Witam
Nie udzielałam się na forum, ale jestem z Wami od dawna i trzymam za Was kciuki. U męża w listopadzie 2010 wykryto raka pęcherza moczowego. Niestety, trzeba było usunąć pęcherz. Nie mieszkamy w Pl, więc nie mieliśmy wyboru- wytworzono stomię. Operacja poniedziałkowa przebiegła z pewnymi problemami, ale wszystko się dobrze skończyło, jednak przyplątało się od razu zapalenie płuc, aż lekarze byli zdziwieni, że po ok 10 godz. leżenia nastąpiły takie zmiany. Mąż na szczęście jest w miarę pozytywnie nastawiony, chemię przeszedł dość ciężko, Na razie nie ma przerzutów. Dzisiaj w nocy, piąta doba, zaczęły sie problemy , bóle żołądka, wzdęcie, brak gazów i niemożność wypróżnienia się. Bardzo cierpi, nie ma ochoty nawet na rozmowę. Lekarze powiedzieli, że to może się zdarzyć. Bardzo mnie to martwi, bo myślałam, że może jakieś czopki podadzą czy coś innego. Powiedzieli, że jak nie będzie poprawy to włożą rurkę przez nos. Widzę jak powoli mąż zaczyna się poddawać, przez te ciągłe komplikacje,wczoraj zaczął rozmowę o wytworzeniu pęcherza z jelita. Nie wiemy na razie jak to wszystko się dalej potoczy, może pogodzi się z woreczkami.
Słyszałam, że jest możliwe wytworzenie pęcherza z jelita nawet po urostomii. Muszę poszukać informacji w inernecie. U mnie w rodzinie było dziecko z przetoką, więc to nie nowość, ale inaczej jest jak się żyje z tym na codzień, a inaczej jak tylko widuje się czasami.
Najgorsze, że się przeziębiłam i nie mam jak do niego pojechać, a nie mamy nikogo kto by nam pomógł. Znajomy miał pojechać, ale coś mu wypadło, tak to jest. Faszeruję się lekami, żeby jak najszybciej dojść do siebie.
Na szczęście opiekę ma bardzo dobrą i nie możemy na nic narzekać,najpierw przez całą dobę był monitorowany i miał przydzieloną pielęgniarkę.Lekarze i pielęgniarki, przesympatyczni ludzie,tłumaczą wszystko co będą robić i po co i ciągle się pytają czy czegoś potrzeba.Nie ma porównania z opieką w polskim szpitalu.
Troszkę się rozpisałam, ale przynajmniej mi lżej.
Dużo zdrowia wszystkim i sił :)))