Rak pęcherza moczowego

14 lat temu
Walczę z nim już 8 lat,po pięciu latach walki okazało się, że są nacieki i jedyne wyjście to usunięcie pęcherza i wszystkiego co jest w pobliżu. Decyzja musiała być podjęta błyskawicznie. Oczywiście zdecydowałam się na tak skomplikowaną operację. Od trzech lat mam pęcherz zrobiony z jelita, początki były trudne, ale już jest ok. Myślę, że przerzutów nie będzie, wierzę w to bardzo mocno. Pozdrawiam wszystkich chorych i zdrowych, życzę wytrwałości i wiary w siebie:))
11541 odpowiedzi:
  • Kochani...trzymajcie kciuki,proszę.Mamę własnie zabrano w pospiechu na blok operacyjny:((

    Nie wiemy na razie co się stało i dlaczego.Jadę za chwilę do szpitalu.Boże,mam nadzieję,że to tylko jakiś szew lub ropa...

  • Witam.

    Joasiu,super wiadomości tak trzymać,idzie tylko ku lepszemu to co miało być złego jest już za Wami :-)) To wszystko co się teraz dzieje,te zmiany na lepsze mamie bardzo pomogą uwierzy,że warto,że trzeba walczyć aby potem móc być szczęśliwym i radosnym.

    Lena,musi tata to wytrzymać nie ma innej opcji,to wszystko minie i wróci normalność, jeszcze tylko dwie chemie,a potem zostanie usunięty gad i będzie dobrze,musi tak być.Nie może tego teraz kiedy już jest tak blisko zostawić,przekaż mu moje wsparcie aby dotrwał do zakończenia tej chemii.

    Marysia nic nie pisze .

    Pozdrawiam Jacek.

  • 6 lat temu

    Wojtku, zostawiłam wiadomość na priv

    Pozdrawiam 

  • 6 lat temu

    Jacku, dziękuje za cenne rady .Podziwiam Cię za Twoja siłę walki. U nas tata cały czas załamany.

    Trudno będzie nam dotrwać do operacji

    Pozdrawiał 

  • 6 lat temu

    Wspaniałe wiadomości Joanno. To dobrze, ze mama czuje się lepiej. I nas tata coraz bardziej podłamany.. 

    Do operacji jeszcze dwa miesiące i dwie chemię przed... boje się, ze tata się podda

  • Jacku,pas pooperacyjny mamie pożyczyłam od znajomej,ale mama wciąż zapomina zapytać,a gdy ja u niej jestem ,to niestety lekarza już nie ma.Dziś już zmniejszono mamie dawki leków przeciwbólowych,stała się wreszcie bardziej przytomna i może w końcu zapyta sama.

    Po południu zrobiło się jakoś lepiej,ciśnienie już się uspokoiło,cukier również wrócił do normy.Nawet jelita podjęły pracę i coś tam zaczęło się dziać:)).

    Mam poczucie,że najtrudniejsze za nami.Mama też spokojniejsza,dużo rozmawiała,pomalutku sama siada i mówi ,że już czuje,że odpoczywa i że żyje.

    I niech już tak zostanie...

    Uff...

    Pozdrawiam ciepło wszystkich

  • Nowa77super.,że u Taty wszystko dobrze.Każda taka historia daje nadzieję a wręcz niemal pewność ,że i nasze trudności wkrótce się skończą.W końcu musi nastąpić przełom.

    Jacku..no to wieści cudowne,wreszcie odetchnąłeś i można spokojnie czekać na decyzje .Bardzo się cieszę.

    U nas nadal kiepsko,mamie jest wciąż duszno,nadal ma sondę,dziś znowu podawano jej tlen,ciśnienie wciąż skacze,cukier nie wiadomo dlaczego skoczył do poziomu 160 ,chociaż nigdy nie miała z nim problemu.

    Jedyny postęp ,to spacer przez dwie długości korytarza z rehabilitantką i moją siostrą pod ręce.Udało się też wysmarować plecy kremem przeciw odparzeniom,czego wczoraj jeszcze nie dałyśmy rady zrobić.

    Coś Marysia nam umilkła:(

  • Witam.
    Marysiu i ani dnia dłużej,na święta ma być czysto,mąż ma w spokoju i ze smakiem obchodzić te święta.

