Jacku,jest tak jak mowisz.Lepiej zapytać kogoś na bieżąco o nurtujące nas pytania i otrzymać mądrą odpowiedź ,niż godzinami wertować fora i wyszukiwać tego ,co jest w danej chwili potrzebne.Na początku ,gdy tylko choroba mamy została wykryta,przeczytałam forum od pierwszego wpisu,by poznać jak najlepiej to z czym przyszło nam walczyć.Myslę,ze tak zrobiła większość .Teraz są to już konkretne pytania,konkretne działania i goniący czas.
Jacku,mam nadzieję ,że przyspieszą Ci ten PET,chociaż jestem pewna,ze onkolog ma rację ,twierdząc ,że to nie przerzut.Jednak lepiej spać spokojniej.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie,życzę miłej soboty .Zdrówka i siły wszystkim
Witam.
Moi drodzy mili nieznajomi...ja Was bardzo przepraszam,za te obszerne elaboraty,to o czym ja pisze zostało już tutaj nie raz napisane,wiem bo przeczytałem całe forum.Chcę się jakby usprawiedliwić do tych moich wywodów.Jak widać ciągle kogoś dopada ten wstrętny gad i pewnie każda z tych osób,zadaje sobie pytanie,co dalej? Potem kolejne pytania,czy ten wybór leczenia jest taki jak powinien,czy może inny byłby lepszy?dlaczego tak długo to trwa? nie wszystkie pytania sposób wymienić.Ja również stawałem przed tymi pytaniami i na tym właśnie forum znalazłem odpowiedzi,które pomogły mi w podjęciu różnych decyzji,jednocześnie potwierdziło to iż urolog informując mnie o leczeniu podejmuje dobre decyzje.Aby przejrzeć całe forum to jednak wymaga trochę czasu i pewnie nie każdy ma na to czas,dlatego pisząc o nich ponownie daje szybszą możliwość dotarcia do tych informacji.To co uważacie o mnie jest miłe ale jak to bywa...kij ma dwa końce...znajdą się i tacy co pomyślą - przemądrzałek,wszystkie rozumy pozjadał - otóż nie,gdyby ktoś mnie zapytał te ponad dwa lata temu co wiem na temat raka to na pewno nie powiedziałbym nic.Z natury jestem taki(przepraszam za uzewnętrznienie się)iż to co związane jest ze mną,co dotyczy mnie,z tym co leży w moim zainteresowaniu,zapoznaje się z tematem bardzo dokładnie i tak to ma miejsce w tej sytuacji.Zapoznałem się z tym dość dokładnie ale chciałbym zaznaczyć,że nie jestem lekarzem i moje informacje są jedynie moimi informacjami,wskazówkami,a czy tak jest to jedynie może to potwierdzić kompetentny lekarz.To byłoby na tyle,jedynie co mogę to zapewniam,że podzielę się każdą informacją.
A co do mnie,dzisiaj,a właściwie wczoraj byłem u onkologa i dostałem skierowanie na badania PET,już zarejestrowałem się i złożyłem wszystkie dokumenty,teraz muszę czekać czy zostanę zakwalifikowany do badania.Z tą kwalifikacją może być różnie,bo na raka pęcherza moczowego te badania nie przysługują ale mój onkolog opisał i zaznaczył,że kieruje na badania w związku ze zmianą jaką wykazało badanie TK jak i czy nie zaistniały przerzuty w innych miejscach...jestem dobrej myśli,że zrobią mi te badania.Co do tej zmiany jaka jest to onkolog w sumie też nie bardzo jest w stanie cokolwiek powiedzieć,jedynie trochę mnie pocieszył,że raczej to nie jest przerzut,no ale...to wykaże badanie.Jeżeli będzie decyzja za badaniem to do 5 tyg. ma być lub może być wcześniej jak stwierdzą,że to pilne.
