Ostatnie odpowiedzi na forum
Patrycja1985
To przykra niespodzianka, ale jesteś w dobrych rękach. Nie zostawią Cię bez pomocy. Ten rodzaj chyba również dobrze reaguje na leczenie jodem. Trzeba ufać, że lekarze wiedzą co robią, słuchać zaleceń. Jeśli trzeba to poddać się drugiej operacji . Ja mam brodawkowatego, ale także konieczna była druga operacja, dopiero po czterech latach ale trzeba było dociąć. Trudno, jak trzeba to trzeba. To tylko dla naszego dobra. Uzbrój się w cierpliwość, to ważne. Bywa , że trzeba niekiedy więcej czasu ale u Ciebie również będzie dobrze.
Łucja91 u mnie co prawda usunięto całą tarczycę, ale bez węzłów środkowych, które powinny być w normalnych warunkach usunięte. Jednak z uwagi, że u mnie nie stwierdzono komórek raka w biopsji przed operacją więc zostawiono węzły i kikuty, czyli resztki po płatach tarczycy. Lekarz kwalifikujący na jod leczniczy po pierwszej operacji uprzedzał, że może będzie potrzebna druga operacja, ale wydawało się że jod da radę. Był jod, kontrolne badanie i wszystko było dobrze. Po czterech latach niestety zaszła konieczność przeprowadzenia drugiej operacji, bo komórki nowotworowe pojawiły się w węzłach i kikutach. Wiem , że każdy przypadek jest inny i to musi być Twoja decyzja, ale ja chyba bym usunęła całą tarczycę.
Łucja91
Rozumiem Twój niepokój tym bardziej, że jak piszesz to nie jest jedyny Twój problem. Jeżeli chodzi o gruczolakowłókniaka, fajnie, że to już załatwione. Celiakia, wiadomo trzeba nauczyć się z nią żyć, przestawić dietę i tak dalej. A teraz jeszcze ten brodawkowaty. Ale zaręczam Cię, że tutaj będzie wszystko dobrze. My myślimy stereotypowo i jak słyszymy - rak, to wpadamy w panikę. Każdy z nas w mniejszym lub większym stopniu przez to przeszedł. jednak mamy szczęście w nieszczęściu, że "tylko" taki nam się przytrafił. Tu czas nie pogania tak jak w innych przypadkach. To rodzaj, który oczywiście i bezwzględnie wymaga operacji, kuracji, słuchania zaleceń lekarzy, itd. , ale po pierwsze ten czas jak już pisałam, nie jest tak ważny jak przy innych rodzajach, po drugie on bardzo dobrze reaguje na zalecane terapie. Najgorsza rzecz teraz to stres, on jest jest paskudny także dla tarczycy. Po operacji, owszem ( jestem starsza od ciebie, mam w takim wieku dzieci, ) ale ja również zauważyłam kłopoty z koncentracją i pamięcią, ale jak mam dobrze ustawione hormony tarczycowe, które trzeba będzie brać do końca, jest całkiem nieźle. Pracuję, żyję jak dotychczas, mam dużo energii. Systematycznie kontroluję TSH i dobieram odpowiednie dawki hormonów . Tu są dziewczyny, młode, albo takie które w ciąży dowiedziały się o tym raku, ich życie wiele po operacji się nie zmieniło. Nie będziesz miała tarczycy, ale będziesz zażywała syntetyczny hormon w tabletkach. Trzeba będzie nauczyć się , obserwować swoje ciało, kontrolować TSH, utrzymywać je na bezpiecznym poziomie a jednocześnie tak byś jak najlepiej mogła się czuć i funkcjonować. Postaraj się myśleć jednak pozytywnie, chociaż wiem ,że to jest teraz dla ciebie trudne, a sytuacja wokół pewnie to potęguje. Może odezwą się młode dziewczyny, które będą mogły cię zapewnić, że jak minie strach, wszystko się ułoży.
