Leon-nie wiem dlaczego to robisz, ale zabierasz ludziom nadzieję. Szczerze mówiąc nie chciałabym się otaczać takim ludźmi jak Ty. Mówisz tak jak jeden z onkologów do którego tfalilismy w kwietniu i powiedział, żeby taty dnia są policzone. Ku jego zaskoczeniu żyje chlopina!!! Odziwo przed chemia czuł się bardzo zle a po chemii jest ppprawa, wiec sugeruje raczej ze to ona pomogła.
ja nie mówię, ze chemia to złoty środek i witaminy, bo każdy podpisuje zgodę po przeczytaniu na początku co to za trucizna! Ale bóle były tak duże, ze tato podjąłby się wszystkiego byleby minął bol. Dziś jest bez lekow. Wiadomo, ze jest osobiony ale żyje i oby tak zostało jak najdłużej. Nie będę z Tobą Leon wchodzić w dyskusje niech każdy leczy się jak uważa i wybiera takie metody leczenia jakie chce. Życzę Ci dobrych wyników. Podrawiam
Maba przyjmij wyrazy głębokiego smutku i współczucia.
Witam wszystkich.Gorąca dyskusja.Pozwolę sobie tylko napisać pewien truizm . Każdy przypadek jest inny.Chorzy trafiają do lekarzy w różnym stadjum choroby .A to czy poddamy się pewnym procedurom medycznym to cały czas jest nasz wybór.Powiem tylko że dzięki tej chemii moja żona żyje już sześć lat od wycięcia guza (G3)..Skuteczność leczenia to nadal jest wczesne rozpoznanie choroby. Dobranie odpowiedniego sposobu leczenia.Oraz konsekwencja w leczeniu.Gdy coś nas niepokoi konsultujemy nasze wątpliwości z innym specjalistą .Nie olewajmy zaleceń.bo po roku czy kilku latach jest nawrót choroby to jest już musztarda po objedzie .Pozdrawiam serdecznie
Janek Dziękuję Ci za ten wpis.
Janek bardzo dobrze to ująłeś, każdy organizm jest inny, każda chemia jest inna i jednym chemia pomaga innym nie ,to wszystko zależy od wielu czynników, uważam że człowiek naprawdę chory na raka i zdrowy na umyśle łapie się każdej pomocy i nadziei że to właśnie mu pomoże, można wzmacniać organizm wszelkimi sposobami by miał siłę do walki z rakiem i pomagać chemii by go zniszczyła, ale wierzyć w to że wit c i inne pierdoły tu pomogą i wyleczą z raka to jest trochę naiwne,gdyby tak było to wszyscy bylibyśmy zdrowi i nikt by na to dziadostwo nie umierał.
Mam nadzieję czytając wpisy niektórych osób nie trzeba się denerwować tylko je ignorować i myśleć swoje bo nadzieja twoja przekłada się na nadzieję taty i myślę że wam się uda wygrać tą walkę stosując się do zaleceń lekarza i myśląc pozytywnie, pozdrawiam
Dona gdybym kierowała się tylko jednym lekarzem i jego diagnoza to tata pewnie już by nie żył. Ale zmiana urologa później operacja o dalsze leczenie dają nam nadzieje. Dobrze mówisz z ta vit C każdy by ja brał i nie miały by raka. Dzięki za mądre słowa. Ja mam własne zdanie na temat leczenia i nie każdy musi się z nim zgadzać. Pozdrawiam