Rak pęcherza moczowego

14 lat temu
Walczę z nim już 8 lat,po pięciu latach walki okazało się, że są nacieki i jedyne wyjście to usunięcie pęcherza i wszystkiego co jest w pobliżu. Decyzja musiała być podjęta błyskawicznie. Oczywiście zdecydowałam się na tak skomplikowaną operację. Od trzech lat mam pęcherz zrobiony z jelita, początki były trudne, ale już jest ok. Myślę, że przerzutów nie będzie, wierzę w to bardzo mocno. Pozdrawiam wszystkich chorych i zdrowych, życzę wytrwałości i wiary w siebie:))
11541 odpowiedzi:
  • 5 lat temu

    Tata pierwszy atak bólu miał 4 lata temu, trafił na SOR niestety powiedzieli mu że to kolka albo trzustka I powinien przestać pić. Nie wykonali nawet USG. Kolejny atak w czerwcu 2018 roku. Wykonaliśmy badania oraz USG. Lekarz rodzinny zbagatelizował krwinkomocz, w usg pęcherz prawidłowy. Pod koniec stycznia kolejny atak. Wykonani badania, skierowanie do urologa. Usg nadal prawidłowe. W cytologii moczu liczne komórki raka (o czym dowiedziałam się dwa dni po porodzie). Zlecono tomograf, guz przynajmniej 5cm z naciekiem na pęcherz. Węzły chłonne prawidłowe, moczowody I nerki prawidłowe. RTG płuc bez zmian. We wtorek będzie pobrany wycinek, na pewno będzie usunięty pęcherz. Urolog wspomniał o chemii aby zwiększyć szanse na przeżycie 5lat! Ja mam nadzieję, że znacznie dłużej. Jest mi tym bardziej ciężko bo jestem po porodzie, dodatkowe hormony nie pomagają. Co noc płaczę. Potrzebuję dobrego słowa.

  • 5 lat temu

    Wszystko zależy jaki stopień, wieku Twojego taty oraz obciążeń to znaczy innych chorób Twojego taty. Tak jak wszyscy lekarze i osoby na tym forum wiara pacjenta w wyleczenie , chęć walki z chorobą jest bardzo ważna.

    Jeśli masz jakiekolwiek pytania , potrzebujesz wsparcia na pewno tutaj otrzymasz.

    Pozdrawiam.

  • 5 lat temu

    Witam. Jestem tu nowa. U mojego taty wykryto raka pęcherza

  • Dziewczyny moje kochane,dziękuję każdej z osobna za te słowa,podtrzymujecie mnie na duchu,bo mi samej brak już łez,siły i wiary.A jak pisze Elanaj najgorsza jest bezsilność,gdyby można było cokolwiek zrobić...A tak mogę tylko czekać na cud.Muszę do końca mieć nadzieję,że się zdarzy.

    Dobrze,że u Was spokojniej.Limit komplikacji na ten rok został wykorzystany i niech już tak zostanie:)

    Ado,a którego maja tata idzie do szpitala?

    Tośka ,dobrze,że mąż spokojniejszy,ogromna w tym Twoja zasługa,za chwilę będzie już tylko lepiej.

    Dziękuję jeszcze raz,może dzisiaj będą jakieś lepsze wieści...oby

    Spokojnej niedzieli kochani

  • 5 lat temu

    Joasiu póki mama chce walczyć jest szansa, póki lekarze  chcą walczyć jest szans. Tobie jest najtrudniej bo czujesz się bezsilna.

    Marysiu z każdym dniem będzie coraz lepiej.  

    Toska, w Tobie cała siła tkwi , mąż jest załamany ale musisz być silna dla niego. To bardzo trudne ale tak mu pomożesz.

  • Marysiu, Joanno strasznie trudno to wszystko zrozumieć. Całym sercem jest z Wami. 

    Joasiu może tak jak pisze Ada jeśli lekarze nadal próbują to trzeba mocno wierzyć, że organizm Twojej mamy da radę przezwyciężyć ten kryzys. Walczcie z całych sił, nie poddawaj się Joanno. 

    Marysiu mam nadzieje, że u Twojego męża już chociaż ciut lepiej, i fizycznie i psychicznie. Trzymam mocno kciuki i polecam Was w modlitwie. 

    Heńku dziekuje za podesłany link.

