hej Kochani! Jestem tu nowa, śledzę Wasze wpisy od jakiegoś tygodnia. Dużo jest tu porad, wsparcia, zarazem smutku- Maba moje kondolencje. Smutno jest czytać takie wpisy... zaglądam tu do Was gdyż półtora tygodnia temu mój świat wywrócil się do góry nogami. Chodzi o mojego tatę. W ubiegły poniedziałek zabralo go pogotowie z silnymi bólami, okropnym krwiomoczem, aż doszło przez skrzepy do zatrzymania moczu. W szpitalu okazało się że ma sporego guza na pęcherzu. W czwartek go wycieli poprzez cytoskopie A materiał poszedł do badań. Od tamtej pory czekamy jak na wyrok. Najgorsze jest to ze wczesniej tata byl u lekarza rodzinnego z tym problemem a ten zbyl go antybiotykiem. Tato nie bardzo sie skarzyl na cokolwiek bo takim jest człowiekiem że nigdy nic nie powie A nam do głowy nie przyszło że może to być rak. Boję się żeby nie było za późno. Szukałam informacji w necie aż trafiłam tutaj. Szukam jakiejś iskierki nadzieji dla mojego taty , czuje że ten paskudny rak wisi w powietrzu. Mocno się martwię , boje o przyszłość, jak my damy z tym wszystkim radę, rodzice są w ciężkiej sytuacji finansowej, a tu jeszcze choroba spadła jak grom z jasnego nieba. Widzę tu na forum jak walczycie z tym paskudztwem, jak dodajecie sobie otuchy, wspieracie się w trudnych chwilach. To jest wspaniale . Pozdrawiam Was wszystkich bardzo mocno.
Witaj Nati, niniejsze forum jest kompendium wiedzy o raku. Trzeba jednak przewertować wiele stron albo konkretnie pytać. Sytuacja Twojego taty jest poważna. Nikt nie będzie przedwcześnie pisał opinii. Jeśli okaże się że to rak nie oznacza jednak że wyrok. Ja i większość z nas jest po przejściach z rakiem. mamy się dobrze a nawet pracują. Dobrych wyników życzę, gdy będą już wyniki przedstaw je tutaj. Na pewno otrzymasz wsparcie i dobrą poradę
Nati88 z tego Co opisujeszto Tak Jak bym widziała nasz sytuacje. 17go października zawiozłam tatę do szpitala w kiepskim stanie. Nikomu nie mówił o krwiomoczu i o bólach. To był dla nas bardzo ciężko czas i wiem jak się teraz czujesz. Jeżeli chciała byś pogadać lub o coś zapytać to pisz śmiało. Nie mam tak wielkiej wiedzy jak inni tutaj Ale na tyle ile będę mogła to pomogę ☺
AgaAgnieszka A co teraz z Twoim tata? Jak się czuje ? Dziękuję Wam kochani. Okropny czas, chodzę i rycze po katach, nie potrafię się na niczym skupić. Sama mam już rodzinę, dzieci, trzeba wzzystko ogarnąć,najprostsze czynności sprawiają tyle trudności przez to wszystko. Jeszcze te swieta, beda to najgorsze święta w życiu. Miliony myśli w głowie, jakaś nadzieja się tli ale nie ogarniam tej wizji, tego że mój tata moze"to" mieć....najgorsze te czekanie. Nie ma nawet komu się wygadać, mąż mi mówi że będzie Ok, ale ja w to nie wierzę... A chyba muszę zacząć, muszę zacząć myśleć pozytywnie, bo jak w takim stanie pomogę mojemu tacie? Czasem mam wrażenie że to tylko zły sen...
Leonie polecam
witaj Nati88,
Doskonale Cię rozumiem sama ponad tydzień temu to przechodziłam, gdy okazało się, iż oprócz brodawczaka u Taty jest jeszcze ten in situ... Na początku totalny szok, potem złość, płacz... za 2-3 dni wiedziałam, że trzeba wziąć się w garść bo płaczem nic nie zdziałam :) najważniejsze są teraz wyniki Twojego taty. Trzymam mocno kciuki!
