Przepraszam, że wklejam do tego wątku, ale chyba tu więcej osób pisze i czyta, niż na ogólnym.
Z góry bardzo Wam dziękuję za poświęcenie swojego czasu na przeczytanie. Wiem, że jest tu wiele osób, które walczą z chorobą i wiedzą lub czują więcej niż my, troje dzieci naszej mamy. Miesiąc temu nasza mama była jeszcze dla wszystkich - pomocna, pracowita, krzątająca się, o wielkim sercu. Ma 69 lat. W ciągu ostatniego miesiąca bardzo schudła, miała pierwsze wodobrzusze i była kilka dni odbarczana w szpitalu. Zawieźliśmy ją na usg brzucha i waginalne, tomograf, na kilka wizyt u Profesorów. Poniżej to, co mamy do dziś. Mam wrażenie, że proces postępuje szybko. Problem w tym, że my dzieci nie wiemy, gdzie iść, kogo wybrać, miotamy się, zdążyliśmy się już pokłócić :( Jesteśmy przerażeni, ale staramy się tego mamie nie okazywać. Nie wiem, czy dobrze dziś zrobiłam. Jestem córką, z którą jej związana jak każda matka z córką. Powiedziałam jej dziś, po kolejnym TK, że jej stan jest bardzo poważny, że jeśli uda się chemia to czeka ją nie jedna a więcej operacji. Że jej życie się zmieni. Że są konsekwencje. Do czego ja mam prawo. Dzieci wykształciła, rozumiemy tekst pisany, ale sama ma blade pojęcie o tym, co jej jest. Jest jak dziecko, które mówi ... może będzie dobrze, jak Bóg da. :(:(:( Mamy trzy niezależne opinie z różnych CO (od Profesorów) oparte o te wyniki poniżej, które mamy. 1 opinia - zostawić mamę w spokoju 2 opinia - laparoskopia, wycięcie tego, co się da, chemia 3 opinia - 3 chemie, co 21 dni, później wycięcie, co się da Zdecydowaliśmy się na 3 opinię, choć daleko, ponieważ Prof jako jedyny powiedział, że mamy nie przyjmie jutro ani pojutrze, a dopiero wtedy, kiedy przytyje, ustali dietę, odżywi organizm. Zaczęliśmy to robić. Wyśróbowana, maksymalnie zrównoważona dieta + suplementacja preparatami białkowymi. Coś drgnęło, waga przestała spadać, rośnie. Mam normalnie się wypróżnia, sika, normalnie je, czasem coś jej się odbija czy jest ciężkie na żołądku. Chciałabym Was zapytać. Wiem, wiem, nikt tu nie wróży z kart. Ale mam odczucia, ze niewiele damy radę zrobić. Poniżej opis pierwszego tomografu mamy sprzed tygodnia. Ca-125 jest 600, LDH - 865. USG. Jama brzuszna wypełniona dużą ilością wolnego płynu, który uciska wszystkie narządy jamy brzusznej. Skrótowo: wątroba, pęcherzyk, trzustka, śledziona, nerki - bez widocznych zmian pato. Przestrzeń okołoaortalna niemożliwa do oceny. Jelita prawie nieruchome, miednicę małą wypełnia patologiczna masa. USG waginalne i przez powłoki: całą miednicę mniejszą wypełnia lity guz wywodzący się najprawdopodobniej z jajników o utkaniu śluzowym (?) jajników osobno nie uwidoczniono. Lekarz od tego USG powiedział, że macica jest czysta, badanie cytologiczne w normie, że ta masa jest "wyżej. Po 3 dniach od tego USG musiało być odbarczanie płynu, bo brzuch rósł i rósł, wyglądał jakby miał pęknąć. Po 2 dniach od zakończenia odbarczania w szpitalu był ten pierwszy tomograf (prywatnie, ale w szpitalu). Tomograf: Pomiędzy prawą kopułą przepony a wątrobą, w zachyłku Morrisona, w rzucie sieci większej, w prawej flance oraz międzypętlowo w śród- i w podbrzuszu liczne ogniska meta - rozległe nacieki tworzą obraz "omental cake" sugerujący tzw. nowotworowe zapalenie otrzewnej - w/w zmiany najbardziej nasilone są w miednicy mniejszej i prawdopodobnie wywodzące się z raka jajnika (jajników nie da się wyróżnić wśród masy "omental cake" zajmującej miednicę i przemieszczającej odbytnicę, macicę i pęcherz moczowy). Pęcherzyk żółciowy cienkościenny, bez uwapnionych złogów. Drogi żółciowe nieposzerzone. Wątroba niepowiększona, o prawidłowej densyjności, bez zmian ogniskowych. Trzustka, śledziona i oba nadnercza niepowiększone, bez zmian ogniskowych. Obie nerki o prawidłowo grubym miąższu, bez zmian ogniskowych oraz bez zastoju i uwapnionych złogów w UKM. Pęcherz moczowy mały, zniekształcony (uciśnięty i przemieszczony przez patologiczną masę zajmującej miednicę mniejszą), bez uwapnionych złogów. Węzły chłonne krezkowe i zaotrzewnowe niepowiększone. W ścianach aorty (nieposzerzonej) i tętnic biodrowych zwapnienia miażdżycowe, pozostałe duże naczynia jamy brzusznej bez uchwytnych zmian patologicznych. W odcinku Th-LS kręgosłupa wielopoziomowe zmiany zwyrodnieniowe (najbardziej nasilone na poz. L4-L5-S1 ) oraz guzki Schmorla mogące sugerować przebycie choroby Scheuermanna. Widoczne w badaniu struktury kostne oraz dolne partie obu płuc bez zmian ogniskowych sugerujących meta. Proponuję uzupełnienie diagnostyki o badanie MR miednicy. Rtg płuc - wynik prawidłowy Byliśmy dziś powtórzyć tomograf i dorobić dwa kolejne (klatka, brzuch, miednica), ponieważ Prof uznał opis, który mamy za "kiepski". Tym razem tomografię powtórzyliśmy w szpitalu klinicznym. Profesor czeka z chemią na tomograf, pato płynu i odżywienie mamy. 1. Czy my dobrze robimy, że czekamy? Może wrócić tam, gdzie chcieli ciąć? 2. Czy my mamy dać jej spokój, jak powiedział inny Profesor? Co ja mam robić dziś, jutro, już widzę, że płyn w brzuchu przybiera. Za kilka dni znowu trzeba odbarczać. Nie wiem, gdzie mam jechać. Nie do tego szpitala, gdzie ma mieć chemię i operację, bo 1) to daleko 2) oni ją wezmą dopiero na chemię. Podjechać tu w Warszawie do jakiegokolwiek? Dużo tego napisałam. Bardzo liczę na Wasze słowo.