ania walcze o mame, konsultacje w bydgiszczy sa w srody dla kazdego, zadzwon kilka dni wczesniej, na stronie podana jest infolinia i zarejestruj Mame. Przyjezdzacie rano o 8 i od razu idziecie pod drzwi, pielegnoarka wychodzi z gabinetu i zbiera dokumentacje, wiec przygotuj sobie spieta w dobrej kolejnosci. Lekarze ogladaja i pozniej wzywaja pacjenta. Ja weszlam z Mamą, za.duzo nie powoedzieli ale warto tam tez sprawdzic. Jak co.to pisz. Trzymajcie się Dziewczyny. U mojej.Mamy marker stoi w miejscu 23, zaczela sam avastin. A co do lekarzy, to zgadazam sie z Wami, czasami boje sie pytac, teraz w sunie tez tylko zglaszamy sie na wlewy avastinu i czekamy.
Twój marker jest ok ,może jeszcze nieco spaść lub utrzymywać sie na stałym poziomie.Moj od 4 lat waha sie 11-14.W guzach granicznych często nie podwyższa się znacząco marker więc spadł tyle ile organizm pozwolił;)
.Jeśli chodzi o podanie chemii też byłabym strożna bo wg badań nie ma różnicy w czasie przeżycia podczas wznowy kiedy podadzą chemię przy wzroście markera ,a przy widocznych zmianach w obrazówce.Za to jest drastyczna różnica w komforcie życia bez chemi i podczas niej.Mama może odpocząc od chemi i sie zregenerować.Zanim pojawi sie cos widocznego to moze minąc pare miesięcy a w tej chorobie pare mies bez potrzeby faszerowania chemią to naprawde dużo.Konsultuj jednak bo to są tylko moje wywody skompresowane z informacjami medycznymi ale ja tak to widze.
Aniu, jeszcze sama do niedawna byłam zwolenniczką szybkiego podania chemii w sytuacji systematycznego wzrostu markera, wbrew badaniom i opiniom lekarzy. Uważałam, że podanie chemii, kiedy zmiany są malutkie, jest lepsze i możliwe do zlikwidowania, niż kiedy są już duże i chemia nie bardzo sobie z nimi poradzi. Teraz nie wiem, co o tym myśleć. Jednego jestem pewna - lepiej zaczekać aż badania obrazowe coś wykażą. Jeśli to jest rozsiew drobnoguzkowy, wiadomo, chemia. Może jednak jest to tylko pojedyncza zmiana i da się ją wyciąć. Wtedy szanse są prawie takie same, jak po pierwszej operacji, kolejna wznowa może być odsunięta nawet na parę lat. Może to pojedynczy przerzut do wątroby i da się go usunąć poprzez termoablację, jak było w moim przypadku. Dzięki zabiegowi termoablacji udało mi się przeżyć równo rok do następnej wznowy, bez podawania chemii, a to już bardzo dużo.
Nie warto martwić się na zapas Midi90 bo przecież marker jest w normie i oby tak dalej!Pozdrawiam!
Cześć, dziewczyny.
Ja w temacie wysokości markera. Jestem 5 lat po...
Mój marker zawsze wynosi kilkanaście, a nawet ponad 20. Nie wiem, od czego to zależy? Też się tym martwiłam, bo inne kobitki mają 6-8. No widać taka moja uroda. Mówi się, że palaczki mają wyższy. Coś tam sobie popalałam, teraz nie, a marker ostatni 15. Nigdy nie miałam poniżej 10, nawet poniżej 13 nie, zawsze wyższy, bardziej pod 20. Czasem też tak jest, że rośnie rośnie do 23, a potem spada np, na 17. Ki diabeł? Moje genetyczki twierdzą, że marker każdego dnia jest inny. I takimi wynikami każą się nie martwić.
Pocieszyłam Was?
Jeśli chodzi o mnie to mogę mieć zawsze 35, ale niestety mam 180 ........
...... i takie biadolenie ,ze jest 15 a nie 10 zwyczajnie mnie wkurza!
No, właśnie! Na nowotwor.eu jest kobieta (nie pamiętam nicka), której marker waha się między 37 a 45 i tak już chyba od sześciu lat. Bez wznowy.
Tess, Ca125 - 35 też nie zawsze świadczy, że jest wszystko w porządku. Miałam przerzut do wątroby przy markerze 15,3. Teraz też mam w tylko 53,4 i co mi z tego?
Dlatego przy diagnozowaniu bierze się pełny zakres badań a nie tylko sam marker.Mnie teraz prof. przez trzy miesiące nie zalecił badania markera......