cześć dziewczyny, czytam was ale nie pisze nic bo w sumie ostatnie miesiące były w miarę stabilne. No ale przyszedł teraz czas na zbadanie markera, mama idzie w pon lub wtorek prywatnie zrobić badanie i będziemy wiedzieć jak ma się sytuacja. Daj Boże żeby było dobrze, bo na trzeci raz nikt z nas nie ma siły...W razie jakby było zle, ja nawet nie wiem już co mamie mówić i jak się zachowywac żeby ja podnieść na duchu a dziś przez tel słyszałam ze humor nienajlepszy. Czy Wam podczas leczenia coś tak naprawdę poprawiało humor/ktoś potrafił słowami wesprzeć tak prawdziwie ze poczulyscie sie silniejsze? Czy nic nie działało a sile musialyscie odnajdywać w sobie?
Pozdrawiam, jak tam u Was i Waszych mam?
Mar.s, ja miałam albo to szczęście, albo intuicyjnie ciągnęło do mnie do ludzi, którzy dawali mi dużo nadziei i pozytywnej energii. Chyba teraz jest mi trudniej, bo wtedy byłam nastawiona na walkę, a obecnie zaczynam się bać o przyszłość. Ja sama w sobie staram się myśleć pozytywnie, ale coraz częściej przychodzi refleksja nsd życiem i żal, że nie żyło się pełnią życia. Trudno jest coś doradzić.
Mar.s a tak z innej beczki. Masz jakieś informacje o dializach podczas chemii?
Dzięki dziewczyny❤️.
lipko no właśnie to jest to..ze teraz to jest strach o przyszłość bo my już po jednej wznowie i naprawdę jeśli tfu tfu znowu by coś było to mama może nie podołać fizycznie i wiem, ze ona sama tez się okropnie boi...
Co do dializ z chemia, pytałam o to na grupie na fejsie i odezwała się do mnie Pani, która pracuje na oddziale hemodializy i mówiła, ze to jest możliwe i ze ma wiele takich przypadków, ale ze oczywiście trzeba się tez liczyć z tym ze jest to duże obciążenie dla organizmu. Chemię podaje się w dni pomiędzy dializami, jeśli lekarze stwierdza ze obecny stan nerek tego wymaga. Także jest to mozliwe.
karo u nas najpierw była operacja w obu przypadkach, po operacji marker nam wzrósł trochę ale potem po chemiach zaczął stopniowo malec. Co do ca125 to mama dostawała skierowanie prawie za każdym razem, ale zdarzyło się z 2 razy ze nie dali.
Elbe dzięki za info, super wynik! bardzo bym chciała żeby nas raczysko zostawiło..ale czy jak już raz wróciło to czy jest na to szansa..sama nie wiem i przepraszam was jeśli tymi obawami was dołuje, od razu piszcie to przestane.
a z tym wsparciem to ja ogólnie jestem cienka..mi jest tak przykro ze mama po tylu przejściach(trudne dzieciństwo, choroba matki) musi jeszcze przechodzić TO. I niestety staram się jej mówić coś pokrzepiajacego ale jak widzę ja w złym stanie to lzy mi ciekną po policzkach i nie umiem tego zatrzymać. Wiem, ze mówi się ze chory tego nie chce, ze potrzebuje silnej osoby ale u mnie emocje biorą gore bo nie mogę się z tym pogodzić i chciałabym dla niej czegoś dobrego.
Dam znać jak tam nasze wyniki i trzymam kciuki za Was wszystkie, te walczące i te które to przetrwały a po latach wciąż są z nami na forum żeby wspierać innych❤️
mio dziękuje Ci za ten wpis ja tez myślałam o psychologu dla mamy, ale nie chciała, patrząc na Twoje doświadczenie to może i dobrze. Moja mama z początku potrafiła motywować sama siebie do walki, ale nie oszukujmy się każdy kiedyś traci siły..zwłaszcza kiedy przeciwnik atakuje znowu to i wiara słabnie ale miejmy nadzieje ze zadna z nas tutaj nie będzie musiała się o tym przekonywać. Jutro badanie markera także zobaczymy co życie nam przygotowało. Trzymajcie kciuki kochane.