No nie jestem pewna czy każdy powinien robić jak sam uważa,Co ja mogę "uważać" lub nie ,kiedy ja nie nie jestem lekarzem i nie mam wiedzy .To lekarz podejmuje leczenie ,decyduje o tym jak leczyć.Mogę szprycować się witaminami,pestkami ,olejami potocznie przez "znawców "raka zwanymi cudownymi lekami.Gdyby to było takie proste to pytam co leczy raka?
Na temat wit. C jestem dokładnie tego samego zdania, co Tatmag, Rukola i Tess. Przez fora onkologiczne przez te kilka lat trochę przewinęło się ludzi, którzy brali wlewy z wit. C. Nikt się nie wyleczył, większość nie żyje. Ci, co brali i żyją, wierzą, że zawdzięczają to cudownej właściwości tej witaminki. Piszecie o jakichś wiarygodnych i sprawdzonych opiniach. Przepraszam, a kto te rewelacje uwiarygodnił, szarlatani od medycyny alternatywnej, żerujący na desperacji chorych? Co znaczy - sprawdzone? Jak to sprawdzić? To, że ktoś nie miał nieprzyjemnych skutków ubocznych, wcale nie potwierdza skuteczności witaminy. Większość chorych jej nie bierze, a skutków ubocznych nie ma lub są one do zniesienia. Obecnie trwają badania kliniczne dotyczące wlewów wit. C. Jak na razie nie ma doniesień, że jej działanie jest tak rewelacyjne, wręcz przeciwnie, lekarze twierdzą, że długotrwałe stosowanie wysokich dawek uszkadza nerki i wątrobę.
Margaretko, przepraszam, jeśli się mylę,a nie chce mi się wertować ileś tam stron, by znaleźć te posty, ale to nie Ty narzekałaś, jaka to straszna chemia i zażądałaś zmniejszenia dawki? Teraz piszesz, że nie miałaś żadnych nieprzyjemnych skutków, bo brałaś wit. C? A może zawdzięczasz to właśnie zmniejszonej dawce? Ja mam porównanie, bo brałam Cisplatynę w II rzucie w pełnej dawce i zdychałam przez tydzień, a w V rzucie miałam dawkę zredukowaną i funkcjonowałam prawie normalnie. Ilość tego eliksiru ma więc duże znaczenie.
Margareta, widzę, że jednak obraziłaś się i nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Rozumiem, że nie pomyliłam się co do zmniejszonej dawki? Wybacz, nie miałam zamiaru Cię obrazić, ani nikogo innego. Rzeczywiście, nie brałam wlewów tej witaminy, ale śledzę losy chorych na różnych forach i potrafię wyciągnąć wnioski. Jak dotąd nie przekonałam się do tej metody leczenia czy nawet jako wspomagania się.
LukS, tylko należy się cieszyć, że Twoja żona nie miała skutków ubocznych chemioterapii. Jest młoda i napewno ma mniej zniszczony organizm jak kobiety w starszym wieku. Powiem Ci, że pierwsze 6 z 12 chemii bez wit C też dobrze zniosłam. Im więcej tych wlewów było tym gorzej. Do tego miałam 18 wlewów samego Avastinu, który też nie został bez echa. Ciesz się, że żona miała tylko 6 chemii i dobrze zniosła, pewnie bez wit C było by tak samo.
jeszcze jedna sprawa, witamina C nie leczy raka. Leżąc 15 razy w szpitalu widziałam różne rzeczy gdzie rodzina przynosiła chorym biorącym chemię różne cudowne środki, które osłabiały lub wzmagały działanie chemii. Nie dziwię się lekarzom, że w takich wypadkach się wściekali bo nie wiedzieli dlaczego chemia nie przynosi spodziewanych efektów. Również dlaczego chorzy tracili przytomność itp mieli objawy. Czasem można zamiast pomoc to sie szkodzi.