Byłam z wami na forum dokładnie od 15 września 2015. Mama miała dokładnie taki przypadek jak Maju. Niestety miała jeszcze mniej szczęścia niż jej mama. Odeszła od nas 3 maja. Robiłam wszystko co wyczytałam.Operacja załatwiona w Szczecinie w szybkim terminie 3 tyg po diagnozie,niestety przerzuty były już w okolicznych węzłach. Miesiąc po operacji wdrożona chemioterapia-8 cykli. tomograf po 4 chemii i wiadomość,że zmiany w węzłach maleją. Chemia bez większego uszczerbku na zdrowiu. Potem co dwa miesiące kontrole w centrum w Bydgoszczy i tu uawaga!!!!!!!! W ciągu roku tylko skierowanie na RTG klatki i raz na usg jb. Z krwi morfologia,co 3 m-ce CEA i wit B. Prywatnie więc co dwa miesiące smi robiliśmy usg jb,usg gin,markery nowotworowe,żelazo i co 4 miesiące gastroskopię. Pzry każdej wizycie w centrum mama prosiła o tomograf i za każdym razem slyszała,że nie ma potrzeby. W marcu tego rokuostatnie badania i WSZYSTKO w normach!!!! USG jamy brzusznej bez zmian. Mama przestaje jeś ,chudnie i męczą ją ciągłe wymioty. Kilka razy wozimy na SOR,odsyłana do domu po kroplówkach. Podejrzenie niedrożnościi które RTG wyklucza. Możliwośc zapętlenia jelit czy zrostów,ale szpital rejonowy w Grudziądzu gdzie mama mieszkałą odmawia kilka razy przyjęcia i kieruje do Bydgoszczy,bo tam brana chemia. Jedzie do Bydgoszczy i odmowa-brak wskazań. Zabieram mame i po kilku dniach jadę ponownie do tego samego lekarza co ją odesłał. Nie daję się wyrzucić i zbyć,bo utarta wago 9 kg w dwa tyg. Konsylium i decyzja,otwierany brzuch.A tam co??? Cała jama brzuszna zajęta przez nowotwór,Jeden wielki konglomerat,nie można nawet wyłonić jelita do stomii. Kolejne konsylium i mówią mamie wprost,że nie ma żadnych szans i stan jest terminalny. Wypisują ją dzień po operacji z wielką raną,drenem z otrzewnej do domu. Wielka rozpacz nas wszystkich i załamanie. Wydawało się ,że mama była najmocniejsza z nas i jeszcze nas pocieszała. Ogromne cierpienie,przez 1,5 miesiąca,ciągłe wymioty pianą,potem kałem i czarną krwią. Zapach który ją bardzo krępuje i całkowita utrata sił. Okradziona z godności i intymności,bardzo skrępowana,bo świadomość miała całkowitą do końca mimo plastrów i odwodnienia. Cierpienie potworne i jej błaganie o szybką śmierć. Mysłałam,że wygra,że was wszystkich pocieszę,ale jest mi to nie dane. Proszę uważajcie i sami pilnujcie wyników. Gdyby ktokolwiek zasugerował,że warto zrobić tomograf prywatnie. odpowiadali,że nie ma potrzeby,gdzie POTRZEBA BYŁA!!!! Powiedzieli to dopiero gdy mamę otworzyli i zamknęli i że UWAGA!!!!! Mama przecież już skończyła 60 l i swoje przeżyła,są inne procedury. Dla służby zdrowia przestała być chyba człowiekiem. Odeszła w wieku 67 l,gdzie zostawiła nas w wielkiej rozpaczy. Była osobą kochaną,łagodną i pokorną. Nie potrafiła o siebie walczyć i przegrała życie. Nie dawajcie się zbywać.Na wizytach kontrolnych tylko ugniatali brzuch nie robiąc badań i stwierdzali,że wszystko w porządku. Mam do tych ludzi ogromny żal,za rutynę,służbowe podejście do pacjenta i znieczulicę.Od diagnozy dane nam było cieszyć się nią tylko 1,5 roku jednak ten czas był ciągłym strachem,cierpieniem,bólem i niepewnością. Same zakazy,soki,suplementy,przymusowe nutri i rzeczy których nie znosiła by zwiększyć jej szansę. Nic to nie dało. zostały całe pólki gravioli,B17,wit C1000,vilka cory,nonii,oleju lnianego,guza brzozy i wszystkiego co tylko wyczytałam. Mimo tego wszystkiego już jej z nami nie ma :(