Hej kobietki :)
Czytam Wasze wpisy od wczoraj (bo akurat wczoraj na tę stronkę trafiłam), więc i ja postanowiłam coś napisać... MOŻE BYĆ TEGO DUŻO, ale i tak to nie wszystko, bo to co mnie spotyka to jest KOMEDIODRAMAT.
Moja przygoda zaczęła się na początku marca, gdzie dostałam okres, ale on był inny niż wszystkie... Był skąpy, nie miałam bólów brzucha i trwał krótko. To było dla mnie dziwne, odkąd pamiętam, miałam obfite krwawienia z silnymi bólami podbrzusza i trwał 7 dni - nigdy dłużej.
No, ale nie przejęłam się zbytnio. W tym też czasie gdy miesiączka ustąpiła, pilnowałam rocznego chłopca. Po tygodniu zaczęłam się źle czuć - zgoniłam to na przeziębienie (bo miałam takie objawy), ale zaczęły sie bóle podbrzusza, plamienie zmieniło się w krwawienie, a ból promieniował na plecy i nogi ;/ Brałam leki przeciwbólowe, ale nie mogłam już bo żołądek mnie bolał... Przebywając w Niemczech poszłam do ginekologa. Ten na podstawie jednego badania USG stwierdził, iż mam PCO i dał mi JENNIFER 35. *odpowiednikiem w Polsce jest DIANE 35.
Nie byłam co do tego przekonana, ale tłumaczyło to też dlaczego jeszcze nie zaszłam w ciążę, a przecież jestem młodą kobietą bo mam dopiero 21 lat. Wracając do wątku, to krwawienie ustało, ale miałam zacząć brać tabletki wraz z 1 dniem okresu, no wzięłam ok. 20.03 ale okres nie ustawał, a ginekolog mnie uspokajał, że jest wszystko okej.
11.04 byłam już w Polsce, więc i tu poszłam do lekarza bo przecież tyle już krwawię...
NIE ZAPOMNĘ MINY LEKARZA, KIEDY PYTAŁ SIĘ MNIE PRZY BADANIU CZY LEKARZ W NIEMCZECH NA PEWNO MNIE BADAŁ... Sam lekarz nie wiedział co mi jest, lewy jajnik powiększony a przy prawym coś jest... Musiałam iść do szpitala na badania.
Następnego dnia stawiłam się na oddziale, więc znowu badania USG, dotykowe, pobranie krwi, TK i różne różniaste... No dobra, mój lekarz jest bardzo miły, ale no nie potrafił mi na samym początku powiedzieć, że mam guza... Powiedział, że mam jechać na onkologię do Wrocławia, ale też, że mam się nie martwić... CA125 wyszło jakoś ok 800... i guz nie pamiętam jakiej wielkości ale ok 8 cm.
Tu sie zaczynają cyrki, dzwonię do Wro - termin za miesiąc, dzwoni mój tata - termin już przybliżony... Dzwonie znowu ja tym razem 17.04 - niech pani przyjedzie jutro. Dobra stawiłam sie 18. na wizytę, lekarz mnie zbadał, STWIERDZIŁ, IŻ Z LEWYM TEŻ JEST COŚ NIE TAK, pobrali mi krew... Miałam być przyjęta w trybie "pilnym" na operację, który trwa od 4 - 6 tygodni... bo OSÓB ZE ZMIANAMI NOWOTWOROWYMI JEST DUŻO. Dlatego miałam czekać na list...
Przestałam krwawić, więc miesiączka trwała miesiąc. SPOKO. Ale mimo to że miesiączka się skończyła, piersi mi puchły jak po dziś dzień, bóle brzucha już nie tylko była/są po prawej stronie ale i po lewej, miałam plamienia, wycieki w postaci ropno-podobnej... I tak do następnego krwawienia, które było 02.05.
10 maja byłam znowu w Polsce bo komunia była, kilka dni później poszłam do swojego ginekologa, przepisał mi tabletki na zmniejszenie krwawienia i dał czopki przeciwbólowe (bo pomimo, że to nieprzyjemne - dają mi ulgę) a i żelazo bo hemoglobiny mało... Kazał zadzwonić i popytać a może nawet przyspieszyć bo już 4 tyg minęły. Ale tym razem pani stwierdziła, że nie ma żadnej informacji i MAM CZEKAĆ NIE NA LIST TYLKO NA TELEFON.
Czekam do dzisiaj, od 18 czy 17 kwietnia minęły 2 miesiące, ani widu ani słychu, choć niby mają dzwonić w tym albo przyszłym tyg. Zobaczymy, a ja większości leżę choć jak mogę to dużo chodzę - nawet jak mnie boli, krwawię, skrzepy czasami wielkości piłeczki do pin ponga wylatują, czasami zmieniam tampony co pół godziny bo już trzeba. Zwijam się z bólu, brzuch mam jak balon, cała opuchnięta chodzę, a teraz to już nawet chodzić zbytnio nie mogę czasem bo tak mnie noga prawa boli... a czasem są takie dni, ze ból jajników jest do wytrzymania - no chyba, ze już się do niego przyzwyczaiłam...
Myślicie, że ból nogi może być od tego? Na samym