    Ellie,doskonale Cię rozumiem ale trzeba mimo wszystko rozmawiać z tatą,o byle czym może to odwróci jego uwagę i chociaż przez chwilę zapomni o tej sytuacji.Trzymam za Was mocno.

    Enaj,takie wiadomości cieszą bardzo,idzie ku dobremu,mąż niech ćwiczy pęcherz aby nic już takiego nie miało miejsca.
     
    Lena,w nefrostomii nie zmieniałem sam,raczej to trudne ze względu na jej położenie,zmieniała mi to moja ukochana Pani.W pierwszych dnia od założenia to zmieniałem co dziennie,potem co 2-3 dni,jeśli chodzi o pielęgnację to używałem tylko do odkażania Octenisept i nic więcej,czasami przemywałem to szarym mydłem i to wszystko.Lena,za każdym razem po pobraniu chemii miałem w pierwszych dniach podobne objawy,mdłości,zbierało mi się na wymioty,prawie brak smaku,metaliczny posmak,a czasami i też ból głowy ale to w pierwszych 2-3 dniach,po tym okresie objawy mdłości jak i to zbieranie na wymioty ustępowało,pozostał tylko ten brak smaku i metaliczny posmak.Miałem przepisane leki na mdłości i wymioty,to mi pomagało.Przekaż tacie aby się trzymał dzielnie i w żadnym wypadku się załamywał,to jest tylko czasowe i wszystko będzie dobrze,ja chodziłem w jednym okresie z 3 workami,2 nefrostomia i jeden urostomia.

    Joanno,dobrze,że jest szybka reakcja.Racja z tym ruszaniem,ciężko się ruszać jak wszystko boli ale trzeba próbować,to tylko pomoże.Joanno,a ma mama ten pas pooperacyjny? o którym pisałem.Wspieram i trzymam za mamę,pisz co u Was.

    Ada,no cóż tak to niestety jest,to bardzo przykre,że te najtrudniejsze przypadki choroby weryfikują nasze znajomości i przyjaźnie,wtedy kiedy własnie potrzeba nam wsparcia,dodania otuchy,pomocy i tej zwykłej rozmowy to niestety zostajemi prawie sami.U mnie co prawda też nastąpiła jedna weryfikacja i to ta najmniej spodziewana,ale to nie ważne.Ado,cierpliwości i czekamy razem.

    Wczoraj odebrałem wyniki TK,jak tu się nie cieszyć i nie podzileić taką informacją kiedy wszystko jest czyste,na narządach żadnych zmian jedynie ta zmiana która wynikła w poprzednim TK i co najważniejsze jest dalej o tych samych rozmiarach,według oceny radiologa jest to prawdopodobnie zrost.Cieszę się niezmiernie,bo już za niecałe 2 miesiące miną 2 lata od radykalnej.Czekam teraz na wizytę u Pani onkolog,mam dostać telefon z terminem,jest szansa po świętach,a jak nie to chyba dopiero w maju,wtedy Pani onkolog podejmie decyzję co robić.

    Pozdrawiam Jacek.

  • Joanno to bardzo dobrze że są tacy ostrożnii, że zrobili te badania w innym szpitalu, szkoda tylko dodatkowego cierpienia mamy, oby udało się pomóc mamie by jelita ruszyły. Trzymaj się!

  • Ado...dziękuję:*

    Problem z jelitami dopadł ,niestety i mamę.Nie pracują póki co zupełnie.W związku z tym,że w młodości mama przeszła skręt jelit,to dzisiaj dla bezpieczeństwa przewieziono ją do innego szpitala na szczegółowe badania i sprawdzenie czy nic złego się nie dzieje.Na szczęście nie..ale były nerwy.Mama musi zacząć więcej się ruszać,chodzić,wtedy jelita mają szansę ruszyć.Niestety dziś jeszcze trudno było z tym poruszaniem się.

    Lekarza prowadzącego nie udało się złapać przez cały dzień,więc nadal nic nie wiemy.

    Z mamą leży w sali sympatyczna kobietka,bardzo pozytywna.Tydzień temu miała radykalną ,jutro już wychodzi.Rocznik 51 a sama mówi,,że po operacjach dochodzi do siebie błyskawicznie.każdy organizm inaczej sie regeneruje..

    Marysiu,a co u Was?jakieś lepsze wieści?



Zaloguj się lub Zarejestruj, żeby odpowiedzieć lub dodać nowy temat