Najważniejsze, że mama jest już po operacji. Tymi przerzutami na węzły nie ma co się stresować, jak napisała Patrycja1985, one już tu nic nie zmieniają. Teraz cierpliwie czekać na dalsze wskazówki lekarzy i wdrażać je w życie.
Takie objawy, to przy tarczycy są charakterystyczne , one miną. Nie wszystkie objawy też muszą być z tego powodu. Stawy, bóle kości mogą być tez z innego powodu. Ja sama pamiętam jak na początku , kiedy dowiedziałam się o diagnozie, to byłam wyczulona na wszystkie sygnały ze swojego ciała i miałam różne myśli i lęki. Strach , obawy są zupełnie naturalne w takiej chwili, ale będzie dobrze. O ile mama nie ma innych problemów zdrowotnych, to ten rodzaj raka bardzo dobrze rokuje, dobrze reaguje na leczenie. Wytną tarczycę i węzły. Ustalą dalsze postępowanie. Jeśli operacja będzie gdzieś poza szpitalem onkologicznym, to pewnie zalecą kontakt z takim. Tam ustalą dalsze leczenie. Zazwyczaj jest to leczenie jodem. Nie ma czego się obawiać. Tyle że trzeba słuchać zaleceń, brać hormony tarczycy, no i niestety jeździć na wizyty kontrolne, ale to tylko da dobra nas po wycięciu tarczycy z powodu raka. Możesz mamie pokazać to forum, tu każda/ każdy z nas znalazł wiele cennych rad i chyba odnalazł trochę spokoju. Będzie dobrze.
Rak brodawkowaty. Jak długo z nim chodziłam? Nie wiem. Wiosną zauważyłam , że mój guzek zaczął się powiększać. Na jesieni poprosiłam o badania. Zrobiono mi badania krwi, USG, biopsję. Żadne z tych badań nie zaniepokoiło diagnostów, a wynik krwi był książkowy. Widocznie komórki nowotworowe "zajmowały" tylko niewielki fragment guza. Ale, że przez te kilka miesięcy guzek powiększył się dość znacznie, podczas gdy przez niemal 20 lat był taki sam, to poprosiłam o skierowanie na operację. Lekarz sam mnie nie kierował, tylko kazał nadal obserwować. Po wysłaniu materiału do badania po operacji okazało się że to rak brodawkowaty. Konsultacja była po czterech miesiącach od operacji. Na konsultacji uprzedzano mnie , że ze względu na pozostawione kikuty i nie wycięte najbliższe węzły może potrzebna byłaby operacja by to dociąć, jednak postanowiono podać jod leczniczy. Miesiąc po pierwszej konsultacji podano jod. Po jodzie było ok, scyntygrafia nie uwidoczniła komórek ani w kikutach ani w węzłach. Po czterech latach niestety pojawiła się wznowa w kikutach i przerzuty w węźle. Po drugiej operacji miałam kolejny jod. Teraz mijają trzy lata od tej ponownej operacji , byłam niedawno na konsultacji jest ok. Ale poza tymi dolegliwościami, o których pisałam w poprzednim poście, przez cały ten okres czułam się całkiem dobrze. Po operacjach również i tak jest nadal mimo , że lat nie ubywa ;) Mam jedynie wrażenie, że po usunięciu tarczycy popsuła mi się koncentracja i pamięć ale może to tylko takie odczucie. Po prostu może inaczej podchodzę teraz do obowiązków np. zawodowych. Praca to nie wszystko, życie jest piękne :)
Rozumiem Wasze lęki, strach, to naturalne, ale czas nie jest tak mocno istoty w naszym przypadku. Chociaż też chciałam mieć już za sobą jak najszybciej operację. To jasne. Gliwice zawsze robią swoje badania materiału, szkiełek, a w razie wątpliwości robią dodatkowe badania. Oni są w tej dziedzinie specami, mają wieloletnie doświadczenie. Potrafią dobrać bardzo indywidualnie terapię. Trzeba im zaufać. Bedzie dobrze, chociaż z pewnością oczekiwanie połączone z obecną sytuacją jest ogromnie stresujące. Piszcie, pytajcie. W miarę wątpliwości będziemy wyjaśniać i w miarę możliwości pocieszać. :)
