Witaj ,Helenko ,Czarownica ma rację ,nie ma sposobu na tego raka jak tylko operować jeśli chcą i jest możliwość nie zwlekaj im szybciej tym lepiej ,mama po operacji ,rak zaawansowany ,wyłoniona stomia ,już na trzeci dzień chodziła ,w domu również ,a bała się jak to będzie ,masz jeszcze możliwość jak należysz do HD polyc się tam na jakiś czas gdyby była taka potrzeba ,o chemii gdy u mamy była podniedroznosc ,położyli ja tam ,wzmocnili i wyszła dalej walcząc ,nie ma co się zastanawiać naprawdę ,my teraz liczymy ,że podejmą się trzeciej operacji pozdrawiam serdecznie
Witaj Helenko, markery spadają Ci bardzo ładnie. To nie jest tak, że po jednej chemii spadną od razu do poziomu 35 tj do normy. Wiadomo też, że po chemii zawsze są gorsze wyniki krwi. Co do operacji to nawet się nie zastanawiaj im szybciej tym lepiej. Mi nie chcieli wcześniej zrobić jak po 6 cyklach chemii i to od razu miałam radykalną. Musisz powiedzieć wcześniej lekarce o sytuacji w której się znalazłaś, że jesteś sama i nie masz nikogo do pomocy. Wtedy potrzymają Cię parę dni dłużej w szpitalu i mam nadzieję, że załatwią miejsce w Hospicjum na okres aż będziesz sama mogła w miarę funkcjonować. Na pewno w takiej sytuacji nie zostawią Cię samą z problemem. Radykalna to bardzo ciężka operacja. Ale tyle z nas ją przeszła i przeżyła więc się nie martw na zapas. Nie wiem czy warto chodzić po innych onkologach ja zaufałam swojej lekarce i stosowałam się do jej decyzji.
Dzień dobry ,
dziękuję - Czarownicy11 ,Madzi38, i Rukoli za odpowiedzi i podpowiedzi.
Ja nadal mam wiele dylematów z podjęciem decyzji co do operacji .Biorę pod uwagę to że mam już 69 lat i raczysko objawiło się w maju olbrzymim wodobrzuszem - ściągnięto mi ponad 9 litrów płynu więc mam świadomość że płyn poroznosił raka po całym wnętrzu brzucha .Mam też przeżuty do wątroby której przy operacji by nie ruszali. Przyjęłam 4 chemie ostatnią 24 sierpnia i chemia przystopowała troszkę raka ale świadomość że może dojść do stomii czy innych powikłań które pogorszą mój nie najlepszy komfort życia bardzo mnie przeraża i dlatego biorą górę myśli że skoro mam raka jajnika 4 stopnia to szanse na przeżycie roku mam znikome i czy jest sens się operować i cierpieć jeszcze bardziej ???.
W Warszawie z Hospicjum domowego mogą przyjechać zrobić zastrzyk czy też podać kroplówkę ale nie mogą zapewnić stałej opieki tak jak to robi Hospicjum stacjonarne do którego można się dostać po skończonej chemii i czas oczekiwania jest do 1 miesiąca na przyjęcie..
Czy udało się komuś w moim wieku przeżyć operację z takim zaawansowanym rakiem jajnika bez stomii czy też innych komplikacji i jaki okres jeszcze było im dane żyć?.
Pozdrawiam serdecznie.
Helena69, najlepiej o wszystkich niepewności ach porozmawiać z lekarzem. Moja Mama lat 68, stopień 3 i rozsianie po otrzewnej przeszła 2 operacje w przeciągu pół roku. Też bardzo się bała stomii, ale na szczęście nie było potrzeby. Była to trudna i długa operacja, ale myślę że ratując życie, ponieważ sama chemia nie dałaby rady. Decyzję musisz podjąć sama. Trzymaj się!
witaj właśnie podczas operacji można dobrać się i do wątroby termoablacja ,wypalają zmiany ,musi to być dobre centrum onkologiczne ,warto dopytać ,jeśli chodzi o rokowania to nikt Ci nie powie ,u góry wiedzą ,fakt rak zaawansowany ,ale obecnie się leczy ,wydłuża życie jak najbardziej komfortowo ,kobiety w stopniu 4 żyją i w latach w remisji a czasem w niższych stopniach odchodzą ,nie ma reguły ,bez operacji szansę maleją niestety ,mama ma wyłoniona stomię i świetnie sobie z nią radzi raz na 6 dni wymienia także też nie koniec świata ,po operacji też Cię zabezpiecza lekami ,każdy ma wątpliwości ale nie ma wyjścia gdy chcesz żyć
Helenko, decyzje o operacji każdy musi podjąć sam. Mi też co niektóre osoby odradzały. Operują ludzi o wiele starszych od Ciebie. Woboraź sobie, że również miałam wodobrzusze, 2 nacieki na jelitach i mam stomię już 2 lata. Stomia to najmniejszy problem. Największym problemem jest to gdy nie można zrobić operacji. Nawet tak nie myśl , że możesz przeżyć tylko rok bo to jest nieprawdą. Mamy tu koleżankę co ma 4 stopień i żyje bez wznowy 4 lata. Pisząc o hospicjum miałam na myśli aby po operacji umieścili tam na 2 tyg abyś doszła do siebie. Zmiany na wątrobie zlikwiduje chemia. Tez tak miałam. Bądź dobrej myśli i się nie poddawaj.
Też dorzucę swoje 3 grosze. Na raka jajnika chorowałam ja i moja mama. Zmarła w wieku 73 lat. Mając stopień 3cg3 żyła 3,5 roku. Nigdy się nie poddała! Tu na forum miałyśmy koleżankę z 4 stopniem, która żyła z nim 8 lat. Gdyby nie fakt, że miała udar i nie mogła już dostać chemii, może żyłaby dłużej. Nigdy nie wolno rezygnować! Może jutro, za miesiąc czy rok wynajdą cudowne lekarstwo na to badziewie.
Pozdrawiam.
Ja tez dorzucę słowo.To że to 4 stopień i że masz marne szanse na przeżycie roku to statystyki.Życie pokazuje często co innego.Jeśli chcą operować to widzą szansę.Gdyby jej nie widzieli to by się nie podjęli.Musisz przestawić myślenie:powiedz sobie mam DOPIERO 69 lat.Co ma być to i tak będzie więc muszę zrobić co do mnie należy i iść na żywioł.Nigdy,przenigdy si€ nie poddawaj.Czy to ma być 20,10 czy 5 lat ZAWSZE WARTO!!!!!
I jeszcze jedno.Jeśli będziesz bardzo osłabiona po operacji i wyniki będą marne,to nie wypuszczą Cię pół żywej.A wierz mi dziewczyny w różnym wieku zbierają się w miarę szybko do kupy.Chyba że stracą ducha i wolę walki.Będzie ciężko ale wytrzymasz!!!!!To walka o życie,więc z niego nie rezygnuj.
I jeszcze jedno.Jeśli będziesz bardzo osłabiona po operacji i wyniki będą marne,to nie wypuszczą Cię pół żywej.A wierz mi dziewczyny w różnym wieku zbierają się w miarę szybko do kupy.Chyba że stracą ducha i wolę walki.Będzie ciężko ale wytrzymasz!!!!!To walka o życie,więc z niego nie rezygnuj.