne fora, ale doprowadzały mnie do rozstroju nerwowego. Wpadałam w panikę, gdy czytałam szczegóły o wznowach itd. Wiem, że to temat od którego nie uciekniemy, ale nie umiałam się dłużej umartwiać więc zrezygnowałam.
Witam jestem po raku piersi 2017 r. Ze względu na obrzęk limfatyczny odstawiliśmy z onka tamosia. Dwa dni temu miałam u gina( nie onkologa) usg z którego rzekomo wynika ze lewy jajnik ma jakieś zmiany. Oczywiście umówiłam się już na wizytę u onkologa aby dokładnie przyjrzeć się temu jajnikowa. Dziś zrobiłam CA125-21,45
HE4 -32,3
ryzyko 2,8% przed menopauza
ryzyko 9,7 po menopauzie
Jak mam rozumieć te wyniki. Bardzo się boje😢
Pikpok moja mama dostawała cealyx. Ze skutków ubocznych to najczęściej występuje zespół ręka-stopa - zapobiegawczo mama stosowala zimne okłady przez tydzień od podania i krem chemodry lub reconvalb6 ciągle ( w tym bezpośrednio przed podaniem wlewu). Na dolegliwości w jamie ustnej, pomagał płyn fomukal ( dziewczyny na forum niedawno pisały ze tańszy i z dłuższym terminem przydatności jest solus nano). Mocno leciały nam parametry krwi, ale na to nie było sposobu...
Witam wszystkich bardzo serdecznie,
Jestem córką wspierająca mame w chorobie. Wszystko zaczęło się ok rok temu. Mama pomimo wykonywania wszelkich badań kontrolnych, została zdiagnozowania z rakiem jajnika IIIc o wysokim stopniu złośliwości. Trafiła do Poznania na Polna z wodobrzuszem. W płynie były obecne komórki rakowe więc zdecydowano o podaniu chemii (3 dawki). Później była nieskuteczna operacja - mamę otworzono i zamknięto że względu na rozsiany proces nowotworowy. Mama przyjmowała więc kolejne dawki chemii (4) a my szukaliśmy innego ośrodka, gdyż w Poznaniu stwierdzili że kolejnej operacji mama raczej nie będzie już miała. Mieliśmy konsultacje w Gdańsku i Bydgoszczy. Liczyliśmy na Gdańsk, ale w między czasie w Poznaniu stwierdzono iż jednak 'sprobuja' zrobić operację (bez żadnego TK jak to było przed pierwszą operacją). Liczyliśmy na Gdańsk, ale prof powiedział że nie będzie wchodził w kompetencje Poznania i odmówił wykonania operacji, zresztą terminy były dość odległe (ok 2 miesiące czekania). Trafiliśmy więc do Uniwersyteckiego Centrum Onkologii w Białymstoku. Operacja radykalna została przeprowadzona pod koniec stycznia pomyślnie, usunięto wszystkie zmiany i to co zostało zaplanowane przez prof się udało. 2 dni po operacji mama dostała krwotoku i musiała byc ponownie operowana, prof przyjechał w nocy na oddział żeby ją operować. Na szczęście krwotok nie był duży i kolejna operacja pomyslnie zakonczona. Mama po operacji doszla do siebie i przyjela kolejne 2 dawki chemii. W sumie 7 przed operacjami i 2 po operacji. W czasie podawania tych 7 chemii miała półpaśca i przeszła Covid. Także naprawdę się wymęczyła, ale dała radę. Teraz jest w trakcie podawania tylko Avastinu. Fizycznie mama czuje się dobrze i już w pełni funkcjonuje. Badanie TK 3 miesiące po operacji wykazało remisję choroby, ale martwię się gdyż co 3 tygodnie ma badany marker i za każdym razem jest o parę oczek wyższy. Najniższy poziom był po 9 chemii (2 po operacji) 43. Teraz po kolejnych 6 tygodniach wynosi 50. Wiem, że nie jest to dobry znak...ale czy to zawsze może oznaczać wznowę? Czy to może być dlatego że mama miała tylko 2 chemię po operacji? Może powinna mieć więcej? Czy jakby to była ewentualnie wznowa to już nie dostanie tej pierwszej chemii (taxol+carbo)? Lekarze narazie nie kaza się martwić. Ja mieszkam za granica, ale często przylatywalam do Polski żeby wspierać mamę. Teraz w wakacje wracamy już na stałe.
Pozdrawiam Was serdecznie
Dzięki wielkie za odpowiedź @pikpok, mama już leczy się od ok roku, a ja cały czas zadaje sobie pytanie co by było gdyby wcześniej trafiła do Białegostoku, jakby od razu jej zrobili operację i później 6 chemii...teraz po radykalnej operacji dostała tylko 2 gdyż wcześniej wybrała 7, no ale czasu nie cofnę. Tak jak piszesz, trzeba być dobrej myśli i wierzyc, ale jak się czyta historię innych osób to ciężko czasami myśleć pozytywnie. My już za tydzień wracamy na stałe. Już od jakiegoś czasu myśleliśmy o powrocie do Polski, no ale choroba mamy wszystko przyspieszyła. Wracamy z 7-letnia córka , no i jestem w 7 miesiącu ciąży. Nie ukrywam że ciężko jest przyjmować te wszystkie stresy...ale nie wolno tracić nadziei... Pozdrawiam Was wszystkie bardzo serdecznie!