Domatorka, rocznik 1967. Diagnoza: sierpień 2014, FIGO 4, radykalna operacja: październik, chemioterapia 3 cykle przed operacją, 3 cykle po - taxol plus carbo. Koniec leczenia 31.12.2014. Jak dotąd wszystko w porządku.
od 2015-03-28
ilość postów: 336
Domatorka, rocznik 1967. Diagnoza: sierpień 2014, FIGO 4, radykalna operacja: październik, chemioterapia 3 cykle przed operacją, 3 cykle po - taxol plus carbo. Koniec leczenia 31.12.2014. Jak dotąd wszystko w porządku.
To prawda BARDZO SMUTNO 😇 [*] Wartościowy człowiek, życzliwy, pomocny, fajna babka, waleczna i mądra . Okrutna ta nasza choroba, bardzo okrutna.
Ehhh Nano, cóż Ci mogę rzec w takiej chwili? Przykro mi bardzo, że Cię tak boli i że są przerzuty . Jestem bezradna, nic nie mogę pomóc ani doradzić 🙁 Ile bym bez tej wznowy nie była, to i tak się z nią liczę, podobnie jak z bólem i cierpieniem. Paskudne to nasze raczysko. Jak by się człowiek nie starał żyć zwyczajnie, to i tak czasem tylko siąść i płakać. Oby u każdej z nas w końcu po burzy wychodziło słońce 🙂 Pozdrawiam Cię ciepło i życzę poprawy 😍
Super Miłka😁Super Czarownico😁 Długich lat w zdrowiu Wam życzę. Wszystkim Dziewczynom dobrych wyników i dużo siły wspierającym. Dokładnie trzy i pół roku temu postawiono u mnie ostateczną diagnozę i lekarz rzekł do mnie tak: "Pani sytuacja jest taka: jest pani jak rosyjski żołnierz na froncie wschodnim. Z przodu Niemcy, z tyłu NKWD.Cofnąć się nie można bo Rosjanie zastrzelą, poddać się nie można bo Niemcy ukatrupią. Dlatego proszę się trzymać i zmobilizować do walki z chorobą." No i tak jestem na tym froncie już trzy i pół roku. Jak dotąd wygrywam. Miłego dnia 🙂
Aniu, mama powinna spacerować i ćwiczyć głębokie oddechy, żeby trochę uaktywnić te swoje płuca. Ja akurat mieszkam na czwartym bez windy i mam dwa psy do wyprowadzania, więc ćwiczenia oddechowe miałam jak należy. Trzymam kciuki za sukces chemii
Agniesiak, z tą niedrożnością różnie bywa. Czasem trzeba operować a czasem udaje się ją pokonać bez tego. Wodobrzusze też bywa, że ustępuje po chemioterapii. Widzę, że to tk marne ale póki żyjemy, trzeba mieć nadzieję. Fakt, życie jest niesprawiedliwe ale na to niewiele możemy poradzić. Jak diagnozowano mnie w lipcu 2014, nikt nie dawał mi szans- zmiany w płucach, naciek na pęcherz, guz na jajniku, torbiele na wątrobie, płuca zalane. A jednak od zakończenia leczenia 31.12.2014 roku jakoś się trzymam bez wznowy. Szansa jest zawsze. Tego trzeba się trzymać. Rozumiem Cię i współczuję. Żadna z nas nie wie co będzie dalej ale trzeba mieć nadzieję 😊
Aniu, poczytałam o tym Iscadorze. Jakiś wyciąg z jemioły z rtęcią, który podtruwając człowieka ma uaktywnić jego system immunologiczny, że tak powiem w uproszczeniu. Powoduje podwyższenie temperatury. Nie znalazłam nic by był stosowany przy nowotworze jajnika a w ogóle nawet nie wiem czy to faktycznie lek. Nie czytałam o żadnym pozytywnym wyniku choć info o Iscadorze pojawia się juz w 2007 roku. Licho wie. Co do ściągania płynu z opłucnej... Zaliczyłam je kilkakrotnie, bo było tego płynu dużo. Nie było to przyjemne ale do przeżycia. Najważniejsze żeby dzięki chemii płyn już nie nawracał. Tak było u mnie, czego i Twojej mamie życzę. U mnie płyn nie pojawił się już trzy i pół roku.
Witajcie😊 Szczerze mówiąc to ja dźwigałam normalnie już po dwóch tygodniach. Radykalna, długie, pionowe cięcie. Tyle, że używałam pasa pooperacyjnego - elastycznego na rzepy kupionego w aptece. Od operacji minęło prawie trzy i pół roku i wszystko w tym względzie okay, nawet brzuch mam płaski i żadnych przepuklin. Dbałam tylko o to, żeby podnosząc ciężar przykucnąć i unieść mając proste plecy a nie schylać się po to a zakupy nosiłam w torbie na ramieniu zmieniając ramię. Nikt mnie nie zmuszał, sama chciałam być jak najszybciej aktywna bo fizycznie czułam się dobrze. Chciałam też zapomnieć o chorobie i wrócić do normalności jak najprędzej. Miłego dnia 😊
Aniu, jeżeli od ostatniej chemii minął rok to pewnie zlecą taką samą chemię. Niestety nie brałam Avastinu, więc nie wiem czy to ma wpływ na przelicznik czasowy. Nikt Ci nie odpowie czy chemia zlikwiduje zmiany bo u jednych likwiduje a u innych nie. Znam babki po wznowie i ponownej chemii z dłuższą remisją niż po pierwszym rzucie leczenia i takie, których okres zdrowia był krótki. Trzeba wierzyć że chemia poskutkuje. Ja nie miałam dotąd wznowy ale na zmiany w płucach chemia podziałała, bo u mnie późno wykryto chorobę i w płucach coś tam znaleźli. Nie sądzę żeby ktoś teraz mamę zoperował. Chyba, że chemia zlikwiduje tyle zmian, że będzie warto. Trzymam za Was kciuki 👍
Witajcie 🙂 Aniu, też obawiałam się przerzutów do mózgu choć faktycznie chyba nie są częste. Obiło mi się o uszy, że Kora ma takie przerzuty i znów jest na chemioterapii. Miałam problemy z pamięcią, bóle głowy, zawroty i mdłości ale badania wykazały, że z moją głową wszystko okay. Problem tkwił w kręgosłupie a nie w głowie i nie miał związku z nowotworem. Trzymam kciuki za pozytywne wyniki badań Twojej mamy. Udar podobnie jak zawał można przejść bezobjawowo, więc uszy do góry. Nano, cóż tu rzec. Sama wiesz o chorobie więcej ode mnie, więc wiesz też, że póki żyjemy wszystko zdarzyć się może. Trzymaj się.
Nie wiem, ale czytałam wiele wypowiedzi dziewczyn i nie wiem czy kosmetyki na porost włosów mają zastosowanie do osób po chemii. Nie wiem czy warto wydawać na nie niemałe przecież pieniądze. U nich efekty były słabe. Ja łysą głowę przecierałam chusteczkami dla niemowląt a głowę myłam szarym mydłem lub kosmetykami z serii "Biały Jeleń". Mam piękne długie włosy bo minęły już 3 lata, ale rosły sobie grzecznie pomału i na początku każdy w swoją stronę i kręcone. Nie uważam też że koniecznie trzeba pierwsze włosy ściąć. To chyba po prostu fryzjerzy chcą zarobić i tyle. Pięknych włosów życzę Rukola :)