Joasiu póki mama chce walczyć jest szansa, póki lekarze chcą walczyć jest szans. Tobie jest najtrudniej bo czujesz się bezsilna.
Marysiu z każdym dniem będzie coraz lepiej.
Toska, w Tobie cała siła tkwi , mąż jest załamany ale musisz być silna dla niego. To bardzo trudne ale tak mu pomożesz.
Dziewczyny moje kochane,dziękuję każdej z osobna za te słowa,podtrzymujecie mnie na duchu,bo mi samej brak już łez,siły i wiary.A jak pisze Elanaj najgorsza jest bezsilność,gdyby można było cokolwiek zrobić...A tak mogę tylko czekać na cud.Muszę do końca mieć nadzieję,że się zdarzy.
Dobrze,że u Was spokojniej.Limit komplikacji na ten rok został wykorzystany i niech już tak zostanie:)
Ado,a którego maja tata idzie do szpitala?
Tośka ,dobrze,że mąż spokojniejszy,ogromna w tym Twoja zasługa,za chwilę będzie już tylko lepiej.
Dziękuję jeszcze raz,może dzisiaj będą jakieś lepsze wieści...oby
Spokojnej niedzieli kochani
Wszystko zależy jaki stopień, wieku Twojego taty oraz obciążeń to znaczy innych chorób Twojego taty. Tak jak wszyscy lekarze i osoby na tym forum wiara pacjenta w wyleczenie , chęć walki z chorobą jest bardzo ważna.
Jeśli masz jakiekolwiek pytania , potrzebujesz wsparcia na pewno tutaj otrzymasz.
Pozdrawiam.
Tata pierwszy atak bólu miał 4 lata temu, trafił na SOR niestety powiedzieli mu że to kolka albo trzustka I powinien przestać pić. Nie wykonali nawet USG. Kolejny atak w czerwcu 2018 roku. Wykonaliśmy badania oraz USG. Lekarz rodzinny zbagatelizował krwinkomocz, w usg pęcherz prawidłowy. Pod koniec stycznia kolejny atak. Wykonani badania, skierowanie do urologa. Usg nadal prawidłowe. W cytologii moczu liczne komórki raka (o czym dowiedziałam się dwa dni po porodzie). Zlecono tomograf, guz przynajmniej 5cm z naciekiem na pęcherz. Węzły chłonne prawidłowe, moczowody I nerki prawidłowe. RTG płuc bez zmian. We wtorek będzie pobrany wycinek, na pewno będzie usunięty pęcherz. Urolog wspomniał o chemii aby zwiększyć szanse na przeżycie 5lat! Ja mam nadzieję, że znacznie dłużej. Jest mi tym bardziej ciężko bo jestem po porodzie, dodatkowe hormony nie pomagają. Co noc płaczę. Potrzebuję dobrego słowa.
Tam gdzie my byliśmy nie wspominali o chemii przed tylko kazali wybierać. Po usunięciu pęcherza z okolicznymi węzłami chłonnymi jeśli nie ma przerzutów tata ma szansę na dalsze życie . Mężowi mówili aż do naturalnej śmierci , nie wspominali o 5 latach . Wiele badań naukowych bierze pod uwagę przy określaniu przeżywalności okres 5 lat może dlatego lekarz tak powiedział. Jeśli czytałaś wpisy Czarownicy czy Heńka wiedziałabyś że można żyć dłużej.
Mój mąż jest po usunięciu pęcherza, jutro jedziemy na zdjęcie szwów i usunięcie cewnika, czyli od jutra mąż będzie używał nowego pęcherza i załatwiał się normalnie. Oczywiście trochę potrwa nim nauczy się kontrolować sytuację.
Pozdrawiam wszystkich.
Joanno i jak mama ma się dzisiaj?Jak Ty się trzymasz? Mój tato idzie do szpitala 15 maja.
Aisogg trzeba działać i działacie czas jest bardzo ważny a te lata o których mówi lekarz to powiem tak nikt nie zna przyszłości i mówienie przez lekarza takich rzeczy nie powinno mieć miejsca. trzeba skupić się by operacja była szybko, wspierać tatę chociaż wiem że to niełatwe bo samemu potrzebuje się wsparcia, ale trzeba dać radę a nie myśleć o rzeczach ostatecznych, głowa do góry.
Elenaj powodzenia na ściągnięciu szwów.
Marysiu jak tam mąż?
Aisogg,nie powinnaś absolutnie przejmować się słowami lekarza.Tylko na tym forum jest przynajmniej kilka osób ,które żyją dłużej niż te przysłowiowe 5 lat.Tata ma dopiero 60,jest silny i jeśli nie ma dodatkowych obciążeń,to wszystko będzie dobrze,spokojnie.
U nas ,niestety ,wyszły sprawy z przeszłości i teraz stan mamy nie ma już nic wspólnego,przynajmniej bezpośrednio z rakiem.Gdyby nie to ,to już dawno byłaby w domu i powoli uczyła się nowego życia.
Lekarze jeszcze walczą,mama walczy i wciąz jest pozytywnie nastawiona ,ale nie ma nic,co mogłoby wskazywać,ze jest chociaż odrobinkę lepiej.Wczoraj przetaczano mamie krew,jest bardzo słaba,mają problem z pobraniem krwi,jak mowiła pielęgniarka:igła w żyle,a krwi nie ma.
Na dodatek robiono też gastroskopię,podejrzenie wrzodu żołądka.Wczoraj jeszcze wyniku nie było.Wieczorem miała mieć zmieniany opatrunek na bloku operacyjnym.
Tak więc cały czas u nas stan nerwowego napięcia w oczekiwaniu na cud.
Elanaj..życzę by mąż szybko i sprawnie poradził sobie z nowym pęcherzem
Jacku,cóż to za cisza?
Marysiu,u Was coś wiadomo nowego?
Ado kochana,buziaki,15 maja będę czekala na dobre wiadomości/
Lena,a jak u Taty?
Pozdrowienia dla wszystkich!
Ja tak bardzo się nie martwię jak tata. On się załamał. Widać to po nim, jest przygaszony. Dzisiaj pojechał do szpitala, jutro wycinek. Ja myślę że będzie dobrze. Teraz będzie najgorszy stres, oczekiwanie na wyniki. Potem regeneracja organizmu I przygotowanie do dalszego leczenia! Będziemy się starać 💪