Dzięki dziewczyny! Bardzo żałuję, że od razu nie zaczęłam szukać dobrego ginekologa onkologa, pewnie uniknęłabym sytuacji w jakiej się znalazłam teraz. Mam poczucie straconego czasu, choć wiem, że to nie prawda i mogę poczekać, jeszcze nic się nie dzieje przecież / teoretycznie/ . Ale z drugiej strony po co odwlekać to co nie uniknione, przecież w perspektywie czasu i tak wcześniej czy później wyląduję na stole operacyjnym? Lekarze zalecają obserwację tylko, ostatni u którego byłam kazał zaczekać z podjęciem decyzji do przyjścia wyników badan genetycznych. Guz graniczny to nadal nowotwór i radykalna operacja wydaje mi się jedyną rozsądną opcją leczenia. Dziękuję jeszcze raz, będę czytać, i pewnie napisze jeszcze co u mnie, dla innych wahających się, które kiedyś tu zajrzą z podobnymi dylematami :) . To miejsce jest niesamowite, skupia cudowne, mądre osoby, jest kopalnią informacji, wsparcia, jak najwięcej powodów do radości Wam wszystkim życzę!
Rademenka, koleżance usunięto niedawno jajnik z guzem granicznym i od razu na pierwszej wizycie kontrolnej zaproponowano operację radykalną. Zdania są podzielone, ale z perspektywy wiedzy, którą zdobyłam przez 3 lata chorowania, ja bym się na taką operację zdecydowała. Rosnący marker choć w normie też zawsze daje do myślenia. Oczywiście może wzrastać i z innych przyczyn niż nowotwór. Skonsultuj się jeszcze z jakimś specjalistą, żebyś była pewna podjętych decyzji. Pozdrawiam :)
Cześć dziewczyny, ja wczoraj z mamą byłam na badaniach kontrolnych, marker bez zmian-ok, reszta też w porządku, kolejna wizyta za 3 m-ce. Jednak jest to względny spokój bo strach towarzyszy nam ciągle ale trzeba jakoś nauczyć się z nim żyć.
Rademenka o ile dobrze kojarzę guz graniczny miała Czarownica-ale nie wiem może się mylę. Jak się pojawi na forum to na pewno coś poradzi. Pozdrawiam wszystkie i trzymam kciuki za wszystkie kobietki, które maja chemię. W takie upały pewnie jeszcze trudniej to znieść.
Ciekawy ten temat o genach; mnie to bardzo interesuje bo jestem nosicielką BRCA1; i mój syn odziedziczył ten gen po mnie ;wezwano go na badania; już teraz będąc 34 latkiem ma problemy z jelitami :gazy,wzdęcia,niestrawność ,objawy jak w raku jajnika ... trzeba jeść żywność bogatą w selen i robic badania na poziom selenu. Żaden lekarz nie zleca tego badania. Jutro mam wizytę u mojej onkolog to poproszę,zobaczę reakcje. A tak pozatym dziewczyny to ostatnio źle sie czuje : bolą mnie wszystkie kości i mam ból w operowanym miejscu ;marker niby norma ,ale niepokoją mnie te codzienne bóle.Mam nadzieje ze jest to związane z anomaliami meteo . Pozdrawiam Was!
Carmen, powodzenia z chemią. Świetnie, że kondycja pozwala na spotkania ze znajomymi. Akumulatorki się ładują i tak dalej trzymaj. 👍
Nana mam nadzieję, że jakoś przebrnęłaś przez Gemzar w te upały. Powodzenia. 💪 🙂
Juststaystrong jak tam u ciebie? Trzymam kciuki.
Basik77 świetne wiadomości. Rozumiem wasz strach, ale to już zawsze będzie nam towarzyszyć. Mam nadzieję, że długo wyniki będą dobre. Ja na słońcu używam filtra 50, aby nie przebarwić skóry twarzy. Ręce zakryte bluzką lnianą, a najlepiej wychodzić popołudniami lub rano.
Margareta myślę, że to pogoda tak na nas wpływa, mnie też bolały bardziej kości kiedy było bardzo deszczowo, a na bóle brzucha w miejscu operowanym lekarze mówią, że to zrosty bolą, gdy wykonuję inne prace, które uruchamiają mięsnie brzucha. Ciekawa informacja o selenie, ale czy w naszym wypadku to coś daje?
Wszystkim chemiczkom powodzenia, aby jakoś wytrzymały w te upały. Super wyników.
Dziewczyny, ja myślałam, że już oswoiłam się ze swoją chorobą i strachem. Jednak dnia 24 lipca okazało się, że nawet lekarz zaproponował mi tabletkę na uspokojenie. Oczywiście nie wzięłam, a myślałam, że już ponownie panuję nad swoim życiem, emocjami. Odbieram wyniki a tu wysoki marker. Nie otrzymuję Olaparibu, lekarz decyduje na szybki TK na dzień 03.04 czyli jutro i opis na cito na 07.08 na poniedziałek i ponowna wizyta w tym dniu u onkologa. Cała ta wypowiedź tak na mnie podziałała, kiedy byłam u lekarza. Przecież przyszłam tylko po tabletki i do domu. Już myślałam, że troszkę odetchnę, że panuję nad swoimi lękami, a tu klops. Mimo wszystko nerwy, myślenie jaki będzie wynik, co dalej. W głowie mętlik myśli, ch…a czy już tego się nie pozbędę. Ta huśtawka nastrojów, a ja chcę ponownie panować nas swoimi emocjami, jak przed chorobą. Sama już nie wiem. Czy w tej chorobie nie może być chociaż rok przerwy, znowu plany biorą w łeb. Wiem, nie powinnam planować na rok do przodu. No jutro przebrnę TK nie lubię tego badania, szczególnie podawania kontrastu. Pozdrawiam wszystkie .
Cześć, dziewczyny! Przesiedziałam trzy dni w szpitalu, ale wlewu nie dostałam. Wyniki fatalne, szczególnie WBC - 2,5 przy normie 4,0 - 10 i neutrofile - 0,31 przy normie 1,9 - 6,8. Mieli mnie odesłać do domu, ale jak pokazałam wyniki moczu - 23 000 bakterii/ml, to lekarka zostawiła mnie w szpitalu i czekaliśmy na wyniki posiewu (robiłam w sobotę w naszym laboratorium, nie na onkologii). Mąż odebrał wynik i zrobił w laboratorium porządną awanturę. Okazało się, że w posiewie nic nie wyszło. W czwartek bakterie w tysiącach, a w sobotę już ich nie ma, jak to możliwe? Wczoraj rano telefon z przeprosinami, że pomylono wynik, prośba o podanie nr faxu do szpitala, przesłanie nowego wyniku. Wlew Gemzaru mi więc przepadł. Dostałam Forcid na 10 dni, następna chemia ma być już zgodnie z planem.