Rak pęcherza moczowego
Walczę z nim już 8 lat,po pięciu latach walki okazało się, że są nacieki i jedyne wyjście to usunięcie pęcherza i wszystkiego co jest w pobliżu. Decyzja musiała być podjęta błyskawicznie. Oczywiście zdecydowałam się na tak skomplikowaną operację. Od trzech lat mam pęcherz zrobiony z jelita, początki były trudne, ale już jest ok. Myślę, że przerzutów nie będzie, wierzę w to bardzo mocno.
Pozdrawiam wszystkich chorych i zdrowych, życzę wytrwałości i wiary w siebie:))
-
Witam wszystkich i gorąco pozdrawiam , ja teraz nie pisze bo wracam bardzo późno do domu dzisiaj byłam około19 a w domu pracy mnóstwo, po pracy jadę zaraz do szpitala do taty, u niego jakoś leci raz lepiej raz gorzej to zależy od dnia, teraz denerwuje się że sobie nie poradzi z założeniem woreczka , w szpitalu tylko jedna siostra to potrafi , jak trzeba było zmienić szybko woreczek to jedna z sióstr tak zakładała że 15 sztuk poszło do kosza i w końcu przyszła siostra oddziałowa i to ona pokazywała reszcie jak się to robi , ale ta siostra dzisiaj o 15 poszła do domu i tata mówi co będzie jak trzeba będzie wymienić , ale mam nadzieję że będzie dobrze , ciekawa jestem dlaczego nie odzywa się viola tak dużo pisała a teraz cisza , viola odezwij się co u Twojego taty , jak pamiętam miał mieć tomograf i chyba operację , co słychać , Agatek a co słychać u Twojego taty chyba wszystko dobrze mam taką nadzieję pozdrawiam wszystkich raz jeszcze
-
Dzięki Agatek:) , U taty Kago12 już lepiej, ona nie ma teraz dużo czasu, zalatana dziewczyna, na pewno się odezwie:)
Pozdrawiam:)
-
coś się Kago12 nie odzywa, ciekawe, co u Taty? miejmy nadzieję, że coraz lepiej. Pozdrowienia czarownico44
-
-
A gdy ludzie pytają, jak Tata, to mów: Dobrze, zgodnie z planem, potrzebuje tylko waszych dobrych myśli, żeby poczuć się silniej!:) Myślę, że przyjaciól i znajomych Taty nie obchodzą worki i nieworki ale to żeby wyzdrowiał i tego się trzeba trzymać
-
Dziękuję, czarownico44 - w sumie wychodzi na to, że i tak wszystko się może zdarzyć:) ot, życie:)
Kago12, może warto uzmysłowić Tacie, że mnóstwo ludzi żyje bez czegoś - kobiety bez piersi i macicy, które nigdy nie będą miały dzieci, ludzie bez nerek i innych narządów. Co więcej, ludzie ze stomią mają swoje stowarzyszenia, więc musi ich być cała masa - i też żyją. Wam przecież zdaje mi się nie chodzi o to, żeby "nie mieć worka" ale o to żeby "mieć życie". Żeby żyć. Masz tu na stronie tyle historii, w których radykalne operacje były jedyną drogą do wyzdrowienia, najwyraźniej to nie bajki, a sprawdzone metody. Dacie radę! Nie podłamuj się!
-
kogo12 wiem, że tata chciał mie pęcherz z jelita jednak nie zawsze mocna go zrobic. Mówi sie trudno i trzeba życ dalej. Najważniesze, że operacja się udała. Ja w tym wszystkim jednej rzeczy nie rozumiem, Mój lekarz kiedy namawiał mnie na usunięcie pęcherza ( po 5 latach lecznia ) powiedział mi, że można spróbowac naświetlań , ale one nie dadzą skutku, jeśli usunę pęcherz to pozbędę się raka ( oczywiście zawsze może byc przerzut). Dlaczego więc lekarz taty mówi o naświetlaniach po takiej operacji?? Co prawda nie jestem lekarzem, ale przed operacją wiedziałam wszystko na temat choroby i jej leczenia, od swojego lekarza miałam odpowiedź na każde pytanie i wątpliwości.
Jeśli chciała byś pogadac na tenn temat to napisz na moją pocztę czarownica44@o2.pl podam Ci numer telefonu i pogadamy:)
Pozdrawiam:)
-
dziękuję czarownico44 za wiadomość ja myślałam że to czekanie to tylko u taty zresztą dla nas to kolejne 2 tygodnie strachu ale wiem że żyć trzeba dalej lekarz powiedział że potem zależnie od wyniku mogą być naświetlenia lub chemia a ja naiwnie myślałam że jak wytną to już jakoś będzie tata o tym nie wie bo nikt mu nic nie mówił zresztą już jakoś do końca lekarzowi nie wierze, wiem że to nie dobrze ale na początku mówił że widzi u taty dużą szansę na rekonstrukcję wiem że to dopiero po otwarciu widać ale ja jakoś bardzo się łudziłam i dla mnie wczoraj to tak jakby ktoś obuchem w głowę ale twierdził że nie dało się , nie było warunków technicznych ale nie mówił o tym że odcinek był za krótki tylko coś innego nie zrozumiałam za bardzo , mówił tylko że chyba przewód moczowy musieli przełożyć na drugą stronę żeby był jeden worek a nie dwa , tata tak bardzo pragnął tej rekonstrukcji i wczoraj pytał tylko dlaczego się nie udało , był podłączony do aparatury ale przytomny i lekarz mu powiedział od razu że się nie udało zrobić rekonstrukcji , teraz musimy go wspierać ale to już nie będzie łatwe, jeszcze raz dziękuję za słowa wsparcia bo na prawdę są mi tak bardzo potrzebne, myślałam żeby iść do psychologa ale chyba odpuszczę jakoś muszę sama sobie radzić, najgorsze to jest jak ludzie pytają jak tam tata po operacji, wczoraj to nawet dałam telefon na milczy żeby nie odbierać i dzisiaj zobaczyłam ile jest telefonów , no i tak muszę oddzwaniać , jeszcze raz dziękuję
-
Kogo12 to, że tata ma worek to nie koniec świata, z czasem się przyzwyczai. Mam znajomą która na plaże chodzi i kapie się mimo worka. Najważniejsze, że wszystko usunęli i jest ok. To, że musi tata byc pod ścisłą kontrolą onkologa to też normalne. Ja jestem pod kontrolą onkologa już 10 lat i w tej chwili chodze na wizyty co rok i tak bedzie do końca zycia. Muszą sprawdzac czy nie ma przerzutów.
Każdy wycinek muszą przebadac i każdy po operacji czeka na wyniki. Tak, że głowa do góry, bedzie dobrze, a Tata niech się cieszy, że usunęli co trzeba i ma szansę na normalne życie.
Pozdrawiam:)
-
Agatek z tego co słyszałam to nie jest dziedziczny, chociaż ja twierdzę, że w mojej rodzinie co drugie pokolenie choruje na raka, przynajmniej patrząc dwa pokolenia wstecz. Ostatnio słyszałam, że u osób chorych na raka brak jakiejś czasteczki w genie, ale ja na ten temat wiele nie wiem. Niektórzy radzą zrobic badania genetyczne, ale ja nie jestem za tym. W dzisiejszych czasach każdy może zachorowac i nie ma na to rady. Mam nadzieję, że geny moich dzieci i ich dzieci będą w porządku i bedą zdrowe. Muszą byc zdrowe:)) i nie można myślec inaczej.
Pozdrawiam serdecznie.
Coś kogo12 nic nie pisze, myślę, że rano się odezwie.