Patrycja1985
tak, ja jestem po dwukrotnej operacji. O swojej historii pisałam tu już wielokrotnie. Po zalogowaniu i "kliknięciu" nicka danej osoby pojawi ci się panel , wybierz forum i wtedy znajdziesz wypowiedzi danego użytkownika , jeśli chcesz dowiedzieć się więcej. Ponieważ jestem tutaj od sześciu lat , trochę się tego uzbierało :) Tak krótko: miałam guzka w cieśni, widoczny na zewnątrz. Pierwszy raz kiedy moje dzieci były malutkie pediatra zwrócił mi na to uwagę, zasugerował by go obserwować. Żadnych dolegliwości nie odczuwałam, wyniki "tarczycowe" kiedy je zrobiłam, były książkowe. A pierwsze wyniki , badania w kierunku pracy tarczycy zrobiłam po baaaaardzo długim czasie od tamtej sugestii. Guzek zaczął się widocznie powiększać. Moje dzieci były już wtedy pełno i prawie pełnoletnie. Wyników nie robiłam, bo wydawało mi się wszystko jest ok, wyniki, które w końcu zrobiłam też na to wskazywały. Chociaż im bardziej dzieci rosły :) tym bardziej stan włosów, paznokci, skóry, moich nerwów pozostawiał wiele do życzenia. Całe życie miałam inne, babskie dolegliwości. Miałam też za sobą operację ginekologiczną. W końcu guzek był coraz większy, biopsja, wynik ok. W sumie za namową dzieci i na swoje wyraźne życzenie miałam operację. Zostawiono kikuty, bo to niegroźna zmiana miała być. Po pierwszej operacji jod leczniczy - tego nie należy się obawiać. Cztery lata spokoju i po czterech latach konieczna druga operacja, tą miałam już wykonaną w Gliwicach, bo na kikutach i węźle pojawiły się ponownie komórki raka.
Patrycja1985
podobny przebieg niestety jest u wielu pacjentów. Guzek, obserwacja, dobre wyniki a później przykra niespodzianka. Wiem, że to Ciebie teraz za bardzo nie uspokoi tym bardziej w obecnej sytuacji. Nie martw się jednak na zapas, stres jest równie niedobry, a na szczęście jeśli nawet Gliwice tą diagnozę potwierdzą, to ten rodzaj raka bardzo dobrze rokuje, dobrze reaguje na terapie zalecane przez onkologów, a co najważniejsze nie rozprzestrzenia się tak szybko. Rozumiem jednak Twój niepokój, każdy z nas tutaj na początku swojej drogi, swojego leczenia przez to przechodził. Będzie dobrze. Mam nadzieję, że napiszą też słowa otuchy osoby, mamy , które były w podobnej sytuacji, bo ja to już mam duże dzieci , mogę nie być tak wiarygodna. Przytulam Cię mocno, życzę by nie było potrzeby odkładania wyznaczonej wizyty, bo oczekiwanie jest bardzo trudne. Pozdrawiam ciepło.
Nadziejka
u mnie było podobnie, tyko ja chodziłam z widocznym guzem w cieśni bardzo długo. Wyniki USG były idealne, wyniki krwi także, ale że guzek zaczął się powiększać na moją prośbę usunięto mi tarczycę a węzły zostały. Najpierw było ok, po czterech latach była kolejna operacja, ale u Ciebie nie musi być tak samo. Ponadto po drugiej operacji już w Gliwicach jest dobrze. Diagnostyka jest po to, by jod , który Ci podadzą ujawnił ewentualne komórki raka , one chłoną jod i są widoczne w scyntygrafii. Badanie ma dać pewność, że już tych komórek nie ma. Czas w przypadku naszego raka nie jest tak naglący. Można czekać. Chociaż wiem, że oczekiwanie i ta niepewność jest straszna,trudno mówić o spokojnym oczekiwaniu, ale będzie dobrze.