Aniu, wiem, że schładzanie dłoni. Wiem, że wykonywanie wszystkiego typu obowiązki domowe w rękawiczkach. Wiem, że osuszanie dłoni. Wiem, że mycie szarym mydłem. Niestety nie pamiętam jakie preparaty na to pomagają. Oby dziewczyny pomogły 🙂 Marudziłam, że się boję kontroli bo tu i tam boli. Jestem po. Wszystko okay. Nawet marker przez pół roku spadł z 8,8 na 7,2. To może nudne, ale dużo tu czytania w wątku, więc wspomnę. Figo 4, odległe przerzuty, marker 6983. Rokowania żadne jak mi powiedziano - proszę uregulować swoje sprawy, może to potrwa około roku. Sugestie personelu szpitalnego: proszę szukać miejsca w hospicjum. Jednak leczenie pomogło. 41 i pół miesiąca bez wznowy. Nie piszę żeby się chwalić. Żyję. I super 😁 Piszę, żebyście wiedziały, że każdy może wyzdrowieć i tylko po to. Nie traćcie nadziei. Ciepło pozdrawiam chorych i wspierających 😊
I ja nie wytrzymałam do po 50 urodzinach. Pojechałam wczoraj oznaczyć marker, warowałam godzinę pod drzwiami i doczekałam się: 7,24. W piątek do gina, ale już ze spokojną głową. 21 miesięcy po chemii, 3 c, g3, marker około 2000, olbrzymie wodobrzusze i płyn w opłucnej. W przyszłym tygodniu będę obchodzić bez strachu 50. Co będzie dalej czas pokaże, dzisiaj jestem spokojna i szczęśliwa.
Cześć dziewczyny ! Melduje ze do szpitala nie poszłam,ale poszlam po rade do swojej onkolożki. Miałam rezonans robiony w marcu ; było wszystko Ok ; wtedy tez wyszła mi skolioza . Tak wiec mam klasyczną rwę kulszową. Diclofenac i doreta. Lekkim krwawieniem mam sie nie przejmować . Przejdzie po odstawieniu dicklofenaku byle go długo nie stosować . No i masaże bedą L/S. Tyle o mnie . Tatmaq fajny post ! Pozdrawiam Was
Kiedy zachorowałam, szukałam informacji. Nie były optymistyczne ani w sieci ani u leczących mnie lekarzy. Potem trafiłam na to forum. Przeczytałam od deski do deski. I to forum stawiało mnie na nogi. Tyle wspaniałych kobiet, tyle dobrych rad, życzliwości. Co dzień zaglądałam co u kogo. Wtedy zresztą więcej dziewczyn się wypowiadało. Śledziłam losy Lilki i Mag. To był akurat czas mojego leczenia. Los Mag był podobny do mojego pod wieloma względami choć droga leczenia była inna. W duchu co dzień jej kibicowałam. W nią wierzyłam, w siebie nie. Ja wciąż jestem, choć w to nie wierzyłam, jej niestety nie ma. Wiecie co jest najfajniejsze w tym forum? To, że każda nasza rada, każda myśl i każde nasze słowo zostaną i pomogą jakoś tym, które tu zajrzą, kiedy nas już nie będzie z takich czy innych powodów. Jestem wdzięczna za to forum. Zawsze dawało mi nadzieję i niech daje ją wszystkim. Dobrej nocy 🙂
Tatmag i o to chodzi ,niektórych z nas już nie ma ale ich cząstka została z nami i posłuży innym.Ja bardzo przeżyłam śmierć Lilci i Mag.Czas mija a one wciąż są w mojej pamięci ....i Kucja ...z nią razem zaczynałyśmy leczenie i pojawiłyśmy sie na forum...
Witajcie Dziewczęta :) wróciłam właśnie z drugiego wlewu gemzaru. Czuje się nieźle, marker spada więc póki ci jest dobrze. Spotkałam teraz panią, która leczy się już 8 lat i niedawno skończyła szósta chemię i funkcjonuje całkiem nieźle. Podniosło mnie to więc dodatkowo na duchu, że może jeszcze nie jest tak najgorzej :)
Tatmag, Betti ciesze się Waszą radością i życzę samych optymistycznych, dobrych wieści przy kolejnych badaniach. Trzymam kciuki za walczące Kobietki :)
Anga, odpisałam Ci na priv :)
Ja też znam Panią z rakiem jajnika Figo 3C,która choruje 7 lat. Jest piękną kobietą i ciałem i duchem. Walczy i się nie poddaje. A ma w sobie tyle pozytywnej energii, że nie jedna młoda, zdrowa kobieta mogłaby Jej pozazdrościć.