Witajcie, czarownica Ty (przepraszam że tak per Ty pisze) tez miałas raka naciekającego...to jest to najgorsze stadium? mojemu tacie sie odbudowuje dzisiaj wraca ze szpitala do domu nast.porcja chemii na 28 lutego. Jak Ty z tym wszystkim dałaś rade? też byłaś tak mocno osłabiona....jejku jak bym chciała żeby tata chociaż kilka lat pożył...ważny jest każdy dzień...
monya tu wszyscy piszą per Ty:), nie masz za co przepraszac:). Przez pierwsze 5 lat miałam sporo operacji, bo często mimo wlewek odnawiał się. Po pierwszych pieciu latach jak miałam zakończyc leczenie zrobiły się nacieki i usunęli pęcherz. Nie było to najgorsze stadium bo nie było przerzutów. Jak dałam radę? to proste, potrzktowałam raka jak grypę. Dzisiaj jest 5 lat po usunięciu pęcherza, a razem 10 lat jak się leczę. Oczywiście jestem nadal pod opieką onkologa i tak już do końca życia:).
Pozdrawiam.
czarownico44 - Twoja historia napawa optymizmem, powinna być tu opisana grubymi literami żeby każdy, kto przeżywa chwile zwątpienia, mógł nabrać z niej jak ze studni. Życzę Ci niesłabnących sił i pięknego długiego życia - aż do zmęczenia:)
Agatek dziękuję bardzo i niech wszyscy podchodzą do tej choroby jak ja:). Wtedy na pewno bedzie dobrze:)
Pozdrawiam.
Witam wszystkich dawno nie pisałam ale czytam wszystko co piszecie i strasznie się cieszę że czarownica 44 jest zdrowa i wyniki są dobre aż miło to jest czytać, życzę Ci aby już zawsze tak było a zresztą BĘDZIE , szkoda mi jak czytałam wypowiedź monya, ale w końcu może chemia zadziała, oby jak najszybciej , musi być dobrze trzeba wierzyć, mój tata po operacji już doszedł do siebie, ma woreczek ale już sam sobie radzi, jeździ samochodem , wyjeżdża na róże spotkania, czasami tylko załamuje się niestety, 23 idzie do szpitala na chemię już ma dawki ustalone, wynik tomografu wykazał że niby wszystko jest w porządku ale jeden węzeł jakiś okołookrężnicowy(może przekręciłam) jest powiększony no i trzeba chemię, rodzice zapytali dlaczego nie został usunięty ale lekarka coś kręciła najpierw mówiła że jego ni widać a potem jeszcze coś, coś nie dowierzam ale mnie tam nie było i nie mogę nic powiedzieć, chemia jest konieczna, mój tata jakby znowu podupadł a już było tak fajnie, boi się strasznie, ale jak się czymś zajmuję to jest lepiej viola2406 będę czekała na wiadomości od ciebie, piszesz że operacja 7 marca? To ju niedługo, ja mogę teraz powiedzieć że jakby nie ta chemia u mojego taty to było dobrze, z wszystkim można się nauczyć żyć, jest to trochę trudno, ale woreczki już sobie dobrał takie cieniutki, nie odklejają się i nauczył się z tym funkcjonować chociaż czasami naprawdę nie jest lekko pozdrawiam WSZYSTKICH bardzo serdecznie
kago12 dziękuje i życzę Twojemu tacie jak najszybszego wylecznia tego węzła, szkoda, że go nie usunęli:(. Na pewno będzie dobrze:). Pozdrawiam serdecznie Ciebie i tatę:)
kago12 - jak dobrze, że dałaś znać! Bądźcie dobrej myśli i wspierajcie Tatę z całych sił, myślę, że pierwsze koty za płoty! Trzeba mocno wierzyć, że poradzicie sobie, taty zdrowie się unormuje - w końcu chemia ma pomóc, no nie?:)
Mój Tato też ma chemię, wyobraź sobie, że jeżdzi na wlewki raz w tygodniu 4 godziny w jedną i 4 godziny w drugą stronę, ale jakoś daje radę, bo wszyscy widzimy w tym potrzebę i sens. Trzymajcie się!
Witam wszystkich, mój tatuś przegrał walke z rakiem....zmarł wczoraj o 22.20 siostra była z nim do końca trzymając go za rękę. Życze wszystkim dużo zdrówka i zwycięstwa tej okropnej choroby..pozdrawiam i żegnam.
kochana, Monya, moja mama tez przegrala kiedys walke z rakiem pecgerza...
Sle Tobie i Twojej rodzinie najszczersze wyrazy wspolczucia