Znowu wyszło z tym tekstem jak wyszło. 😁
Pozdrawiam Jacek
Marysiu,u mamy lekarz powiedział tylko o dwóch możliwościach:życie lub śmierć za kilka miesięcy,jeśli nie podda się operacji.Nie mówił o żadnym innym sposobie leczenia,więc pewnie go w mamy przypadku nie ma.Tak tylko teraz myślę o jego słowach,że w lutym mówił,że jeśli bez operacji to daje jej jakieś trzy miesiące życia,a tymczasem termin wyznaczył na kwiecień.Mam nadzieję,że te trzy miesiące w lutym ,to były tylko słowa ,które miały mamie uświadomić,że musi zgodzić się na radykalną,a nie jakieś medyczne przesłanki.Wierzę z całego serca,ze jeszcze będzie dobrze, że to jeszcze nie Jej czas.Dobrze,że będziemy mogły się wzajemnie wspierać w tym trudnym czasie,Marysiu.Przy córkach staram się nie okazywać lęku,znajomi maja swoje problemy,tylko tu można się naprawdę wygadać
Co u Was,kochani?są jakieś nowe wieści?
Marysiu...to przeżyłaś stresujących momentów ostatnimi czasy..Współczuję.Za to wkrótce mąż będzie po operacji i spokojnie będziecie oczekiwać narodzin wnuczka lub wnuczki:)Z całych sił trzymam kciuki,by już było tylko dobrze.
Z jednej strony denerwuję się ,chciałabym by operacja mamy odbyła się jak najszybciej,martwię się,czy nic w międzyczasie się nie wydarzy złego,a z drugiego chcę by czas się zatrzymał ,by ten dzień nigdy nie nadszedł,by zdarzył się jakis cud i by operacja nie była potrzebna.Myslę,że każdy z nas przeżywa to podobnie.U mnie na dodatek będą w ten dzień egzaminy gimnazjalne starszej córki.Nie wiem,jak to wszystko przeżyć.
Jacku,co tam u Ciebie?miałeś więcej pisać🙂.
pozdrowienia dla wszystkich!
Sinmartin tata ma worek na zewnatrz. Od momentu przyjechania na sale nie chce w ogole zebysmy do niego jechali i jak rozmawiam z nim przez telefon to po chwili placze, bardzo sie tym martwie, bo raczej zawsze byl silnym mezczyzna. Widze ze po operacji jest gorzej z psychika niz przed.
A powiedzcie mi czy po operacji dostawaliscie posilki? bo tata mial operacje w poniedzialek a dzisiaj juz dostal. I czy odrazu musieliscie chodzic po opercji?
jeżeli chodzi o choroby taty to oprócz przebytego zawału serca który był w 2014 r . Tata cierpi na nadciśnienie , migotanie przedsionków, cukrzycę typu 2 z insulina , nadczynność tarczycy , gruczolak nadnercza, i kilka innych chorób które nie są przeciwwskazaniem do operacji. Na konsylium powiedzieli że nie ma opcji na operację właśnie z powodu tego serca i tu cytuje p doktor "żaden lekarz się nie podejmie operacji ". Tata leczy się w szpitalu Rydygiera w Krakowie. Teraz ma rozpocząć chemioradioterapie w centrum Ametyst przy tym szpitalu. Co do konsultacji tata nie chce o tym słyszeć . Bo jego zdaniem jak się leczyć to u jednego lekarza a nie u dziesięciu . Więc ja tu nic nie mogę zrobić ponieważ bez jego zgody nie mogę przesłać jego wyników . Na szczęście trafił nam się fajny lekarz radioterapii onkologicznej , który jako pierwszy wytłumaczył dokładnie na czym polega to stadium raka . Co będą robić . W jakich odstępach itd. narazie ma mieć tomograf podczas którego oznacza miejsce które będą naświetlać.
Z tego co mówił na początek będzie go chciał położyć do szpitala żeby był pod nadzorem lekarzy na początku terapii . Jeżeli będzie ją dobrze znosił to wtedy ambulatoryjnie .
Dzięki za odpowiedzi. Dzięki wam i lekarzowi który teraz tatę przeja mam obraz tego co jest i co nas czeka. Choć dalej się boje jak cholera, bo wiem jak chemia i radioterapia są wyniszczające, to już wiem na czym stoję .
Zdrowia życzę .
Oj tak,Jacka wypowiedzi są bardzo merytoryczne,Heńka zresztą też.Im więcej wiemy ,tym łatwiej będzie gada załatwić.A z pewnością oswoić lęk .Jacku,pisz,jak najwięcej,jak widać wszyscy lubimy to Twoje "rozpisywanie się "
U nas wiadomo już trochę więcej.Zaklepany termin to 11 kwietnia ,a 12 kwietnia operacja.Z tym,ze jeśli w międzyczasie coś się zwolni wcześniej,to będą dzwonić.