    A u nas względny spokój. Dzisiaj wybraliśmy się na spacer do parku choć pogoda nie sprzyja. Staram się wykorzystywać te ostatnie dni przed operacją w jak najlepszy sposób. Szykuje się jak na wojnę. Bardzo się boję takich komplikacji u męża, bo chemioterapię też myślałam, ze jakoś zniesie a jednak nie dał rady, najpierw spadek odporności i izolatka a potem przetoczenie krwi. Cały czas myślę o tym, że podobno u młodszych ludzi rak jest bardziej agresywny i to powoduje u mnie czasem odrętwienie. Ale jak czytam z kolei historie osób którym się udało to wiem, że walkę trzeba podjąć.  Mąż chodzi taki przygaszony, mało mówi chociaż zawsze miał dużo do powiedzenia. Ciężki czas przed nami 

    Jacku co u Ciebie? 

  • Witam wszystkich serdecznie. Cały czas o wszystkich mysle i codziennie się staram czytać co piszecie. Jestem całym sercem z wami.

    Jeśli chodzi o tatę to narazie ok. poza tym że czasem mu wycieka mocz i nie wie od czego. Czy ktoś miał taki przypadek? Co można zrobić żeby było lepiej. 

    Ściskam was mocno. 

  • Joanno bardzo mi przykro, że sprawy przybrały taki obrót jednak tak jak piszesz i jak pisze Marysia skoro lekarze myślą nad jakimiś sposobami, skoro karmią mamę sposobem który może pomóc trzeba mieć nadzieję,trzeba ją mieć zawsze choć wiem że po tym co dziś uslyszalas jest to wyjątkowo trudne.Marysiu Joanno cuda się zdarzają ludzie wychodzą z takich sytuacji zdrowotnych trzeba być zawsze dobrej myśli. Dziś modlitwa do świętej Rity będzie za Was, za Waszych bliskich.nie poddawajcie się proszę!

  • Marysiu..karmią mamę na dwa sposoby.Kroplówki plus sonda do żołądka.I liczą na to że w końcu to ruszy.Nie wytłumaczono nam dokładnie jak to wygląda,wiem że ma jeden worek dodatkowy np do którego z żołądka odciągana jest jakaś czarna wydzielina.Pielęgniarki każą mamie kaszleć,przewracać się na boki,wtedy wydzielina ma szybciej spłynąć.Tylko co to jest,dlaczego ,to nikt nam nie powiedział.  Nie wyobrażam sobie kolejnej operacji w jej stanie.Pocieszam się tylko tym,ze skoro lekarze maja jeszcze jakieś pomysły na leczenie,to chyba można mieć nadzieję,ze da się jeszcze coś zrobić.

    Dziękuję Marysiu za modlitwę i dobre słowa.Sama masz tyle nerwów i strachu o męża.Życzę by Was powrót do zdrowia odbywał się już bez żadnych,nawet najmniejszych komplikacji.

  • Kochani...nie mam siły nawet pisać .U mamy bardzo źle.Udało się wreszcie porozmawiać z lekarzem.Jak sam przyznał,odwlekał tę rozmowę,bo liczył ,że coś się zmieni.Niestety,stan mamy jest bardzo,bardzo ciężki i tylko cud sprawi ,że z tego wyjdzie.Jelita wciąż niedrożne,nic w środku nie działa jak powinno,nawet rana nie goi się tak jak powinna.Na dodatek prawdopodobnie wskutek dwóch długich narkoz doszło do niedotlenienia mózgu.Zauważyliśmy,że mama mówi dziwne rzeczy  od czasu do czasu,ale myśleliśmy ze to od leków przeciwbólowych.Będzie konsultował ją psychiatra ,ale lekarz mówi,że to niemal jest pewien ,że to skutek niedotlenienia.Dzisiaj np próbowała wyrwać sobie sondę ,bo wydawało jej się ,że leci na nią rakieta.Jestem załamana.W przyszłym tygodniu chcą ją znowu otwierać,próbować przepychać jelita.Chyba,że do tego czasu zdarzy się cud i jedzenie w kroplówkach ,które podają w końcu samo się przepchnie .Pielęgniarki mówiły,by się modlić by to nastąpiło,że to jedyna nadzieja .

    Ja już jestem na takim etapie,ze najważniejsze by nie cierpiała,by jej nie męczono,ale mama mówi,że jest gotowa dać się kroić tyle razy ile będzie trzeba,byle żyć.



Zaloguj się lub Zarejestruj, żeby odpowiedzieć lub dodać nowy temat