Nati88
Tata miesiac Temu przeszedl operacja radykalna. Lekarze wycieli pęcherz i gruczoł prostaty. Po operacji strasznie cierpiał, każdy ruch był dla niego bardzo bolesny. Dzisiaj czuje się dobrze, przybiera na wadze i przygotowuje się do chemii. Od stycznia ma dostać 8 jednostek. Jesteśmy dobrej myśli i Tata również chce jeszcze cieszyć się życiem. Mimo że musi funkcjonować z "workami"( Co na samym początku sprawiało mu trudność ). Wiem jak się czujesz i co przechodzisz i jedyna radę jaka mogę Ci dać jest to że masz swoją rodzi ę i o nich też musisz się troszczyć i być dla nich. Powiedział mi to lekarz taty i mocno wzięłam to sobie do serca . Dzieci czują i widzą co sie dzieje z rodzicami i przezywaja to na swoj sposob. Jeżeli nie dajesz rady idz do psychologa on Ci/Wam pomoże. Ja już nie mam nerwów i od 2 tygodni jestem pod opieką psychologa. Ludzie wstydzą się takich lekarzy Ale w takich czy innych sytuacjach są bardzo pomocni.
Życzę wam dużo siły ♥️
W jakim stanie jest Twój tata ?
Aga, Aneta ja tez korzystałam z pomocy psychologicznej pomimo, ze sama jestem z wykształcenia pedagogiem-psychologiem. To nie wstyd udać się po pomoc. Mój tata dziś nie dostanie chemii ma goraczke i złapał przeziębienie. Ale walczymy nie poddajemy się. Mi tez lekarz mówił, aby skupić sie na sobie chociaż trochę. Ja przez cały okres choroby taty schudłam do 46 kg wiec sama muszę wziac się w garść. Miewam tez gorsze chwile, ale staram się nie poddawać. Teraz czeka nas tk i decyzja czy dalej chemia.
Leon
przykro mi, że wlewki nie powstrzymały odrostu. Mój mąż przyjął tyle wlewek co Ty, cystoskopie będzie miał w styczniu. Pozwolisz, że napiszę Ci tzw"z grubej rury". Myślę, że nikt z nas nie jest obłąkany aby miał się cieszyć z tego, że wlewki nie wstrzymały odrostu.To, że czasami wypisywałeś różne "dziwne" rzeczy i wkurzałeś czytających , 😊 hehe, nie znaczy , że osoby które po prostu wkurzałeś zle Ci życzą albo cieszą się z Twojego chwilowego niepowodzenia.
A przypomniało mi się coś, jak czekałam na męża pod gabinetem (On miał w tym czasie wlewkę), pani czekająca na swoją kolej opowiadała mi, że pierwszy raz miała mieć wlewki BCG w innym mieście i w innym miejscu i panie, które miały jej robić uczyły się tego jak to robić czytając jakieś instrukcje w komputerze w jej obecności, nie wiem na ile była to prawda, zrezygnowała i znalazła inne miejsce gdzie robią jej to fachowo. Znowu gdzieś czytałam, że po wlewce pacjenta puszczono do domu i zamiast zmieniać pozycje co 15 min jechał do domu samochodem. Wiadomo, że przed wlewkami nie można pic, trzeba mieć pusty pęcherz itd...wszelkich zaleceń trzeba przestrzegać ale Ciebie Leon to akurat nie dotyczy.
Janek masz rację wszystko jest ważne, lekarze, ktorzy odpowiednio pokierują leczeniem, też to, że nie będą stosować radykalnego leczenia gdy organizm jest wycieńczony, bo to też nie ma sensu.Ważne też jest statium choroby nawet personel wykonujący zabiegi......czas, w którym podejmujemy takie czy inne decyzje. Nasz sposób życia....też jest ważny, na moje pytanie o skutki leczenia lekarz powiedział,że nie jest wróżką....Można przewidywać takie czy inne reakcje ale tyle rzeczy ma wpływ na nasz organizm, że zawsze to wielka niewiadoma.
Na tym forum jest bardzo dużo dobrych rad, zaleceń, nie teoretycznych tylko praktycznych, piszecie je Wy, którzy wszystko na sobie "przerobiliście".
Nadzieja jest bardzo ważna.... wiem, że strach potrafi "zabijać", mi pomaga modlitwa, toczę walkę i mąż też. Pokonuję swój strach może szokującą metodą, która się sprawdziła, idę kilka kroków do przodu, tzn, że to najgorsze już się stało ....... w każdej traumatycznej sytuacji w życiu ....i co i nic.....nic się nie stało, strach ucieka i cieszę się życiem, każdą chwilą.
Tak moi Kochani, bądzmy dla siebie dobrzy, podtrzymujmy siebie nawzajem dobrymi radami, a decyzje podejmujmy sami, spokojnie po namyśle.
Pozdrawiam wszystkich pamiętam o Was w modlitwie. Cieszmy się sobą nawzajem w rodzinie i nawet tu na forum.