Witajcie kobietki!
Korzystając, że moje cudo śpi - tak szybciutko się z Wami przywitam:)
Użytkownik @maria811 napisał:
mycha czy ty jesteś po radykalnej operacji ?
Nie, u mnie zostawili wszystko. No, prawie wszystko... To może pokrótce... Moja sytuacja była dosyć skomplikowana, bo początkowo (styczeń 2012) zdiagnozowali torbiel, która nie tylko nie chciała się wchłonąć, ale rosła w niezłym tempie. Kiedy trafiłam na stół (maj) byłam w 21 tygodniu ciąży i było ryzyko, że maluszek mnie opuści. (Na szczęście tak się nie stało:)) Na stole operacyjnym okazało się, że to potworniak. A po kilku tygodniach, że niestety złośliwy. Zadecydowano, że otworzą mnie raz jeszcze zrobią biopsję, staging, itd. Otwierali we wrześniu. Zrobili też cesarkę. Nacięli sobie próbek i próbeczek i kazali czekać na histopat. Po długim oczekiwaniu dostałam wynik - zero nacieków i przerzutów, itd. Ufff. Tak więc zatrzymałam się na stadium Ia, G1 i mam nadzieję że już teraz nie będzie żadnych powtórek z rozrywki;)
Myślałam, że wytną mi wszystko, jednak wszystko zostawili bo na stole wizualnie było wszystko ok.Chemii też nie podwali. Jak mi ktoś powiedział - "ale przeżywasz, co to niby był za rak, skoro wszystko masz, nawet chemii nie dali:/"
A jednak był i jak panikowałam wiedzą te kobietki, które były przy mnie przez ten czas, prawda?
Teraz każą się pilnować... Robiłam to już wcześniej tylko, że teraz postawiłam radykalne kroki - po 1 zmiana ginekologa (obecny zna mnie i moją historię, więc wie czego szukać:)), po 2 dobry onkolog (zobaczymy - wydaje się ok), po 3 wykłócam się o wszelkie badania, po 5 i 10 ostro walczę.
Mam małe dzieci, więc muszę być silna. Córcia urodziła się we wrześniu - wtedy zmarła żona Mariana (bardzo współczuję), za chwilę skończy 5 m-cy:) Mój dorosły syn ma już 4,5 roku.
No i to, co mi pozostało po operacjach - standardowy ból i takie tam, i to ciągłe rozrzewnienie - tak, tak jak tylko wrzucam rzewny ton, to pochlipuję:/
Tak więc - na oprawę humoru
Przychodzi facet ze złotą rybką do onkologa.
Wchodzi. Milczy.
Onkolog również milczy.
Patrzą na siebie pytająco:
- Kicha. - wydusza z siebie wreszcie facet.
- Słucham?
- Kicha.
- Jaka znowu kicha?
- Rybka kicha. Chora jest znaczy się.
- Panie, coś pan! Jak rybka może panu kichać? A w ogóle ja jestem onkologiem, czemu przynosi pan do mnie z chorą rybkę?
- Kolega pana polecił. Podobno raka pan wyleczył.