Kurczę...jakoś długo...I tu mam pytanie do Heńka,bo pamiętam,że pisałeś ,że miałeś wyniki podobne jak moja mama.I pamiętam,że też termin miałeś nie na "już".Martwię się czy to nie za długo.Tak,jak czytam,to ci którzy dłużej czekają-mają podawaną chemię.A mama -nic.Z tym,że pamiętam,że przecież Heniek też czekał i też bez chemii.Wiem,że każdy przypadek jest inny,tu nie ma reguły,ale próbuję się jakos pocieszyć ,że nie będzie za późno.
Witam.
Marysiu,mnie również urolog powiedział,że ta trzecia metoda jeszcze mu się nie zdarzyła ale trzeba wziąć pod uwagę.Oczywiście,nie życzę tego mężowi i aby wszystko odbyło się zgodnie z planem.Ja też zastanawiałem się na tą pierwszą ale mój urolog przekonywał mnie do tej drugiej przedstawiając wszystko za i przeciw.Mam worek i da się z nim funkcjonować.Marysiu...będzie dobrze,spokojnie przygotujcie się do zabiegu,a po nim to już będzie z górki.
Lena,wiem i zdaje sobie sprawę z tym czekaniem to trudne ale uzbrój się w cierpliwość.
Iwa,to cieszy,że operacja odbyła się bez komplikacji i tata dochodzi do siebie.Pewnie pierwsze chwile będą trudne ale powiedz mu,że da się z tym normalnie funkcjonować,a tak zapytam,ma wyłonioną na zewnątrz przetokę czy zastępczy?
Joanno nie dziwię się,że masz takie odczucia,wszak spotkało to Twoją najbliższą osobę i teraz dopiero zdajesz sobie z zagrożeń jakie mogą nas spotkać.Wiesz miałem podobnie jak Ty przez ostatnie 30 lat też mi nic nie dolegało,nie byłem u lekarza,dopiero teraz zdaje sobie sprawę z tego wszystkiego.Teraz czasami też tak mam,że tu mnie coś kuje tam uwiera ale zaraz sobie przypominam sobie słowa mojego urologa,"nie dajmy się zwariować" i Ty również tak to zrób,co nie znaczy,że badań masz nie robić - zrób będziesz spokojniejsza.
Ellie,miałem tego gada o podobnej diagnozie tylko,że był Low Grade,reszta to samo.Co do braku możliwości zabiegu ze względu na niedobry stan serca też nie wypowiadam się,kardiolodzy to wiedzą dobrze.Tylko może byłoby dobrze zapytać tych kardiologów czy jest szansa na to,że to serce odzyska swoją sprawność i wtedy poczekać ten jakiś czas aby móc wykonać ten zabieg?Bo rak w tym stadium nadaje się tylko do usunięcia,znaczy się można zastosować pozostałe jakie są możliwe ale jedynie to zwiększa nam szanse na wygranie z nim.Z mojej wiedzy jaką posiadam,wiem że na raka pęcherza nie stosuje się radioterapii tylko chemioterapię ale mogę się mylić.Moja chemioterapia,którą miałem przed zabiegiem w późniejszych wynikach histopatologicznych wykazała szczątkowe pozostałości z niego.Tak że w jakiś sposób zostaje pewnie zniszczony tylko pytanie czy na ile i czy to wystarcza?To nie jest leczenie paliatywne,tutaj istnieje możliwość czy wyleczenia wyleczenia choroby.Ja w takiej sytuacji wypytałbym lekarzy aby mi wszystko wytłumaczyli,mnie urolog jak i onkolog wyjaśniał o wszystkich możliwościach zwalczania tego gada,za jak i przeciw.To są decyzje,które są ważne,istotne w tym leczeniu i nie należą do tego typu,np. skrócę sobie włosy czy nie.Joanna też walczy z mamą aby ten zabieg się odbył i trzymam za Was aby Wam się to udało.👌
Ech,miały być 2-3 zdania😁
Pozdrawiam Jacek.