Rak jajnika

14 lat temu
Zachorowałam w lipcu tamtego roku.Był to szok,do konca nie wierzyłam,ze mnie to spotkało.Zaczęło sie nagle.Całe zycie zdrowa jak ryba.Póżno,jak zwykle przy I ttym raku pózno.I tutaj zaczyna się moje forum.....Dlaczego tyle krzyczy się o raku piersi,o raku szyjki macicy,a o raku jajnika nic.Mamy profilaktyczne badania cytologiczne,mamografię,a o badaniu CA 125 nikt nam nawet nic nie mówi.Przecież o raku jajnika mówi się(dzisiaj to wiem)"cichy zabójca".Dlaczego ma tak znikomą wyleczalnośc.......Jego wykrywalnośc jest w 3,4 stadium,wiadomo co to znaczy.....Nikt nam kobietom nie mówia by profilaktycznie badac sobie krew,bo to jest jedyna szansa aby uchwycic go szybciej.I wbrew pozorom choroba ta nie dotyczy kobiet tylko po40-tce.Umierały przy mnie dziewczyny,które miału niespełna 20-cia lat.Czy na prawdę w naszym kochanym kraju nie możemy zrobic nic,aby uświadomic przynajmniej kobietom co może im grozic?Ja przeszłam cięzką operacje,dzisiaj jestem zdrowa i wierzę,że tak zostanie.Wiem,że to moja siła mnie pcha do przodu.Tej siły życzę każdemu
26202 odpowiedzi:
  • 4 lata temu

    Ilonka877 rozumiem Twoj strach i niepokój. To wszystko jest po prostu bardzo trudne. Bliska nam osoba jest w bardzo trudnej sytuacji. Z czasem moze uda Ci sie nabrac troche dystansu. Tego Ci bardzo zyczę.

  • Dziękuję za słowa wsparcia . Mimo tego że mama choruje od sylwestra tamtego roku to cały czas jestem tym wszystkim przerazona . Z tego co pisałaś Ty już wiele przeszłas... jesteś cudowna, dzielna i wspaniała dziewczyna !❤

  • Witam!dawno nie pisałam,ale czytam was.chciałabym się odnieść do markera bo widzę,że sporo o nim piszecie.Przypomnę (jestem 4stopień, po radykalnej,chemii ileś tam i avastiniey bez chemii a mój marker zawsze byl i jest bardzo wysoki (ponad 1000).Rak przerzucił się do węzłow pozaotrzewnowych i tam sobie siedzi.Tylko że ja czuję się bardzo dobrze i nie sadze żeby marker w tej chorobie miał tak duże znaczenie.W moim przypadku nie jest kluczowy.
  • .......bez chemii jestem 18 miesięcy !
  • 4 lata temu

    Tess41 gratuluje czasu bez chemii. 

    A z tym markerem rzeczywiscie jest dziwnie. Z tego co ja zauwazylam najwazniejsze azeby był stabilny.

    Ilonka 877

    Ja jestem osoba, ktora sie zmaga z ta chorobą. Ale zdaje sobie sprawe, ze dla bliskich wydaje sie ona trudniejsza niz dla mnie. Wiec rozumie Cie.

  • Co to znaczy w tej chorobie stabilny ....? Dziewczyny ukłony przed Wami z mojej strony, dajecie ogromną nadzieję dla ludzi którzy zaczęli chorować ... 

  • 4 lata temu

    Ilonka877

    To znaczy, ażeby jak są  zmiany chorobowe marker stał w miejscu. Czyli zeby nie było dużych wahań  w górę. A jezeli sie podwyższy to tez zeby sie zatrzymał. Bo to mimo wszystko swiadczy o jakiejś stabilizacji.

  • Alhambra rozumiem .... Dziękuję za pomoc ! teraz mam nadzieję w spokoju poczekamy w dniu wigili z mama na tk i chemię, i markery . ;)' ehhh.... A dla Ciebie dużo spokoju i zdrówka!

  • 4 lata temu

    hej dziewczyny, w sumie dawno nie pisałam bo jakos nie chciałam myśleć o tym wszystkim..ale wiadomo ze tak się nie da. 

    Ilonko mam nadzieje ze mama dostanie olaparib, moja raczej nie ma szans ze względu na nerki :( 

    Alhambra witam Cię serdecznie :-) 

    A z tym markerem to sama nie wiem co myśleć..ale chyba jak rośnie to nic dobrego. Moja mama zakończyła cykl 6 chemii a marker zamiast spadać to rośnie. Na chwile obecna ma 43, tydzień temu był 35. Lekarka mówiła ze nie ma się tym aż tak sugerować, ze wielu pacjentom skacze. Ale szkoda ze nie skacze w dół..W środę mama jedzie ponownie i ma dostać skierowanie na peta, bo przez rozmiar nerek i brak kontrastu tomograf nie jest dokładny. Juz się boje..

  • 4 lata temu
    Witam wszystkie Panie. Chciałam się przywitać i podziękować za to, że jesteście lub byłyście. Forum czytam od ponad roku bo sama zmagałam się z chorobą. Potrzebowałam mentalnego wsparcia, które znalazłam właśnie tutaj. Ponieważ wyparłam chorobę, długo nie mogłam czytać forów na których toczyły się bardzo poważne dyskusje, które są bardzo potrzebne, ale jednocześnie, dla mnie, bardzo przygnębiające. Tutaj czułam, mimo smutnych chwil, radość z tego, że udało się wyrwać kolejny dzień. Tę radość, którą rozumieją tylko Ci, którzy dostali upomnienie w postaci raka lub innej śmiertelnej choroby, wypadku.... Bardzo Was wszystkie cenie i myślę o Was. Za te których już nie często się modlę choć wielce wierząca nie jestem. Ale to daje mi siłę. Szczególnie ukochałam sobie Magg, która jak się okazuje mieszkała 40km ode mnie, i która miała całkowicie inny niż ja charakter. Przyznaję, że gdy przeczytałam o jej śmierci, która zdawała się być nieunikniona, obraziłam się na kilka długich dni. Ale wróciłam. I dziś postanowiłam, że tutaj napiszę, bo chcę, bo Was po swojemu kocham i wspieram cudowne, waleczne dziewuchy.


Zaloguj się lub Zarejestruj, żeby odpowiedzieć lub dodać nowy temat